Lubię wyjść z siebie i usiąść obok. Spojrzeć sobie w oczy lub czterema oczami w dal. Przede mną wiosna jesieni życia, wolna czasoprzestrzeń do usłania różami albo polnymi kwiatami, miodem codzienności, czekoladą zmierzchów, mlekiem świtów i stukaniem korali spadających lat. Dłonią w powietrzu rysuję sobie drzwi. Codziennie otwieram je i przechodzę na drugą stronę. Gdzie wtedy jestem? O niebo dalej...


Translate

Obserwuj Miejsce Spotkań Wymyślonych

Żyjmy

   życie  niczym podróż
niczym wielki lot 
mamy czas od startu do lądowania

co będzie potem, 
dowiemy się każdy w swoim czasie

a póki co - 
zmieniają się lata, krajobrazy, kierunki,
towarzysze tej wyprawy

żyjmy tak, abyśmy w końcu kiedyś zdołali
unieść się na własnych skrzydłach



domyka się brama
numer dwa tysiące jedenaście
w ciemnościach grudniowej nocy
nam akurat
udaje się przejść dalej

tuż przed północą
zanim wystrzały
wystraszą tych wszystkich
którym obojętny jest upływ czasu
zanim ruszą z posad
korki szampana
w tej ostatniej chwili
starego roku
uśmiechnij się
do swojego życia
za to tylko, że jest

niczego sobie nie obiecuj
aby uniknąć rozczarowań

gdy odstawisz kieliszek
radosnym zawrotem głowy
powitaj nowy rok

Jesienna Andaluzja

  Niektórzy jesienią zbierają jabłka i gruszki...
a ja zbieram... pomarańcze,
które właśnie dojrzewają
w całej swojej pomarańczowości :)


Dziś było 20 stopni i słonecznie.
Potem nagle z gór zeszły chmury kłębiaste.
Spadł deszcz, który zniknął równie szybko,
jak się pojawił.
Wtedy podrzuciłam wysoooko w górę
jedną z moich pomarańczy.
Zawisła na niebie, rozpromieniła się z radości,
a zawstydzone słońce otarło z oczu
resztkę deszczu
i zalśniło w całym swoim jesiennym majestacie.

Andaluzyjski listopad pachnie pomarańczą.

Nie tylko. Poza tym.

nie jestem tylko kobietą
jest we mnie pył gwiezdny
który tylko czeka, aby mnie
rozsypać
pośród miejsc, które wskażę
choć on od zawsze wie
gdzie to jest
bo już tam był

nie jestem tylko kobietą
jest jeszcze dziwna muzyka
brzmiąca echem
niepamiętnych spraw
wydarzeń z innego życia
innej pani

nie jestem tylko kobietą -
jest we mnie leniwy kot
zdumiona dniem sowa
wilczyca, którą oswajam
późną jesienią chrapiący niedźwiedź

poza tym cisza


Zapomnienie


dom na wzgórzu
z kamiennym kręgiem
w całym ogrodzie stare skrzaty
strącają liście
strącają w zapomnienie

wzgórze za wzgórzem
wichrowe wrzosy, fiolety lawendy
tyle czasu faluje na wietrze
malują się polne drogi
malują się w zdumienie

kamień na kamieniu
mchy na pniach
szyszki na gałęziach
w igłach strach
że nie wróci już, nie będzie

nie będzie już młodości
dni długich, kwiatów wszędzie
co było już nie wróci
do domu na wzgórzu
ani we wrzosach, ani w lawendzie

(Las Castillas niedaleko Madrytu, 
dom utracony, 2010)



Łąki

zatrzaśnięta w czerwieni łąki
nie szukam wyjścia do świata
przyglądam się małym sprawom
wielkiego życia w trawie

niebo skręca w kierunku maków
mrówka po ręce mnie głaszcze
później wrócę do życia, później
bo teraz z Bogiem się bawię


Powrót

za jakiś czas
powrócę
na tamten świat

nie zabiorę niczego

może jedynie
zapach lata



Tak, lubię cztery pory roku:
lato, lato, lato, lato :)

Noszę w sobie emocjonalne lato.
Gorący wiatr jest moim sprzymierzeńcem.
Czereśnie, maliny, porzeczki, brzoskwinie, jagody, arbuzy,
truskawki i poziomki - pokarm dla mnie doskonały.





Jedna warstwa lekkiej sukienki
i pozłacana słońcem skóra.
Nagrzane kamienie.
Pył polnych dróg.


To wszystko pachnie latem.
Na zawsze.