Lubię wyjść z siebie i usiąść obok. Spojrzeć sobie w oczy lub czterema oczami w dal. Przede mną wiosna jesieni życia, wolna czasoprzestrzeń do usłania różami albo polnymi kwiatami, miodem codzienności, czekoladą zmierzchów, mlekiem świtów i stukaniem korali spadających lat. Dłonią w powietrzu rysuję sobie drzwi. Codziennie otwieram je i przechodzę na drugą stronę. Gdzie wtedy jestem? O niebo dalej...


Translate

Obserwuj Miejsce Spotkań Wymyślonych

Pójść. Zostać.

Kalosze czekają przy drzwiach.
Bezwiatr zupełny i mżawka tak mała, że prawie jej nie widać.
Chłodna cisza układa do snu te ptaki, które nigdy nie odlatują.
Na bezlistnych gałęziach lekko kołysze się melancholia.
Można pójść.
Na mrokiem zapadający, wilgotny, samotny spacer.
Wejść w szelest opadłych liści,
poczuć komunię mgielnych istot nad cichymi polami,
murmurandum przenikania jesieni w zimę.
Ale można też zostać.
Nie ruszać się z fotela, zapaść się głębiej w poduszki,
w wieczór syty ciepłem z kominka,
zabarwiony rudością płomieni
z lekkim posmakiem pomarańczy i goździków.
To teraz właśnie herbata najbardziej lubi kapkę rumu,
a pierniki w czekoladzie smakują najlepiej.
To teraz właśnie dłonie najbardziej lubią trzymać gorący kubek,
a stopy kochają wełniane skarpety.
Grube. Bardzo, bardzo wełniane. Ciepłe jak wspomnienie wnętrza lata.

To teraz właśnie tak bardzo lubię oczekiwanie na zakwitnięcie hiacyntów.



Dopiero małe liście z bulwy, dopiero zarys zapachu,
ściśnięte kuleczki koloru, ale to aż tyle już przecież jest!
Uparte życie w miesiącu najdłuższych nocy
i dni ze słońcem tak bladym i cieniutkim jak pergamin.

Można pójść. Można zostać.
Można najpierw pójść, a potem zostać.
Po powrocie ciepło domu nagle jeszcze cieplejsze się staje,
rum bardziej rumowy, a fotel jeszcze wygodniejszy.

Zamknąć oczy. Pójść i tam zostać -
gdzie uwertura serca, kołysanie oddechu. 
Abrakadabra świadomego istnienia.
Czarostan.
Niosę go w sobie ostrożnie.
Jak bukiet z dmuchawców.


W kieszeni

Pozwólmy by drzwi się otwierały same.
A także by się zamykały.
Trzeba wychodzić lub wchodzić
przez otwarte lub zamknięte drzwi.
Bez żadnej różnicy.
I wybierać tylko takie, które nie były przeznaczone
do wchodzenia czy wychodzenia.
Albowiem wszystko jest drzwiami,
nawet ten co przed nimi stoi.
Po jednej stronie czy po drugiej.

(Roberto Juarroz)


*   *   *

bramą
przejściem wąskim
szczeliną w murze
furtką boczną
drzwiami wyjściowymi
przeciskamy się

patrzymy
skrawek widzimy
przez swoje okna
ramy
koła romby kwadraty

ograniczenia



a świat wielki
niebo za niebem, za nimi następne
wszystkie w najmniejszej kieszeni Boga



księżyc za księżycem
wielokrotne słońca 
koniec bez początku, początek bez końca

przejść przez próg tak
jak wychodzimy z domu
jeden krok 
a wszystko się zmienia
jeden krok
by zobaczyć inaczej
nic nie burzyć, nic nie budować
tylko wyjść poza
okna, drzwi,
koła, romby, kwadraty
dalej niż świat uzgodniony
dalej niż wszelkie
wszechświaty

a tak blisko
że bliżej się nie da
jet to miejsce w sam raz

w nas




*   *   *

Osho:

Prawda, dobro i piękno są ludzkimi cechami
zamykającymi w ramy boskość,
kktóra sama w sobie nie ma żadnych ram.

