Lubię wyjść z siebie i usiąść obok. Spojrzeć sobie w oczy lub czterema oczami w dal. Przede mną wiosna jesieni życia, wolna czasoprzestrzeń do usłania różami albo polnymi kwiatami, miodem codzienności, czekoladą zmierzchów, mlekiem świtów i stukaniem korali spadających lat. Dłonią w powietrzu rysuję sobie drzwi. Codziennie otwieram je i przechodzę na drugą stronę. Gdzie wtedy jestem? O niebo dalej...


Translate

Obserwuj Miejsce Spotkań Wymyślonych

Kiedy latem, kiedy wieczorem

 Kiedy latem, rano, otwieram okna na oścież, 
czuję ciepły powiew wschodzącego słońca.


Biorę w dłonie ten wschód
mojego nowego dnia
i chowam go do kieszeni w sukience
jak skarb, który właśnie wyłonił się z niebytu
by przez chwilę pobyć ze mną,
zanim przejdzie w inną przestrzeń.
Bo gdy wieczorem
wkładam dłoń do kieszeni,
jest już pusta.
Więc czym prędzej wkładam tam wieczór.


Ale teraz, rano,
zagotuję wodę w czajniku,
nakarmię koty i ubożęta,
podleję kwiaty,
spojrzę w niebo,
pozamiatam na ganku,
pogłaszczę wiatr.

To wystarczy by wszystko inne
dobrze się ułożyło.

Dziś dzień relaksu.
Z tych, co to nic-nie-muszenie
wisi w powietrzu
i leniwie zagarnia mnie do wewnątrz.

Co na napar?
Może mięta?
Może dziurawiec? Malwa?



Z naparem w dłoni idę na grządki
po sałatę, rukolę i czosnek.
Przydadzą się potem do sałatki.


Czasami nachodzi mnie, żeby upiec ciasto.
Takie lepkie i gęste od czekolady,
że palce lizać.
Mmmmm...


Mam też truskawki.
I lody.
To pokarm dla duszy.
Szczególnie lody 😁
Kiedyś dusza mi tak powiedziała,
a ja jej wierzę.



Moja dusza lubi lody i ja na szczęście też 😃.
Tu się akurat zgadzamy,
bo wcale nie zawsze tak jest.
Ona lubi też parę innych rzeczy,
na które ja wcale nie mam ochoty,
więc muszę jej tłumaczyć jak dziecku,
że to nie ma sensu,
wybijać parę spraw z tej eterycznej głowy.

Zatem dzisiaj przyjemności - książka,
smakołyki, rozmowa z przyjaciółką,
spacer, taniec.
Zatańczę któryś z żywiołów.
Przesączę się w szczelinę w ziemi jak mgła.
Teraz ziemia jest ciepła,
pachnie upałem i nasionami.
Wcieram w nadgarstki ten zapach.
Lubię go.

Za domem trawa już skoszona.
Na niebie mammatusy -
bardzo rzadko się pojawiają,
widzę je drugi raz w życiu.


A gdy zapada wieczór, idę do domku w ogrodzie.
Z latarenką i herbatą "Happy Mondays",
którą piję nie tylko w poniedziałki.
I z moją nostalgią idę,
której się poddaję
i która tak przyjemnie mnie obezwładnia.



Wieczorami dzieje się magia.
Przychodzi zza gór, albo prosto z łąki.
Wychodzi z dzwonków,
którymi pobrzękują pasące się nieopodal krowy.
Wydobywa się ze szczeliny w płocie.
Z pióra, które zgubił ptak.

To jest coś,
czego nie da się opowiedzieć ani opisać,
bo nie wszystko daje się
zamknąć w słowach.
To coś nie jest w widzeniu,
słyszeniu, smaku czy zapachu.
Ani w dotyku.
Nie jest w wyobraźni.
Ani w odczuwaniu.
Ani we śnie.

Nie wiem gdzie jest. 
Ale jest.
Jest.
Jest!

Koniec czerwca

 Bardzo, ale to bardzo nie chcę,
aby kończył się czerwiec.
Bo gdy dzień zaczyna się skracać,
to jakby lato też.
Ino mig i już go nie ma!


