Lubię wyjść z siebie i usiąść obok. Spojrzeć sobie w oczy lub czterema oczami w dal. Przede mną wiosna jesieni życia, wolna czasoprzestrzeń do usłania różami albo polnymi kwiatami, miodem codzienności, czekoladą zmierzchów, mlekiem świtów i stukaniem korali spadających lat. Dłonią w powietrzu rysuję sobie drzwi. Codziennie otwieram je i przechodzę na drugą stronę. Gdzie wtedy jestem? O niebo dalej...


Translate

Obserwuj Miejsce Spotkań Wymyślonych

Aż po brzeg dnia

Mam znakomitego kompana do wypraw,
gdziekolwiek bądź.

Nigdy nie bolą go nogi, nie traci sił, humoru ani fantazji.
Wejdzie na najwyższą górę, a potem, jeśli trzeba -
wciągnie mnie :D
Wczołga się do najgłębszej dziury, wykopie na plaży jezioro,

będzie się turlał z wydmowych górek jak piłka, 

zbuduje mosty z desek wyrzuconych przez fale, 
wychlapie prawie całą wodę z oceanu 
i podrzuci do nieba co się da.
Wnuś.
Wychowany bez sterty plastikowych zabawek
i bez elektronicznych gadżetów,
bez telewizji, gotowych bajek i scenariuszy -
jest nieustająco kreatywnie zmotywowany.
Patyk, kamyk, szyszka, kłębki trawy
i ulubiona świnka to najlepsze zabawki.

No to gdzie dziś poszukamy natchnienia
i sprawdzimy czy wiosna budzi już kwiaty?

Wybór pada na morze.
Gdy dojeżdżamy, ruszamy na kilkugodzinną wycieczkę.
Jest pięknie. Duża fala, chmury kłębiaste, bez wiatru.
Wszystkie plaże nasze, bo nikogo nie ma.


Tylko mewy, od czasu do czasu
zagarniają w rozpostarte skrzydła wieczny eter.


Wspinamy się ostro pod górkę,
przez drapaki jakieś i chaszcze broniące dostępu
do kwiatów, w które mały nos chce się koniecznie wtulić.


Potem w dół.
Dobrze, że mnie nie widać przy tym schodzeniu, ufff :D


Idziemy dalej, między skały,
tam, gdzie dobrze słychać odgłosy rzucanych w górę
i spadających kamyków.


Gdy tak szliśmy, podskakując, podśpiewując, podrzucając...



chmury, które przyglądały się nam z jednej strony nieba
przestraszyły się chyba kija i uciekły,
a błękit, lazur i wszelakie inne odcienie niebieskości
niepodzielnie zapanowały tak na górze, jak i na dole.


Długo jeszcze chodziliśmy, gadając ze sobą, skałami, falami,
czasami milcząc... my, beztroscy, bezczasowi,
bezmiernie zadowoleni :)


...chłonąc wszystkimi zmysłami te niebieskości
przeplatane białymi koronkami fal,
te skaliste cienie, te mokre szarości piasku...



i nie zapominając o celu naszej wyprawy -
poszukiwaniu wiosny


aż w końcu słońce zaczęło swój cowieczorny spektakl...





Podglądaliśmy przez okienko dawnej cabañi na wzgórzu,
a właściwie tego, co z niej zostało -
dwóch malowniczych ścian, świadków tego starego,
kamiennego domu.




A gdy już zachwyt, kolory i radość życia
wypełniły nas aż do szpiku kości,
aż po kołysanie w głowie,
aż po brzegi gasnącego dnia -
daliśmy upust naszej radości...






i gdy ostatni taniec aborygena został pośród perlistego śmiechu
odtupany, wyskakany, odtańczony
w dzikim, pierwotnym wirowaniu z Ziemią


mały chłopiec w końcu zamilkł, znieruchomiał
i w nabożnej ciszy pożegnał dzień...



A moja wdzięczność za takie chwile
sięga zachodzącej, płomiennej kuli,
a nawet dalej...