Gdy definiujesz Boga, ty jesteś częścią tej definicji.
Bóg jako taki jest niedefiniowalny.

Jeśli dominuje intelekt - boskość przyjmuje kształt prawdy,
okno prawdy, ramę prawdy.
Jeśli umysł jest emocjonalny - boskość staje się pięknem.
Jeśli dominuje działanie, ramą staje się dobro.

Jest też możliwość czwartego sposobu widzenia boskości -
dla tych, którzy wykroczyli w swej osobowości ponad te trzy podziały -
poprzez świadomość.
Wtedy nie patrzysz na niebo przez żadne okno.
Wyszedłeś ze swego domu i znasz niebo bez okien.

Wszystkie religie należą do któregoś z tych trzech typów.
Dlatego ciągle się kłócą.
Budda należy do czwartego typu, mówi:
wszystko to bzdura. Nie kłócicie się o cechy boskości,
kłócicie się o swoje okna.
Niebo z każdego okna jest takie samo.

Najbardziej niezwykłe zjawisko na świecie

Tam, gdzie łączy się lazur nieba
z błękitem morza, jest nasze mieszkanie.
Jesteśmy blisko tego miejsca
i daleko.

Śmierć to brama otwarta na wszechświat.

(Roberto Juarroz)


Umierasz każdego dnia.
To nie jest zdarzenie, które ma miejsce pod koniec 
(na koniec) twojego życia. Śmierć jest procesem.
Bardzo powoli umierasz każdego dnia
i nadchodzi w końcu dzień, kiedy ten proces umierania ustaje.

Śmierć zaczyna się wraz z urodzinami, a nawet wcześniej.
W chwili narodzin masz już 9 miesięcy.

Kiedy świadomość wycofuje się z ciała,
nie opuszcza go nagle, całe ciało nie umiera
w tym samym czasie. 
Świadomość kurczy się wewnątrz i stopniowo opuszcza
każdą część ciała.
Około 9 miesięcy przed śmiercią coś się zdarza.
Będzie to taki czas, jaki upłynął między poczęciem a narodzeniem.
Ci, którzy są świadomi, natychmiast będą wiedzieć,
że coś się przerwało w ośrodku pępka -
zbliża się śmierć.

Świadomość czasu, to świadomość śmierci.
Gdy boisz się śmierci, masz mało czasu.
Lęk nie jest związany ze śmiercią, lecz z czasem.
Lęk dotyczy nieprzeżytego życia - nie potrafiłeś żyć.
Kiedy żyjesz, to nie ma lęku. W spełnionym życiu nie ma lęku.
Jesteś gotowy, choćby śmierć przyszła dziś, jesteś gotowy.
Poznałeś życie. W istocie powitasz śmierć z zadowoleniem,
ponieważ teraz otwiera się nowa możliwość,
otwierają się nowe drzwi, odsłania się nowa tajemnica.

Zatem żyj pełniej i intensywniej.
Nie marnuj życia. 
Żyj tak, aby każda chwila przemieniała się w wieczność.
Wtedy porzucasz poziome, a wchodzisz w pionowe.
Kochaj, a przekroczysz czas.
Wskazówki dalej się poruszają, ale czas staje.

