Mój świat jest teraz lammasowy -
lammasowy zawrót głowy.
Pierożki życia nadziewane latem.
Między Lammas a Mabon to czas
od 1 sierpnia do równonocy jesiennej 22 września.
Połowa lata upakowała się już
w przepastnej kieszeni przeszłości.
Kanikuła. Szczyt wakacji. Żniwa i zbiory.
Wysoka siła życiowa, obfitość i pełnia,
ale już z delikatną nutką przemijania dojrzałości w tle.
Wzrost spowalnia, nasiona w dojrzałych plonach
niosą w sobie zaczątek nowego życia
na kolejny cykl w kole natury.
Wszędzie mnie teraz pełno, bo cała jestem na wydechu.
Nad rzeką, nad morzem, w górach czy na polach -
wszędzie czuć i widać panowanie ducha lata.
Na łąkach zapach skoszonych traw odurza.
Suszą się błyskawicznie zamieniając się w mocno
aromatyczne siano, na którym nie tylko ja
lubię się wylegiwać.
Kule porozrzucane po polach to tu, to tam
są tak malownicze i sielskie,
że zawsze daję nura pomiędzy, przytulam się do nich
popadając w zachwyt nad urodą wsi latem.
Hortensje - wizytówka Kantabrii i mojego ogrodu -
pysznią się teraz na całego.
Zadzieje się teraz druga połowa lata.
Ta, która będzie już skracać dni,
by w końcu zrównać je z nocą w punkcie Mabon z początkiem jesieni.
Zmieniać się będzie zapach powietrza,
głosy ptaków i długość cieni.
Sowy zaczną swoje pohukiwania.
Oczywiście cały czas wszystko się zmienia,
ale są chwile, gdy widzę to wyraźniej.
Wytęsknione, wyczekiwane zawsze z niecierpliwością figi
wyciągają swoje główki do słońca.
Po ich wielkości nawet bez kalendarza wiedziałabym,
że zaczyna się sierpień.
Podobną informację niosą orzechy włoskie i laskowe.
Nauczyłam się już bacznie obserwować rośliny i zwierzęta, położenie słońca i księżyca,
zachowania pająków, mrówek, muszek i ślimaków.
A gdy słyszę przez uchylone okno, że do miski kotów przydreptał jeż
to wiem, że zbliża się północ.
Zbędny mi już kalendarz i zegar 😉
Leopold Staff, ulubiony mój poeta, napisał kiedyś:
"Chociaż się wszystko wiecznie zmienia
i chwila chwili nie pamięta,
zawsze w jeziorach na przemiany
kąpią się gwiazdy i dziewczęta".
A ja, Leopoldzie, będę się teraz kąpać
nie w jeziorach, a w gwiazdach!
Nie przewidziałeś tego, prawda?
Bo sierpień to spektakularne gwiazdy,
a gwiezdne kąpiele to kosmiczna przyjemność 😊
Dodatkowo czas ten naznaczony drugą z rzędu pełnią w Wodniku,
zatem ja, Wodniczka z krwi i kości z pięcioma planetami w tym znaku
przelewać będę te kosmiczne energie z wodnikowego dzbana
do gwiazd, a z gwiazd do ducha mego i serca.
Gwiazdy można też czasami zobaczyć na liściach,
trzeba tylko dobrze patrzeć...
Na święto/sabat Lammas przygotowuję bułeczki -w podziękowaniu za obfitość ziół, ziaren, kwiatów i owoców.
Czarowne chwile długich wieczorów
wciąż jeszcze są obecne, wciąż jeszcze tiulem ciepła
otulają wierzchołki okolicznych gór
widocznych na linii horyzontu
i ciągną się aż do morza.
Jest lammasowy poranek, 1 sierpnia.
Wyglądam przez okno do ogrodu, uśmiecham się.
Ozdabiam dom i ogród bukietami, wiankami,
warkoczami z traw.
Włosy też zaplatam w warkocz i zakładam
słonecznie żółtą sukienkę.
Wplatam się w zapach kwiatów.
Ścieżką przez ogród, z boku ukryte jest wyjście w świat.
Wyjdę nim teraz w ten bliski, za miedzą,
na spacer, by rozgościć w sobie piękno połowy lata.
A po powrocie - lammasowe świętowanie.
Niech ten czas Lammas - Mabon, czas schodzenia już
ze szczytów lata ku dolinom jesieni
będzie dobrym czasem - wciąż pełnym wakacyjnych nastrojów,
śmiechu, pluskania wody, koszy pełnych owoców,
a owoców pełnych słodyczy,
dni nasączonych słońcem i optymizmem,
a nocy miękkich jak aksamit, falujących milionami gwiazd.
Niech hortensje i wszystkie kwiaty lata
kwitną nam jak najdłużej, niech!
*
Dopisek wieczorem:
piękny był lammasowy dzień.
Chmury nieustannie wymyślały nowe rysunki i kształty,
więc często zadzierałam głowę
i napełniałam duszę puszystą bielą,
a oczy błękitem.
"I myśl moja w tej chwili, bez słów, bez ruchu,
zawisła w niebiosach.
Nieruchliwość ta piękniejsza jest od żądz i dążeń.
Jest jak źrenica, sztywno wpatrzona w punkt
istotnego szczęścia".
(Maria Pawlikowska-Jasnorzewska)
*
I tak właśnie sobie jesteśmy, w drodze między
Lammas a Mabon.
Czemu używam tych niepolskich nazw?
Głównie z powodu braku polskich.
Mamy Dziady, Kupalnockę, przesilenia i równonoce,
i na tym koniec.
Samhain, Yule, Imbolc, Ostara, Beltane, Litha, Lammas i Mabon -
to nazwy określonych, ważnych momentów w Kole Natury.
Mimo że głównie wywodzą się ze świąt celtyckich i germańskich -
to jednak nie trzeba przynależeć do żadnej religii, żadnego wyznania,
niepotrzebni są pośrednicy ani przewodnicy,
aby w tych dniach zatrzymać się na chwilę
i na swój sposób uświęcić to, co cykliczne, równoważące i harmonijne.
Jeśli ktoś lubi - można świętować razem,
ale można i w pojedynkę, sam na sam z siłami natury,
pokłonić się temu, co jest zarówno w nas, jak i na zewnątrz,
temu, co nas karmi i odżywia,
i trzyma przy życiu - Ziemia i jej cykle, Natura i jej plony,
moc kreacji, żywioły i kontinuum pokoleń,
i powiązana z nami wszystkimi kolej rzeczy.
Czasami wystarczy chwila zadumy...
*
O czasie między Litha a Lammas (20 czerwca - 1 sierpnia) pisałam tutaj
O czasie między Beltane a Litha (1 maja - 21 czerwca) pisałam tutaj
O czasie między Ostarą a Beltane (20 marca - 2 maja) pisałam tutaj
O czasie między Imbolc a Ostarą (1 lutego - 20 marca) pisałam tutaj
O czasie między Yule a Imbolc (21 grudnia - 2 lutego) pisałam tutaj