Lubię wyjść z siebie i usiąść obok. Spojrzeć sobie w oczy lub czterema oczami w dal. Przede mną wiosna jesieni życia, wolna czasoprzestrzeń do usłania różami albo polnymi kwiatami, miodem codzienności, czekoladą zmierzchów, mlekiem świtów i stukaniem korali spadających lat. Dłonią w powietrzu rysuję sobie drzwi. Codziennie otwieram je i przechodzę na drugą stronę. Gdzie wtedy jestem? O niebo dalej...


Translate

Obserwuj Miejsce Spotkań Wymyślonych

Wędruję wewnątrz piękna

 Zaraz pójdę w dół, ku plaży i będę tam długo.
Wracam tu znów i stale,
bo to miejsce ulubione.



Wędruję i wędruję, długo i daleko...
klifem, bezdrożami, płowymi ścierniskami,
pozdrawiając mijane cienie, głazy, kamienie, samotność...




... i gdy na chwilę przysiadam,
zmęczenie skrapla się we mnie
i wsiąka w ziemię.


Bezczas wyłania się z pęknięć w skałach -
skałach, które mają ponad 100 milionów lat.
Onieśmiela mnie to.
Chciałabym zobaczyć to miejsce
za kolejne sto milionów lat.







Fale nieustannie snują opowieści,
nie ma tu ciszy,
ale we mnie tak, i gęstnieje.
Gdzieś są ludzie, ale nie tutaj.
Czuję, jakbym była sama na świecie
i to poczucie dreszczem przenika mnie na wskroś.







Ale jednak nie jestem sama -
ze środka przestrzeni przelśniła się mewa.
Przecina niebo na pół.


Mój duch dogania ją
i przez chwilę lecimy razem.
Uśmiechamy się do siebie, wolne i szczęśliwe.
Pamiętaj, nieskończoność jest w nas - mówi.


Potem na plaży znajduję białe pióro. 
To jest moje pióro.
Jestem mewą.

A ty - kim jesteś, kiedy jesteś sobą?