W każdej chwili, niezależnie od tego, co robisz, rób to całkowicie
Małe i proste rzeczy: sprzątając dom, przygotowując jedzenie,
piorąc czy idąc na spcer - rób to całkowicie.
Wtedy nie trzeba medytować. Medytacja to tylko sposób uczenia się,
jak robić rzeczy całkowicie.
Niech życie będzie jedyną medytacją.
Wtedy czas znika, a kiedy znika czas, znika śmierć.
Wtedy nie boisz się śmierci. W istocie, czekasz na nią.
Śmierć to kulminacyjny moment w pełni przeżytego życia,
punkt szczytowy, crescendo.
Przeżyłeś wielkie i małe fale życia. Wtedy nadchodzi największa fala:
umierasz. To też musisz przeżyć w pełni.
Zatem jesteś gotowy umrzeć.
Sama ta gotowość jest śmiercią samej śmierci.
Jeśli jesteś gotowy ją przeżyć, śmierć jest bezsilna.
Jeśli się jej boisz, jest bardzo potężna.

Zacznij być świadkiem.
Idąc ulicą, stań się śwadkiem. Obserwuj idące ciało;
ty, ze swej najgłębszej istoty po prostu patrzysz, obserwujesz.
Nagle pojawi się uczucie wolności.
Nagle zobaczysz, że ciało idzie, a ty nie idziesz.
Czasem ciało jest zdrowe, a czasem chore.
Obserwuj, tylko obserwuj i nagle będziesz miał poczucie
całkowicie innej jakości bycia.
Odczujesz, że nie jesteś ciałem. Oczywiście, jesteś uwiązany do ciała,
ale nie utożsamiony z nim; 
zakorzeniony w ciele, ale zawsze poza nim, przekraczasz je.
Jesteś świadkiem, obserwatorem na wzgórzach... daleko stąd.

Pierwszą medytacją jest oddzielenie siebie od ciała.
Kiedy obserwacja ciała stanie się już bardziej przenikliwa -
zacznij obserwować swoje myśli, umysł.

Wszystko, co można obserwować, staje się od ciebie oddzielone,
nie jest tobą - jesteś obserwującą świadomością,
nagle bez ciała i umysłu.
Czysta świadomość. Po raz pierwszy jesteś.
Przedtem po prostu spałeś i śniłeś - teraz jesteś.
A kiedy jesteś - wtedy nie ma śmierci.
Wtedy wiesz, że będziesz także obserwował swoją śmierć.

Kiedy poznasz, czym jest śmierć, przyjmiesz ją bardzo uroczyście,
powitasz serdecznie - to spełnienie wysiłku
całego twojego życia. Podróż się kończy, wracasz do domu.
W śmierci nie umierasz. To tylko enegia, która była ci dana
poprzez ciało i umysł, uwalnia się i powraca do świata.

Zatem pozostań osadzony w obserwatorze,
cokolwiek robisz, gdziekolwiek idziesz.
Będziesz nowym człowiekiem z życiem, jakiego nie znałeś
nigdy wcześniej: w twoich oczach będzie coś wiecznego,
w każdym geście coś z nieśmiertelnego Istnienia.

Kiedy już wiesz, co to jest życe, a co śmierć -
przekroczyłeś oba. 
Świadek nie jest ani życiem, ani śmiercią,
nigdy się nie rodzi ani nie umiera,
umiera tylko ciało, mechanizm.

To, co chcemy ocalić, na pewno umrze,
a to, co będzie istnieć wiecznie,
będzie istnieć bez naszego wysiłku.

Możesz wyjść z ciała. Możesz wyjść i wejść.
Wedy ciało staje się tylko mieszkaniem.

Gdy przychodzi czas, liść rozluźnia swój delikatny uchwyt
i z wewnętrznym wdziękiem wita śmierć.



Tak musisz uczyć się umierać.
Niech twój uchwyt będzie tak delikatny,
żeby mógł być rozluźniony w każdej chwili, bez walki,
bez chwili zwłoki, ponieważ nawet chwila zwłoki wystarczy,
żeby chybić celu, stracić łaskę śmierci.

Kiedy następuje śmierć, bądź pełen szacunku,
ponieważ śmierć nie jest czymś zwykłym,
to najbardziej niezwykłe zjawisko na świecie.
Nic nie jest bardziej tajemnicze niż śmierć.
Śmierć sięga do samego jądra istnienia, 
a kiedy człowiek umiera - poruszasz się po świętym terenie.
To najwznioślejszy moment.

