Lubię wyjść z siebie i usiąść obok. Spojrzeć sobie w oczy lub czterema oczami w dal. Przede mną wiosna jesieni życia, wolna czasoprzestrzeń do usłania różami albo polnymi kwiatami, miodem codzienności, czekoladą zmierzchów, mlekiem świtów i stukaniem korali spadających lat. Dłonią w powietrzu rysuję sobie drzwi. Codziennie otwieram je i przechodzę na drugą stronę. Gdzie wtedy jestem? O niebo dalej...


Translate

Obserwuj Miejsce Spotkań Wymyślonych

Pogoda

dzień
miniatura życia
sploty okoliczności
poematy złudzeń
mroki i zderzenia
zwykłe powtarzalności
w ludzkich istnieniach

jest to i owo
tu i tam jakiś dramat
o którym świat opowiada
w wirtualnych doniesieniach
czasami tam i tu 
komedia

mróz ścina marzenia

otwierasz drzwi
za nimi następne

zamknięte...

na domiar złego
pada deszcz albo
marznąca mżawka
i jakieś lęki nocą
niezrozumiałe
zapewne
z poprzedniego wcielenia

w ciemnościach stycznia
wzdychasz
słońca wypatrujesz 
na próżno

skarżysz się ludziom i Bogu
(czy On w ogóle cię słucha?)

tak... nawet odpowiada:
to jest czas na pogodę
ducha

(foto: net)