Są takie dni, gdy chciałoby się
zatrzymać czas.
Żeby te dni nigdy się nie kończyły,
albo stale zaczynały się od nowa.
Letnie dni.
Letnie noce.
Święte lata talizmany...


Powietrze od upału ciężkie
i kto mnie zna, ten wie,
że odżywam, gdy żar leje się z nieba.
Gdy temperatura powietrza
zbliża się do temperatury ciała,
to wtedy jest absolutnie cudownie.
Wędrujące burze elektryzują mnie,
moje nastroje, moje myśli, moje sukienki.


Już się suszą dziurawce, krwawniki, dziewanna
i kocanka, i czerwona koniczyna,
i słodki rumianek,
i koper, i liście poziomek.





Ale że już kwitnie wrzos?
No nie! Mógłby zaczekać do września!


Nad morzem ostatnio dziki letni wiatr,
więc byłam niczym Marylin Monroe
z podwianą sukienką 😂.




Przeszłam klifem wiele kilometrów.
Można tak iść i iść, i iść -
urok pewnych miejsc działa magnetycznie,
wabi i przyzywa, zatacza kręgi, 
ciągnie i popycha, otacza.
Słychać drżenia i oddechy,
czuć rozkołysanie, tkliwość i wieczność.
Moje wichrowe wzgórza.


Aż w końcu zasiadłam na trawie,
by nasycić całą siebie
falowaniem nadmorskich krajobrazów.



Pogoda dwoista - co kto lubi.
Patrzysz w jedną stronę -
burzowo i chmurnie,
patrzysz w drugą - błękitne niebo.
Perun wędrował tylko z jednej strony 😀.






Muszę to wszystko zakorkować w butelce 
na zaś, na potem,
na chłodne jesienno - zimowe czasy.
Tak właśnie zrobić muszę.

Ale teraz jest teraz -
święte lata talizmany.
Sercem chłonę ten dobry czas,
miłuję upalny wiatr -
tylko jemu pozwalam
rozbierać moją duszę. 

Trudno widzieć tylko to

"Przejechał drogą dyliżans
i zniknął w dali;
i droga nie stała się piękniejsza
ani brzydsza.
Taka oto jest działalność człowieka na świecie.
Nic nie zabieramy 
i nic nie zostawiamy;
przemijamy i zapominamy.
A słońce jest zawsze punktualne, codziennie".
(Fernando Pessoa)

*


czasami widzę chmury
na bezchmurnym niebie
widzę duchy w liściach
na bezlistnym drzewie

widzę siebie jak zbieram
truskawki,
choć wcale ich nie zbieram


trudno jest mi widzieć tylko to
co widzialne
bo stale wyłania się coś
spoza, spomiędzy

ta cisza między dźwiękami
puste miejsca między literami
przestrzeń między rzeczami
ten moment 
między oddechami

w oddali
widzę liście
na bezlistnym drzewie
widzę przemijanie
zamiast samej siebie


"Przelatuj, ptaku, przelatuj
i naucz mnie przemijać!"
(Fernando Pessoa)

Życia sen

 teraźniejszości nie ma
jest zbyt krótka, by zaistnieć
przyszłość jest potencjałem
przeszłość wspomnieniem
tutaj niczego nie ma

sen 
który nieustannie
rozpływa się 
sen sen

śpiący śnią, że śpią
obudzeni śnią, że się obudzili

to nie jest kwestia obudzenia
tu chodzi o życie

ożyj
ożyj
ożyj

lalki pamiętają czasy
gdy dzieci lubiły się bawić
kwiaty potrzebują spokoju
błękit nad głową potrzebuje ciszy
kamienie są zmęczone 
naszą historią
my też

te słowa płyną znikąd
w niczym
od nikogo
do nikogo

życie
tajemnica
sen


"Tajemnica rzeczy?
Skąd mam wiedzieć,
co to jest tajemnica?!
Jedyną tajemnicą
jest istnienie kogoś,
kto może myśleć o tajemnicy".
(Fernando Pessoa)