(Osho. Fragmenty z książki "Podróż w nieznane. O życiu i umieraniu").

*   *   *

Tak oto pokolenia na ziemi
schodzą do grobu
i wyskakują z łona.
Bez uszczerbku trwają
mimo zmian świat odnawiających.
Niczym liście strącone na leśną ziemię
mroźnym wiatrem konającego roku.
Aż do tchnienia
pierwszych źdźbeł trawy nowej wiosny.

(Percy Bysshe Shelley)



Kiedy porusza się życie,
kości śmierci odpowiadają swym ruchem.
Kiedy porusza się śmierć,
zaczynają się obracać kości życia.

Śmierci trzeba zaufać.
Jak we śnie, natura Życia - Śmierci - Życia w najdzikszej postaci
jest tak prosta jak łagodny wydech (koniec) i wdech (początek).
Trzeba tylko zaufać, 
że gdzie jeden się kończy, drugi się zaraz zaczyna.

(Clarissa Pinkola Estés)

Ha, ha, ha

Nie ma klucza w otwartych drzwiach,
choć są szczelnie zamknięte.
Świat jest pełen sprzeczności.

I nagle pojawia się taki Dźwięk, który budzi tęsknotę za Czymś,
czego nie ma z tej strony drzwi, po której stoję.



Jest jak mgła nasycona wilgocią wstającego dnia.
Jak dno pełne pereł.
Jak kropla z matecznika wspomnień.
Dźwięk nieskończenie cichy, choć mocno słyszalny.
Odległy, choć najbliższy, znajomy.
Niepokojący jak przeczucie w snach.

Tęsknota ta miesza się z płynną nostalgią,
z obłokiem duszy, z blaskiem cienia.
Praprzyczyna z praskutkiem, wdech z wydechem,
taniec z bezruchem - wszystko się jednoczy 
i nie ma już więcej nocy ani dnia.
Ani najmniejszego drgnięcia biegunów dwoistości.
Jest Nic Wszystkiego. Dźwięk.
Głośny Kosmiczny Wybuch Śmiechu.
Ha, ha, ha.



Wygodnie

"Mimbla szła przez las i myślała:
"Przyjemnie jest być Mimblą, 
czuję się znakomicie, od góry do dołu".
Mimbla przemierzała moczary, wspinała się na pagórki,
schodziła do głębokich jarów, 
którym deszcz nadał wygląd podwodnych krajobrazów,
szła szybko, a co jakiś czas biegła nawet kawałek,
żeby poczuć, jaka jest lekka i szczupła.
Nie ma nic przyjemniejszego i nic prostszego,
jak czuć się wygodnie.

Można leżeć na moście i patrzeć
jak przepływa pod nim woda.
Albo biegać i brodzić w czerwonych botach po mokradłach.
Albo zwinąć się w kłębek i przysłuchiwać się,
jak deszcz pada na dach.
Bardzo jest łatwo miło spędzać czas".

(Tove Jansson, Muminki)

***

Uwielbiam włóczęgostwo.
Wchodzenie w drogi, które stwarzam idąc.
Mam wrażenie, że niektóre rozwijają się przede mną tylko po to,
abym mogła przejść, a potem zwijają się i znów ich nie ma.
Docieranie do miejsc, gdzie prawdziwe życie
toczy się pod powierzchnią.
To, co widoczne na zewnątrz, ma jedynie odwracać uwagę.
Wystarczy kucnąć, zmrużyć oczy, szeptem zagadać,
a ujawni się.
Potem odejść jak duch, nie zabierając niczego ze sobą
z tej eterycznej przestrzeni,
ani najmniejszego cienia źdźbła trawy.



