Lubię wyjść z siebie i usiąść obok. Spojrzeć sobie w oczy lub czterema oczami w dal. Przede mną wiosna jesieni życia, wolna czasoprzestrzeń do usłania różami albo polnymi kwiatami, miodem codzienności, czekoladą zmierzchów, mlekiem świtów i stukaniem korali spadających lat. Dłonią w powietrzu rysuję sobie drzwi. Codziennie otwieram je i przechodzę na drugą stronę. Gdzie wtedy jestem? O niebo dalej...


Translate

Obserwuj Miejsce Spotkań Wymyślonych

Zapomnienie


dom na wzgórzu
z kamiennym kręgiem
w całym ogrodzie stare skrzaty
strącają liście
strącają w zapomnienie

wzgórze za wzgórzem
wichrowe wrzosy, fiolety lawendy
tyle czasu faluje na wietrze
malują się polne drogi
malują się w zdumienie

kamień na kamieniu
mchy na pniach
szyszki na gałęziach
w igłach strach
że nie wróci już, nie będzie

nie będzie już młodości
dni długich, kwiatów wszędzie
co było już nie wróci
do domu na wzgórzu
ani we wrzosach, ani w lawendzie

(Las Castillas niedaleko Madrytu, 
dom utracony, 2010)