Sakralne urodziny

trwają kilka dni.
To czas świadomej, głębokiej, wewnętrznej celebracji 
rocznicy pojawienia się na Ziemi.
Oto zaczyna się nowy rok.

Dobrze jest zadbać o to, aby zarówno ten dzień, 
jak i kilka dni poprzedzających i następujących po nim, 
było okresem szczególnym, wyjątkowym,
różniącym się od codzienności.
By barwy były bardziej nasycone i wyraziste.



Energetycznie jest to czas przełomu -
gdy coś dochodzi w nas do punktu wyjścia i przekracza go.
To coś jest jak mgiełka między przeszłością a przyszłością,
jak pulsująca membrana oczekująca co roku w tym momencie
na nasze pojawienie się, by natchnąć nas 
na dalszą podróż, oczyścić, uświęcić.
To coś jest jak opadające kartki z kalendarza,
jak sznur pereł odmierzający nasz czas,
podczas gdy my wiemy jednak, że czas nas prawdziwych
nie dotyczy.



Sakralne urodziny to zwycięstwo życia
nad nieżyciem.
Jeśli czujemy wdzięczność, zachwyt, spokój, harmonię,
jeśli jesteśmy w pulsie Ziemi, w przebudzeniu do oddechu,
w trybie nieautomatycznym, a obserwującym,
przemieniającym, pranicznym, czującym -
jesteśmy w życiu.

Wiele ludzi żyje, ale są w stanie nieżycia.
Śnią sen, są onirycznie zmatriksowani, 
energetycznie wymiksowani z cudu samoświadomości.
Tymczasem góry nie są tylko górami, 
chmury nie są tylko chmurami, 
drzewa to coś więcej niż drzewa w potocznym pojęciu.



Gdy ta świadomość jest w nas - jesteśmy w życiu.

Sakralne urodziny to ceremonia odrodzenia się Ducha w nas.
Żywiołów w nas. Galaktyk, gwiazd, słońc i księżyców,
drzew, kwiatów, pyłków, drgnień liści, poruszeń duszy.



Gdy powracamy do świadomości własnej mocy,
uruchamiamy przepływ,
wypływamy naszą wodą na niezmierzone fale Wszechświata
i czynimy tam dobro -
zostaje to w nas zapamiętane, 
każda kropla deszczu w nas będzie o tym padać
i każdy promień słońca w nas będzie o tym świecić -
bo wydarzamy wtedy sakralne urodziny.



Gdy rozkwitamy w sobie stan emocjonalnej wiosny,
a smutek i melancholię jesieni umiemy rozsmakować 
do ostatniego opadniętego liścia,
do ostatniej wybłoconej kałuży -
jesteśmy w pełni.

Gdy blask dnia zobaczymy w gwiazdach
albo w mlecznej poświacie księżyca,
a czerń nocy - w głębokiej dziupli drzewa w samym środku dnia -
jesteśmy w pełni.



"Urodziny - wspaniały dzień, pełen prawdziwych przyjemności,
prostych radości, kontemplacji,
podsumowań i świętowania.
Warto odróżnić ten dzień od innych w kalendarzu.
Stworzyć własny rytuał, by zapamiętać rok, który odszedł
i rozświetlić drogę dla nowego, nadchodzącego.
Usiądź i porozmyślaj nad twoją osobistą podróżą.
Być może potrzebujesz kilku samotnych godzin,
aby uczcić głębokie zmiany, jakie zaszły w tobie
i twoim życiu".
(Sarah Ban Breathnach)




"Każde urodziny są kamieniem milowym w naszej podróży.
Znów otrzymujemy 365 lekcji Prawdziwego Życia.
I warto to świętować w wielkim stylu".
(Sarah Ban Breathnach)


"Nie stajemy się starsze z każdym rokiem,
ale stajemy się nowe każdego dnia".
(Emily Dickinson)

Kręgów moc

Jakiś czas temu
kobiety założyły spodnie i koszule,
obcięły włosy i uznały, że też mogą rąbać drewno,
polować (na cokolwiek), nosić ciężary i prowadzić autobusy, 
politykować i rządzić.
Delikatna kobiecość
stała się oznaką poddania, słabości i niezaradności.
A kobiecość w kobiecie nieużywana - zanika.
Ale na jej miejsce wkracza co innego, bo natura nie znosi próżni.
Co? 
Na to pytanie każda niekobieca kobieta
musi odpowiedzieć sobie sama.