Wracam na powierzchnię.
Wspinam się na pagórki i schodzę w doliny.
Jak Mimbla. I jak ona - czuję się znakomicie, od góry do dołu :)
Leszczyny sypią orzechami, zbieram pełne garście,
po drodze jem jeżyny i zabieram do plecaka
puchate kapelusze wielkich kani. 
Unoszę dłonie do rozłożystych, dzikich jabłoni -
renety usmacznią placki orkiszowe.
Mijam drzewa figowe z tysiącami dojrzewających fig.
Już wkrótce i do nich ręce sięgać będą.
Pachnące, gorące od słońca figi są wielkim darem tej ziemi.


Włóczęgostwo letnie jest zupełnie inne niż jesienne,
wiosenne czy zimowe, to jasne.
Teraz, w ostatniej fazie lata, czuć i widać
obfitość, dojrzałość, dorodność, pełnię.
To taki dobry czas, aby się tym wszystkim nasycić
i przetransformować, włączyć to w swoje życie,
w swoje ciało, w mgiełkę duszy.
To poczucie, że wszystkiego jest pod dostatkiem,
że wszystko dzieje się w swoim czasie,
że jest dobrze tak, jak jest.
Że ptaki wędrowne szykują skrzydła do odlotu.
Że to, co przyszło, zmierza do odejścia,
aby zwolnić miejsce czemuś innemu.
I że tak zawsze było, jest i będzie.

A potem, znużenie wędrówką pokołysać
na kawałku materiału, pod drzewem.
Wtedy i niebo się buja, i wszechświat cały.
A ja... spadam w czas jeszcze wolniejszy...
W sen nocy letniej. 
Jak dobrze czuć się w sobie wygodnie.



"Czy wiesz, że jedna chwila może być wiecznością?
Ale tylko wtedy, gdy wejdziesz w tę chwilę
i użyjesz jej do przeniesienia pełni siebie w dowolnym kierunku,
na zawsze..."

(Carlos Castaneda)

W spokoju

"Uciszonymi zmysłami odczuwał jakby nikły aromat młodej zieleni,
a tykanie zegara odbierał niby nieustanne powtarzanie jakiejś frazy.
I to nieustanne powtarzanie 
rodziło z wolna w umyśle przysłuchującego się stan, 
za którym było mu tęskno.
Na parę chwil uświadomił sobie niezwykłą prostotę życia, bytu,
i w tej świadomości zawarło się w ciągu tych chwil wszystko,
co go otaczało: chód zegara, życie kiełkującej trawy,
słodka rzewność tego dnia - i on sam.
Było mu tak, jak gdyby jego najskrytsze "ja" rzekło do siebie:
"Oto teraz zasiadam w spokoju", 
wyjaśniając przez to i rozwiązując całą zagadkę bytu".
                            (Z powieści "Słońce życia" (1916), Frans Eemil Sillanpää)



"Każde znaczące miejsce
ma swojego ducha opiekuńczego (daimoniona),
który objawia się w sposób doskonały.
Duch wyjątkowych miejsc pełen jest kwiatów, ptaków i innych zwierząt,
przejawia się w nieskazitelności czynów ludzi tam mieszkających.


Góry swą niewymowną doskonałość ukazują
w lśnieniu niebieskich kwiatów gencjany
i w łagodnym blasku szarotek,
podobnych do kryształków śniegu.

Następujące po sobie warstwy ziemi mienią się
nieopisanym pięknem szafirów i szmaragdów.
Tak jest we wszystkich miejscach na świecie.
To niezmienna zasada".

                                  (D.H.Lawrence)



"Każda ścieżka i dróżka ma swoją wrażliwość i życie psychiczne,
ukształtowana została pod wpływem świadomości tych,
którzy ją wydeptali i którzy nią uczęszczają.


Właśnie dlatego niektóre stare drogi
mają silnie energetyzującą osobowość i mogą pozwolić nam
wznieść się na wyższy poziom istnienia,
czyniąc człowieka otwartym na inspirację
płynącą z ducha tego miejsca".

