Lubię wyjść z siebie i usiąść obok. Spojrzeć sobie w oczy lub czterema oczami w dal. Przede mną wiosna jesieni życia, wolna czasoprzestrzeń do usłania różami albo polnymi kwiatami, miodem codzienności, czekoladą zmierzchów, mlekiem świtów i stukaniem korali spadających lat. Dłonią w powietrzu rysuję sobie drzwi. Codziennie otwieram je i przechodzę na drugą stronę. Gdzie wtedy jestem? O niebo dalej...


Translate

Obserwuj Miejsce Spotkań Wymyślonych

Starsza

zawsze chciałam być starsza
teraz jestem
po drodze wiele spraw
straciło już znaczenie
jest pamięć lat i dat
i zbiory różnych wspomnień
wygodnie ułożone
w odległym czasie przeszłym

wino spokojniej uderza do głowy
ale mocniej
fale płyną wolniej, docierają głębiej
jeszcze wciąż pozwalam
na ujęcia z bliska
by potem dojrzeć wszystko
z pewnego oddalenia

jesienne krople życia
wsiąkają w moją skórę
lecz jeszcze kilka słów
dopiszę w tej powieści
nieustanne przemijanie
pogłębia rysy ciała
cóż, zawsze chciałam być starsza
teraz jestem

(obraz: net)

Za daleko

pacierze, modlitwy, nadzieje
ulotne jak puch dmuchawca
posyłane w niebo
za daleko, by dotrzeć
za daleko, by wrócić
gdzie mieszkają, gdzie żyją?
umierają?

wszystko jest tutaj, jest teraz
a ty... na co nie czekasz
dokąd nie idziesz
kim nie jesteś?

pacierze, modlitwy, prośby
zapisz w tkance oddechu
na brzegu liścia
wśród kropli poranka
w milczeniu słów -
bo gdzieś tam właśnie
jest Bóg


Pusty dzban

noworoczne wystrzały
ze strachu uciekły
wszystkie chmury
rano nagie słońce
pokazało zaspaną twarz
znowu starszą o rok

drzwi od szafy jakby
mocniej zaskrzypiały
świeczniki pokryły się patyną
i sczerstwiał chleb
a wieko kufra marzeń
zacięło się na amen

rok nowy ale wszystko
nieco starsze tylko ja
wciąż ta sama wiecznie młoda
jak zwykle jak co dzień
zabieram się do spełniania
braku postanowień




bez względu na rok
każdy nowy dzień
jeszcze się nie wydarzył 
każdy nowy dzień
stawia przed tobą
pusty dzban