Lubię wyjść z siebie i usiąść obok. Spojrzeć sobie w oczy lub czterema oczami w dal. Przede mną wiosna jesieni życia, wolna czasoprzestrzeń do usłania różami albo polnymi kwiatami, miodem codzienności, czekoladą zmierzchów, mlekiem świtów i stukaniem korali spadających lat. Dłonią w powietrzu rysuję sobie drzwi. Codziennie otwieram je i przechodzę na drugą stronę. Gdzie wtedy jestem? O niebo dalej...


Translate

Obserwuj Miejsce Spotkań Wymyślonych

Bez świąt

" Istnieje zło, które mi nie szkodzi,
jak i dobro, które mi nie służy".
(Leonardo da Vinci)


Te słowa to, dla mnie,
najgłębsza głębia mądrości życiowej.
Długo nad nimi medytowałam.
Nad iluzją dobra i zła
Nad iluzją dualności.
Bo to, co wydaje się dualnością, 
to jedynie inne natężenie tej samej jakości.
Trucizna w dawce homeopatycznej leczy.
Najlepszy produkt w zmasowanej dawce zabije nas.
Nawet wodę można przedawkować ze skutkiem śmiertelnym 
(przewodnienie hipotoniczne).


Patrzę na kolory nadmorskiego nieba
i wiem, że świat się zmienia,
bo świat nie będzie wiecznie powtarzał tego samego.
Ile razy świat może obchodzić "święta"?
(Mnie to już nie obchodzi).
Ile razy może przyglądać się powitaniom "nowego roku"?
Ile razy trzem dniom "świąt" będzie towarzyszyć 
trzymiesięczne zawirowanie?
(Świąteczne błyskotki zaczynają się pojawiać
już z końcem października i żyją aż do końca stycznia...)



Świat nie będzie trwał wiecznie w takiej postaci,
do jakiej się przyzwyczailiśmy.
Przedszkole, szkoła, studia, ślub, dzieci, 
praca, kredyt, urlop - wakacje, walka o byt, święta, emerytura, 
cmentarz.
Tak, mniej więcej, żyją miliony ludzi.
Jedni mniej, inni więcej.
Jednostki prowadzą stado w wybranym przez siebie kierunku.
Elektryczny pasterz pilnuje.
Nieco się ockniesz, nieco się wychylisz,
a dostaniesz prztyczka w nos.
Albo kopa, już nie powiem gdzie.
Nieliczni oprzytomnieli i wzięli pasterza górą lub dołem.
Da się.
Czarne owce.

*

Kto wymyślił, żeby nowy rok zaczynał się zimą?
Nowy rok zaczyna się wiosną, gdy cała natura rusza naprzód.
Ale na drugiej półkuli Ziemi zaczyna się wtedy jesień.
Zatem - jak to pogodzić? Nie wiem.
Czy zauważyliście,
że wrzesień - september - septiembre
ma w nazwie siódemkę, a jest dziewiąty?
Podobnie kolejne miesiące mijają się nazwą
z pozycją numeryczną w kalendarzu.
Październik - october - octubre wskazuje na ósemkę, nie dziesiątkę,
november związany jest z dziewiątką, nie jedenastką, 
a december z dziesiątką, nie dwunastką?
Dlaczego nazwy miesięcy nie pasują do ich pozycji
w aktualnym kalendarzu?
Zanim Juliusz Cezar zlecił przeorganizowanie kalendarza,
rok zaczynał się od marca i miał 10 miesięcy.
Zauważono, że te 10 miesięcy nijak się miało do cykli natury
i dodano dwa.
Zamiast dodać je na końcu - dodano na początku
i teraz żyjemy w rozchwianiu.

Zatem ja obchodzę nowy rok w marcu.
Każdy, kto odklei się od matriksa 
i dostroi do naturalnych cykli w naturze odczuje,
iż mimo że słońce od teraz powolutku nabiera mocy,
to jednak jest jeszcze bardzo słabe
i dopiero wraz z wiosenną równonocą 
wszyscy dostajemy energetycznego kopa do działania.
Nie teraz. W marcu. Gdy Słońce wejdzie w znak
ognistego Barana.
Teraz  jeże wciąż jeszcze śpią snem zimowym,
a żaden niedźwiedź nawet nosa z gawry nie wychylił.


Plaże wciąż puste i tylko senni wędrowcy
snują się niespiesznie i przytulają
równie senne, wygładzone przez morze i czas patyki.



Świat się zmienia na naszych oczach.
Uczę się korzystać z tych zmian.
Jeśli trzeba przejść przez burzę, przez mrok, przez smak niewiadomego, 
to przejdę i wykorzystam moc ciemności.


Jeśli trzeba będzie budować z piasku, z patyków, z wiatru,
to wykorzystam moc nietrwałości.


Istnieje zło, które mi nie szkodzi,
jak i dobro, które mi nie służy.
Wszystko jest niejednoznaczne i subiektywne.
Yin i yang przenikają się wzajemnie.

Istnieje kontinuum bez dat, bez świąt, a nawet bez ludzi.
Galaktyczne życie realizuje swój plan.
Jestem wszystkim. Jestem niczym.
Póki jestem, idę dalej.