                                                     (Natalie i Michel Vougt)


***

W spokoju, między kartkami lata, rozmyślam
o drogach cichych lub pełnych kroków, i kurzu przydrożnym, 
tęsknotach i bajkach, kwiatach jednej nocy
i zawiązujących się właśnie żołędziach.
Oto sierpień. Sierpy idą w ruch.
Siano upojnie pachnące.
Pierwsze grzyby, pierwsze odloty ptaków...
Dojrzewanie owoców i warzyw. Zbiory.
Noce chłodniejsze, atłas nieba rozgwieżdżony.
Ja tutaj, a tam, w oddali - góry. Za nimi ocean.
Wokół miejsca ulubione, często odwiedzane.

Płatki lata opadają. Powoli, powoli, prawie niezauważalnie,
ale jednak. 
Zmiany obracają mnie w kole czasu. 
Łagodnie.
Jest ładnie, jest tak ładnie :)





Kto wie, czy te obłoki,
co bezkształtnie o świcie
po niebie suną szerokim,
rozpłyną się w końcu w błękicie?
A przestrzeń wokół, o czym szumi?
Czym wieje?
Może się z nas ona niczym człowiek śmieje.
Tak, trzeba stąd ruszyć.
Pójść w stronę szczytu
i ręce puste podnieść
do błękitu.

                                      (Stevan Raičković)

Nietutejsi

Doświadczanie.
Nie ma życia bez doświadczania.
Życie, od początku do końca, jest doświadczaniem.

Tak skrajnie różne doświadczenia istnieją na Ziemi,
że powstaje odczucie niesprawiedliwości.
Bo porównujemy. 
I z ludzkiego punktu widzenia, porównanie, na przykład, 
umierania z głodu  czy życia w nędzy 
z przepychem i bogactwem
prowadzi do wartościowania i odczucia,
że coś jest lepsze, a coś gorsze.
I że nie ma równowagi, a na dodatek większość doświadcza tego,
co gorsze, trudniejsze.
Między skrajnościami mieści się spektrum doświadczeń ludzi
żyjących na całej rozciągłości tej skali "niesprawiedliwości",
w różnych punktach przestrzeni kwantowej.
To umysł porównuje, poddaje ocenie, wartościuje.
Nie może bez tego żyć. Taka jego natura.
Dopiero wyjście poza umysł pozwala nam zjednoczyć bieguny.
Punkt zero, przekroczenie dualności. 
Jedność. Całość. 
Stanie się Całością to osiągnięcie samego siebie.



Dusza nie wartościuje. 
Dusza doświadcza. Poprzez ciało.
To dusza ma ciało, nie odwrotnie.
To, co jawi się jako niesprawiedliwość czy brak równowagi -
dla dusz, które weszły w przeżywanie takich doświadczeń,
jest ich wyborem. Tego potrzebują, albo wydaje im się,
że potrzebują - to już temat na inne rozważania.


Holograficzny świat.
Iluzja ego, iluzja oddzielenia i utraty mocy, iluzja światła i ciemności,
złudzenie wszystkiego, co jest.
Jeśli rozumiem, że "niesprawiedliwość" jest iluzoryczna,
że to nic innego, jak wybór konkretnych doświadczeń
przez konkretne dusze, wtedy istnieje jakieś wytłumaczenie
dla świata takiego, jaki jest.
Poprzez pryzmat wyborów i doświadczeń dusz.


Może jesteśmy iluzoryczną rasą eksperymentalną, której wszystko wolno, 
działającą w określonych warunkach,
w niezliczonej ilości akcji i interakcji
zarówno na poziomie widzialnym, jak i niewidzialnym?
Jak będą przebiegać doświadczenia takiej rasy
w skali od minimum do maksimum fizycznych i psychicznych możliwości?
Pewien obraz już się jasno zarysował.

