Lubię wyjść z siebie i usiąść obok. Spojrzeć sobie w oczy lub czterema oczami w dal. Przede mną wiosna jesieni życia, wolna czasoprzestrzeń do usłania różami albo polnymi kwiatami, miodem codzienności, czekoladą zmierzchów, mlekiem świtów i stukaniem korali spadających lat. Dłonią w powietrzu rysuję sobie drzwi. Codziennie otwieram je i przechodzę na drugą stronę. Gdzie wtedy jestem? O niebo dalej...


Translate

Obserwuj Miejsce Spotkań Wymyślonych

Ten dzień

niech ten dzień
nigdy się nie kończy
albo niech o zmroku
stale zaczyna się od nowa –
pomyślałam
rozsuwając zasłony na balkon...

to nie był taki „zwykły” dzień
ani ot, taki sobie zwykły balkon 
po drugiej stronie
ocean, ocean, ocean
rozlany w nieskończoność
u brzegu haftowany
białą koronką fal

niech ten dzień
nigdy się nie kończy –
pomyślałam
patrząc na spokojne wody
i w głąb siebie

i tu, i tam panuje
nieodgadniona dal




 


NAD ATLANTYKIEM, COSTA DE LA LUZ
okolice Kadyksu

Myśli o tobie

światło budzi się w szmaragdach
rozrzuconych po plaży
taki jest tu każdy świt
który oglądam z wysokości
słów pisanych patykiem na wodzie

o tej porze na piasku
nie ma żadnych śladów
bo jeszcze nigdy nie było
tego właśnie dnia
tej słonej kropli na brzegu oka

leżę na skraju fal
byłam tu sama dopóki
nie przyszły myśli o tobie
teraz pragnienia pękają
jak dojrzałe owoce