Lubię wyjść z siebie i usiąść obok. Spojrzeć sobie w oczy lub czterema oczami w dal. Przede mną wiosna jesieni życia, wolna czasoprzestrzeń do usłania różami albo polnymi kwiatami, miodem codzienności, czekoladą zmierzchów, mlekiem świtów i stukaniem korali spadających lat. Dłonią w powietrzu rysuję sobie drzwi. Codziennie otwieram je i przechodzę na drugą stronę. Gdzie wtedy jestem? O niebo dalej...


Translate

Obserwuj Miejsce Spotkań Wymyślonych

Siebie i wiatr

jak w klepsydrze
przesypuję liście
poprzez palce czasu

przemijanie niepostrzeżenie
lecz uparcie
zmienia warstwy mojej twarzy

zauważam to każdej nowej jesieni
w rozległej kałuży zdarzeń
u moich stóp

w słońcu wiruje kurz
przesypuję przesypuję przemijam
kruszę liście wspomnień

czuję smaki i zapachy zapomnienia
słodkie leśne zioła
czuję oddech ulotnych dat

klęcząc na ziemi
mieszam to
z czego nic nie zostanie –

liście suche, siebie i wiatr


Sucha łza


                                       dla R


brzdąka klawiszami jesieni
jednostajna jak deszcz melodia
nostalgia
melancholia

w trzech pasmach warkocza
dym z komina, mgła
i moje myśli
wszystko tak bardzo ulotne

kruszą się liście przeszłości
już nie jesteś tutaj
jesteś nie tutaj
niematerialny, nieuchwytny
nierealny, jak sen, jak oddech
jak sucha łza

tutaj sama ja
wchodzę w listopad

żaden szal nie zastąpi
ciepła Twoich ramion - myślę
i podnoszę kołnierz płaszcza
bo wiatr
brzdąka klawiszami jesieni
coraz mocniej

jak nasilający się deszcz
ta melodia, ta melodia
nostalgia
melancholia

(foto: net)

"Ludzie spotykają się
i rozstają ze sobą
niby jesienne liście
pędzone wiatrem".
(Nikos Kazantzakis)