Niektórzy, w trakcie, dochodzą do takiego miejsca w sobie,
w którym przypomina im się, że to iluzja, którą można porzucić.
Że kiedyś zgodzili się w tym uczestniczyć, ale można powiedzieć "dość".



Poprzedzone jest to pewnymi zmianami - 
zmianami życiowych przekonań i zasad, 
wylogowaniem się z tych wzorców systemu, 
które już z nami nie rezonują,
poznaniem własnego oprogramowania (system Human Design i Plan Duszy) -
aby lepiej zrozumieć siebie i innych,
schodzeniem z utartego szlaku, odkrywaniem nowego -
wcześniej czegoś nie uświadamialiśmy sobie, aż "nagle" tak.
Klik!
Przekroczenie programów odbywa się poprzez 
odnalezienie siebie w sobie i "przejście za plecami Orła" (C.Castaneda).
Wówczas dopiero, oswobodzeni, przedostajemy się
ku nieskończoności Uniwersalnych Wymiarów. 
(Każdy Wymiar ma inne Energie,
nieprzygotowani nie możemy poruszać się między Wymiarami).
To proces, który dzieje się w każdym z nas we właściwym czasie.
Nowe myśli generowane są poprzez sygnały
z częstotliwości, w które wchodzimy, gdy zmieniamy wibracje.
Najczęściej potrzebny jest potem pewien okres
wewnętrznego przepracowania tego, co się pojawiło,
trans-formacja.
Przyzwyczajenie się do nowego poziomu istnienia we własnym życiu.
Tym, albo już następnym...

Naukowcom wciąż objawia się coś mniejszego od tego,
co już uznali za najmniejsze. 
I coś jeszcze większego od największego.
Granice stale przesuwają się, ale czujemy, że dla człowieka istnieje
pewien skraj poznawalności, poza który nie da się wyjść.
Jak zatem ma się Bóg naszego Wszechświata
do Źródła Wszystkiego Co Jest?
Skoro potrafimy uznać, że takie Źródło istnieje,
to pewnie istnieje Coś, co w ogóle jest poza zasięgiem naszego umysłu.
Poza wszelkim zasięgiem.
Nie da się nawet o tym w żaden sposób pomyśleć,
ani tego odczuć. 
Niepoznawalne.
Może właśnie TO powoduje, że idziemy wciąż dalej,
poprzez nowe odkrycia - ku zdumieniu, ku zachwytowi,
ku nieskończoności pomnożonej przez wieczność.

"Bądz jak drzewo i pozwól martwym liściom opadać" (Rumi)



Bo tutaj zawsze będzie jakiś początek i jakiś koniec,
jakieś bliżej i jakieś dalej, jakieś wyżej i niżej.
Jakiś rozwój ponad rozwojem.
Narodziny i umieranie.
Sceneria dla naszych doświadczeń, iluzje ziemskiego programu.
A my przecież nietutejsi...

*


"Troski i radości świata wyskakują z tego samego
czarodziejskiego kapelusza iluzji.

Przeciwieństwa uzupełniają się wzajemnie,
a na wyższym poziomie świadomości zostają przekroczone.

Przez całe dni i noce "ja" kreuje rzeczywistość
nazwaną przez nas jawą i snem.
W tej rzeczywistości sen o kimś, kim myślimy, że jesteśmy,
przesłania nam to, czym jesteśmy naprawdę".

(Marcel Messing)


Idąc wolno

"Stawanie się wymaga czasu:
na przemyślenia, na zastanowienie się,
na dokonanie twórczego wyboru,
na wydostanie się z krępującego nas kokonu,
na oczyszczenie naszej szafy,
na zmycie psychicznej pajęczyny -
na dotarcie do sedna naszej indywidualności".