Kobiety mocno wrażliwe, 
subtelne, muślinowe, atłasowe, koronkowe, 
bławatkowe, ażurowe, o duszy plecionej z puszków dmuchawca, 
wciąż naturalnie połączone ze wszystkim, co żyje. 

Kobiety silne, niezależne, bezwzględne,
samowystarczalne, nie gniotsa - nie łamiotsa,
z napędem na cztery koła.
Dowodzące, przewodzące.
Czołgi. 

Czujecie różnicę? 

Do niektórych przychodzi już opamiętanie, olśnienie, zrozumienie, 
że nie tędy droga.
Przynajmniej nie ich droga. Już nie ich.
Porzucają dobrze płatną pracę w korporacji,
szukają domu poza miastem i przenoszą się tam -
same, albo z całą rodziną.
I zaczynają rozwijać swoje prawdziwe pasje -
szyją, tkają, gotują, szydełkują, malują, 
zajmują się ceramiką, robią makramy, zabawki, mydła,
pieką chleby, pielęgnują dom i ogród. Odżywają.  
Głęboko w sobie udaje im się zwolnić przestrzeń
przynależną Mężczyźnie, odciążyć ramiona i stopy,
otworzyć się na duchowe pole żeńskie.

I okazuje się, że niezwykle przyjemnie jest zrezygnować ze spodni, 
rozgościć biodra w zwiewnych sukienkach i spódnicach, 
poluzować zapędy Zosi Samosi, zająć umysł i ręce kobiecymi czynnościami, 
zrobić coś, co robią tylko kobiety - na przykład zamotać sobie
 Motankę (zobacz tutaj)
albo poszeptać z trawami na wietrze. 
Mieć czas poczytać książkę, ułożyć kwiaty w wazonie, 
odczuć energie i kolory nowego dnia, spokojnie wypić kawę lub 
oświeconą filiżankę herbaty (zobacz tutaj)
delektując się przy tym kruchym ciasteczkiem zjedzonym z rozkoszą 
i bez poczucia winy. 
Własnoręcznie upieczonym.
Mieć czas pójść do lasu i poleżeć pod drzewem,
pooddychać razem z nim, we wspólnym rytmie, we wspólnym spokoju 
przeplatanym pneumą wiatru i skrzypieniem kory.


Na gołej ziemi napełnić kielich łona niezniszczalną energią
Pramatki. 
I wracać tam, stale tam wracać - do Domu w lesie,
między drzewa żywe i zwalone, już na etapie transformacji,
gdzie igły sosnowe szyją patchwork naszego leśnego tchu,
westchnienia, spojrzenia, zamyślenia...



Gdy już to wszystko zacznie się dziać, 
kolejno objawiają się nowe puzzle w tej układance.
Różne dla różnych kobiet, ale dla tych jedynie,
które mają impuls, pragnienie, dojrzałość do tego,
by użyźniać i pielęgnować swoje Pole Kobiecości.
By wzrastać na nim i kwitnąć, cichnąć i odpoczywać,
obumierać i rodzić się na nowo.
I gdy już pewna ilość kobiet w jakimś miejscu
staje się duchowo gotowa - wspólnie dostaje coś nowego, 
coś, co wydostaje się z pamięci komórkowej na światło dzienne 
i materializuje się. 

I tak oto jakiś czas temu zaczęły przenikać do polskich kobiet
Kręgi. 
Kręgi, które zataczają coraz szersze kręgi. 
Słowiańskie Kręgi (Ćwiczenia) dla Kobiet.
Gimnastyka Słowiańskich Czarownic.
Słowiańska Gimnastyka dla Kobiet.

