Lubię wyjść z siebie i usiąść obok. Spojrzeć sobie w oczy lub czterema oczami w dal. Przede mną wiosna jesieni życia, wolna czasoprzestrzeń do usłania różami albo polnymi kwiatami, miodem codzienności, czekoladą zmierzchów, mlekiem świtów i stukaniem korali spadających lat. Dłonią w powietrzu rysuję sobie drzwi. Codziennie otwieram je i przechodzę na drugą stronę. Gdzie wtedy jestem? O niebo dalej...


Translate

Obserwuj Miejsce Spotkań Wymyślonych

Dziady idą, Dziady!

"Oto obchodzimy Dziady!

Podajcie mi, przyjaciele,
ten wianek na koniec laski.
Zapalam święcone ziele,
w górę dymy! W górę blaski!

(...) Wezwali powietrznych duchów,
widzisz tych świateł tysiące
jakby gwiazdy spadające?
To powietrznych roje duchów (...)

Tędy będą ciągnąć duchy (...)
Ukryj się ze mną w dąb suchy,
w ten dąb suchy i wygniły,
tu się kiedyś wróżki kryły".

(Adam Mickiewicz, Dziady)


*     *     *

Dziś wspominam bliskich
żywych 
już bez ciał.
Wspominam ich nie tylko dzisiaj,
dziś po prostu też.


Ciemno wszędzie.

Pamiętam zimy srogie,
jęki i chrzęst kości,
pamiętam księżyc

Szeptałam własne zaklęcia.


Ślady kruków wzdłuż i w poprzek,
życie kołem się toczy,
kręgi przodkiń,
i moje niebieskie oczy.

Głucho wszędzie.



Rozsuwa się Tajemnica,
płoną kraboszki.
Dziady, idą Dziady!
Wracają do świata!
wszystko znika
tylko nie moje zaklęcia.


Ciemno wszędzie, 
głucho wszędzie,
Dziady idą, Dziady,
dajcie wina, chleba,
dajcie mleka i miodu
dla proszalnych Gości.


Szeleszczą chochoły,
otwierają zaświaty -
łapię za nić zza zasłony,

Zaklęcia, ciemno wszędzie,
duchy, głucho wszędzie,
błąkają się dusze,
jęczą chochoły,
płoną kraboszki,
co to będzie,
co to będzie?


*     *     *

Samhain zaczyna się od pełni
w październiku
i kończy podczas
pierwszego tygodnia listopada.

Teraz jest Ten Czas.

*

 Kiedy jest się głęboko
wewnątrz tchnień ducha
w samotności czystej 
jak dźwięk dzwonu,
wtedy się czuje, że Tamten Świat
wydobywa się z miejsc
niedostępnych nikomu.

Coś się dzieje w pustce,
w ciszy, po kryjomu,
możesz wtedy tylko stać
w dziwnym uczuciem
od karku do stóp,
nieruchomo.

Czuję siebie
żywą, ciepłą,
żywi dla żywych...
Wracam do domu.

Tamten Świat jest
na wyciągnięcie ręki,
której podać 
nie ma komu...

Kiedyś nawet wiersze
wrócą tam, skąd przyszły -
spieszmy się kochać 
póki żyjemy,
póki krew w żyłach cicho szemrze,
póki wiatr, póki szmer rzeki,
póki świt i zmierzch,
póki powstajemy ze snu
po nocy każdej



*     *     *