(Sarah Ban Breathnach)


*

idąc wolno, wolniej niż zwykle
gdzieś pogubiłam wszystkich kapłanów
sama już teraz wypełniam życie
istotą tego co nie jest i jest
niebo już jakby zdjęte z ołtarza
znikły zasłony przekonań i wierzeń
swobodnie pada mój deszcz

sucha koszula, gdy ziemia wilgotna
zwykłe czynności i oddech jak zwykle
i bicie serca wierne jak pies
wewnątrz wszystkiego tego, co zwykłe
wiele się we mnie niezwykle zmienia
podczas gdy tylko na zwykłym stole
przekrajam w ciszy zwykły chleb


"Ludzie zmieniają się
i zapominają sobie o tym powiedzieć".

(Lillian Hellman)

Wyspy

Szczęśliwe kobiety mają swoje wyspy...

(foto:net)

"Każda prawdziwie królewska kobieta posiada tajemny kraj,
dla niej bardziej rzeczywisty niż ten blady zewnętrzny świat.
O północy, gdy cisza w domu zapada,
odkłada igłę lub książkę i udaje się tam, nie widziana.
Zamknąwszy oczy, 
improwizuje bramę o pięciu kratach wśród wysokich brzóz, 
buduje sklepienia, w posiadanie bierze.
Potem biega lub fruwa, lub konia dosiada
(koń kłusem przybiegnie, aby ją powitać).
I podróżuje tam, dokąd zapragnie.
Potrafi trawie kazać rosnąć, 
lilie rozwinie w kwiat pod swym spojrzeniem, 
pozwala rybie jeść z ręki.
Pobudowała wioski, założyła gaje, wydrążyła doliny,
by potoki płynąć mogły chłodne od zatoki okolonej lądem.
Nigdy nie śmiałem mojej miłej pytać o rządy jej królestwa
lub jego geografię. Ani nie wszedłem za nią między brzozy,
nigdy nie przestąpiłem bramy, aby wpatrywać się we mgłę".

(Robert Graves)


*     *     * 



coraz więcej spraw
porzucam po drodze
by lekko wejść w ciszę
między sercem a zmierzchem

w koronach drzew
jestem królową swojego nieba
w kropli rosy widzę
że oczy mam nadal niebieskie
gdy świat się wali
podnoszę go z gruzów uśmiechem
kamieniem o kamień
rozniecam gwiazdy
w lesie mam starą
huśtawkę z deski



odkrywam sekrety polnego kurzu
i tajemnice życia mego jesieni
lubię iść sama, wolnym krokiem
wolniej niż obrót Ziemi

i nic, nic nie mija
wszystko się tylko stale zmienia

wieczny jest czas niebieski


"Nie jesteś kroplą w oceanie.
Jesteś całym oceanem
zawartym w kropli".
(Rumi)

Miejsce

jest takie miejsce na świecie
gdzie możesz dotknąć spokoju
gdzie cisza dzwoni na dobrą noc
a liście drzew sennym szemraniem
na trawie rozkładają mi
koc

jest takie miejsce na Ziemi
gdzie w dzbanie woda deszczowa
we włosach słońca rdzawe lśnienie
są sowy, i szepty znikąd, a gdy znikają
zostają ich drżące
cienie

jest takie miejsce na świecie
gdzie Księżyc pyta: - jak zdrowie?
jak się miewają twoje spódnice?
duch radości plącze tu czasu zwoje
jest takie miejsce na Ziemi

moje


Coś

coś, czego szukam
zapomniane
jest we mnie
i nie istnieje nigdzie indziej
jest jak odległe
przeczucie w snach
jak klucz który otwiera
 przejście w powietrzu
możliwość pulsująca
gdzieś w głębi natchnienia

klejnot we wszechświecie
wieczny kwiat

gdy wiatr całkiem już zatrze
moją pamięć
wtedy właśnie sobie przypomnę
gdzie jest to miejsce
w którym ustają słowa
myśli
i czas