Lubię wyjść z siebie i usiąść obok. Spojrzeć sobie w oczy lub czterema oczami w dal. Przede mną wiosna jesieni życia, wolna czasoprzestrzeń do usłania różami albo polnymi kwiatami, miodem codzienności, czekoladą zmierzchów, mlekiem świtów i stukaniem korali spadających lat. Dłonią w powietrzu rysuję sobie drzwi. Codziennie otwieram je i przechodzę na drugą stronę. Gdzie wtedy jestem? O niebo dalej...


Translate

Obserwuj Miejsce Spotkań Wymyślonych

Ale

z jednej strony
głosy świata
pragnienia i życia hałasy 
dzianie się, stawanie, codzienność

ale

w mgnieniach, przeczuciach
i pyłkach na maleńkich
skrzydełkach owadów
są tajemnicze przejścia
dla odważnych marzycieli



one są daleko
i blisko

ale

wystarczy raz
dotknąć ręką nieba
by wiedzieć
że odległość jest złudzeniem

rozglądałam się już nie raz
po różnych świątyniach, sanktuariach 
wzniosłych katedrach
i prostych kaplicach
po galaktykach, mlecznych drogach
 mgławicach mglistych
i wielkich niedźwiedzicach

one są daleko
jak nieskończoność
i jak ziemia pod stopami blisko




ale

drzwi do mocy życia
do światła i ciemności
do pierwotnego dźwięku 
do Źródła
do miłości
są we mnie

jak wszystko

Black velvet


Zastanawiałam się właśnie, jaką istotą jest mój Sen,
gdy pojawił się On.
I od razu wiedziałam.



Rozpoznałam go natychmiast.
W końcu znamy się nie od dziś.
Przychodzi co noc. 
Zawsze punktualnie.
Nagle wyczuwam jak kołysze się gałąź,
na której siedział, nim zerwał się do lotu po mnie.
I wtedy wiem, że czas kończyć dzień, bo On zaraz tu będzie.
Czasami jeszcze coś robię,
zwlekam, przeciągam, kończę.
Chwilę czeka na mnie, badawczo mi się przyglądając,
przekrzywia wtedy śmiesznie swój czarny łeb, 
połyskuje błyszczącymi piórami,
czaruje, hipnotyzuje, łagodzi, skleja powieki
i już nie mogę się oprzeć.
Znikam w jego miękkich piórach,
czarnych jak noc, jak studnia bez dna.
Chwila absolutnie przyjemna, atłasowo - aksamitna.
Nieuchwytna.
Black velvet.
Kocham go.
Nie mogłabym bez niego żyć.

Wiem, że kiedyś przyfruną we dwoje -
On i jego siostra, z którą dzielą tę samą literę S,
choć Ona nad swoją ma jeszcze małą kreseczkę,
która wszystko zmienia...
Tak, ta kreseczka zmienia postać rzeczy.
Dosłownie.

I wiem, że będzie równie miękka, tajemnicza, hipnotyczna,
atłasowo - aksamitna.
Nieuchwytna.
Bezwzględna.
I nie da się bez niej żyć.
I znamy się nie od dziś,

mimo że

jeszcze nie znam tej nocy
która właśnie schodzi z gwiazd
podczas gdy ja
układam do snu
codzienne swe istnienie

zachodzę
horyzont jawy oddala się
wpadam w puch Morfeusza
miękki jak wiosenne dmuchawce
pachnący jak obietnica
jak suszona na wietrze pościel

za oknem długowłosy deszcz
i ciemność płynąca jak rzeka do morza
gęstnieje nade mną oddech
i zapach odległego już dnia
schodzą się cisze i przeczucia

łapacz snów kołysze się cieniem
przez chwilę jeszcze zastanawiam się
co wprawia go w ruch?
znowu zasypiam pierwszy raz
wciąż jeszcze nie znam tej nocy