Odkryta na ziemiach białoruskich, 
przekazywana tam z pokolenia na pokolenie.

27 ćwiczeń czyli kręgów.
Spośród nich wyłania się zestaw indywidualny
siedmiu ćwiczeń wyliczonych na podstawie daty urodzenia -
to energie szczególnie aktywne w dniu naszych urodzin.
Jedno ćwiczenie główne - rodowe, o wiodącej wibracji
i 6 ćwiczeń towarzyszących mu, mających na nas
zasadniczy wpływ.
To są te aspekty, te obszary, te sprawy,
które dusza wybrała sobie do przepracowania,
te energie, którym trzeba przyjrzeć się ze szczególną uwagą.
One odkrywają pamięć rodu w nas, 
nasze  możliwości, zdolności i talenty,
również blokady, trudności i zahamowania.

Ćwiczenia połączone są w trzy grupy, po 9 kręgów,
przynależnych do trzech światów:

Górny Świat, Prawia - byt nadrzędny, sprawcza siła świata,
wyższe energie, myśl twórcza, bogowie.
Sfera niewidzialna i w dużej mierze - nieświadoma.
Korona. Kiełek.
Ciało mentalne.
Świat inspiracji, wysyłania intencji i siania ziaren, 
snucia marzeń i kreowania ich w przestrzeni niematerialnej,
sfera myśli i przemyśleń.
Ćwiczenia wykonujemy na stojąco, często stojąc na jednej nodze.
Jeśli trudno nam utrzymać w tej pozycji równowagę, 
oznacza to, że i w życiu nam jej brakuje.

Średni Świat, Jawia - rzeczywistość przejawiona,
świat fizyczny, namacalny, ludzie.
Uczucia i emocje. Uziemienie.
Gromadzenie energii potrzebnej do życia, działania, dziania,
bycia tu i teraz.
Pień.
Ćwiczenia wykonujemy na kolanach.

Dolny Świat, Nawia - świat przodków, kraina duchów
i rzeczy nadprzyrodzonych, królestwo zmarłych.
Archetypy i żywioły.
Wydatkowanie energii, konsekwencje działania, odpowiedzialność za skutki.
Korzenie. Kępa.
Ćwiczenia wykonujemy na kolanach i na łokciach.

Każdy z 27 kręgów ma swój własny symbol, intencję, obszar działania.
Symbole pochodzą głównie z tradycji haftu słowiańskiego -
ich zadaniem była ochrona, harmonizowanie, 
wspieranie zdrowia, pomyślności, miłości, 
trwałości w związkach, itp.

Podczas wykonywania ćwiczeń widzimy,
których z nich ciało "nie lubi", czyli gdzie są blokady,
a gdzie - wręcz przeciwnie - energia płynie bez przeszkód
i jest nam tak dobrze, że mogłybyśmy w tej konkretnej pozycji
trwać bez końca.

Wykonując ćwiczenie łączymy w sobie
element fizyczny, bo pracuje nasze ciało
i sferę psychiczną - bo pracuje w nas niematerialny symbol
z zakodowaną w nim intencją.
Nasza kobiecość pulsuje - miednica, biodra, brzuch,
uda, piersi na nowo odżywają w rodowym tańcu
poprzez swoją własną indywidualność i niepowtarzalność.
Układ hormonalny uspakaja się i odzyskuje równowagę,
węzły chłonne, tarczyca i grasica odczuwają dobroczynny
przepływ strumienia spokojnej kobiecości,
dusza podłącza się pod mandalę zasobów systemu rodowego.
Nasz Ród wiele już wypracował, możemy z tego skorzystać
dokładając własne cegiełki do wspólnej rod-ziny,
rod-zenia, przy-rod-y.


