jak w klepsydrze
przesypuję liście
poprzez palce czasu
przemijanie niepostrzeżenie
lecz uparcie
zmienia warstwy mojej twarzy
zauważam to każdej nowej jesieni
w rozległej kałuży zdarzeń
u moich stóp
w słońcu wiruje kurz
przesypuję przesypuję przemijam
kruszę liście wspomnień
czuję smaki i zapachy zapomnienia
słodkie leśne zioła
czuję oddech ulotnych dat
klęcząc na ziemi
mieszam to
z czego nic nie zostanie –
z czego nic nie zostanie –