Techniki wykonywania ćwiczeń nauczyłam się z filmików Małgosi,
która jest Certyfikowaną Nauczycielką Gimnastyki Słowiańskiej
w tradycji białoruskiej:

Małgosia ma również swoją stronę:
http://metamorphosis.gs/
Publikuje tam swoje przemyślenia, objawienia i olśnienia 
związane z Gimnastyką Słowiańską.
Bardzo inspirujące.
Małgosia pisze, między innymi, tak:

"Gimnastyka słowiańska działa na wszystkie ciała kobiety,
na jej całą istotę. Zmienia się ciało fizyczne,
a za tym również ciało psychiczne, emocjonalne,
mentalne, duchowe. Zmienia się ciało energetyczne.
Zmienia się cała istota kobiety.

Gimnastyka otwiera serce.
Bardzo oddziałuje na pas bioder oraz klatkę piersiową,
a zatem na łono i serce kobiety, czyli dwa miejsca
najważniejsze dla nas kobiet.
Tam znajduje się cała nasza mądrość i wiedza.
Docieramy do prawiedzy i praprzyczyny wszystkiego,
co nas otacza. Dzięki temu inaczej patrzymy, widzimy,
czujemy i w konsekwencji działamy.

U niektórych kobiet zmiany są bardzo szybkie i spektakularne,
a u innych wolniejsze i bardziej subtelne,
ale zmiany ZAWSZE są.
W kontakcie ze swoim ciałem, ze swoją kobiecością
naprawdę dużo się może zadziać.
Właściwie to nie znam kobiety, która nie zmieniłaby się
ćwicząc gimnastykę".

Małgosia prowadzi stacjonarne warsztaty, jak również zajęcia on-line.
Są też u niej dostępne przepiękne karty 
ze słowiańskimi symbolami i opisem ćwiczeń.



Gdy zaczęłam ćwiczyć z kartami - odczułam wielką różnicę.
One są Przewodnikami po Światach Kręgów.
Skupiają naszą uwagę na chwili obecnej, na uważności
i ważności tego, co dzieje się wewnątrz kręgu, gdy ćwiczymy.
Zainspirowały mnie do jeszcze głębszego przekopania 
mojego pola kobiecości i odkrywam tam coraz więcej diamentów.
I na tym swoim polu symbolicznie wyrysowałam kręgi -
a w każdym pozostawiłam symbol z intencją.
Gdy teraz wchodzę do kręgu - mocno czuję jego wibrację,
ciało poddaje się pozycji ćwiczenia, a serce promieniuje intencją.
Łączę się z polem mojego Rodu.
Łączę się ze wszystkimi Słowiankami,
które kiedykolwiek na przestrzeni dziejów
zaistniały w tych kręgach - ćwiczyły, ćwiczą i będą ćwiczyć.

Małgosiu - dziękuję :)


*  *  *

"Tradycja Słowian to niesłychany upór w trwaniu 
przy swoim NIEZMIENNYM zdaniu i na swoim NIEZMIENNYM miejscu 
oraz współbrzmienie z Przyrodą. 
Język Słowian niesie w sobie zapis owego trwania 
i całej przeszłości i więzi z przyrodą, 
jest to język, który ocalił Pamięć Starożytności 
wymazaną całym narodom w sferze Świadomości, 
język który ocalił zapis Wiary Przyrodzonej Prasłowiańskiej 
i język który rozniósł ją po świecie.

Wiara Przyrodzona Słowian  
jest najmocniej wrośnięta w Przyrodę 
i dała nam w spuściźnie KLUCZ do Indywidualności Osobowej, 
Klucz do poczucia Boskości, 
Klucz do poczucia Wolności, 
Klucz do kontaktu Osobistego z najwyższymi Energiami Wszechświata.
Ten cały szereg Kluczy jest naprawdę unikatem w skali Świata (...)"

(Czesław Białczyński)



"Dwadzieścia siedem gimnastycznych póz (figur) 
staje się osobliwym kluczem, pozwalającym wszystkim kobietom 
połączyć się z niebiańskimi siłami, czerpiąc z nich energię i korzystać z niej. 
To pozy z tak zwanego «banku wiedzy» i «poświęconych» temu znalezisk - 
przodkowie Słowianie właśnie w taki sposób 
zaszyfrowali swoją wiedzę dla przyszłych pokoleń".
(Gienadij Adamowicz)