Lubię wyjść z siebie i usiąść obok. Spojrzeć sobie w oczy lub czterema oczami w dal. Przede mną wiosna jesieni życia, wolna czasoprzestrzeń do usłania różami albo polnymi kwiatami, miodem codzienności, czekoladą zmierzchów, mlekiem świtów i stukaniem korali spadających lat. Dłonią w powietrzu rysuję sobie drzwi. Codziennie otwieram je i przechodzę na drugą stronę. Gdzie wtedy jestem? O niebo dalej...


Translate

Obserwuj Miejsce Spotkań Wymyślonych

Między Mabon a Samhain

Dzień i noc zrównały się.

To przypomina mi, że równowaga
jest jedną z najcenniejszych jakości w życiu.
Zatem zadaję sobie pytanie: czy jestem w równowadze?
Jak się miewa moje niebo, a jak moja ziemia?
Jak się ma moja woda, a jak ogień?
Czy wdech i wydech są w harmonii?
Sen i jawa, cisza i niecisza, samotność i niesamotność?
Między sacrum a profanum - mądrość środka.
Czy umiem już tam być, w tym złotym punkcie równowagi?

Natura powoli będzie teraz zwijać się jak barwny dywan,
którego używa się tylko wiosną i latem,
a potem trzeba go przechować przez pół roku
zanim znowu rozwinie się paletą ciepła i wzrostu.

Czas od 22 września do 1 listopada -
między Mabon a Samhain,
między początkiem jesieni a świętem zmarłych -
to stopniowe wyciszanie, zwolnienie tempa,
kontemplacja przechodzenia przez cykle i zmiany.
Staram się utrzymywać poczucie święta w mojej codzienności,
bo pewien fragment nieskończoności jest mi dany
i mogę go rozchwiać albo zrównoważyć.
Moment równonocy jesiennej, Mabon, 
harmonizuje moje wewnętrzne wahadło życia.


Właśnie teraz, z początkiem jesieni, mam nastrój i czas na to,
aby sobie mocniej zdać z tego sprawę i uporządkować miejsce
po kończącej się właśnie jasnej połowie roku, po wiośnie i lecie,
i zdecydować, co wesprzeć, a co usunąć, co zostawić, a czego się pozbyć.
Letnie sukienki i orzeźwiające napoje muszą ustąpić miejsca 
energiom mocniej ogrzewającym ciało i duszę.


Między Mabon a Samhain jest pewna nostalgiczna przestrzeń,
w której żyje mi się nastrojowo, magicznie, korzennie.
Mniej ze słońcem, które słabnie,
a więcej z ogniem ogniska domowego.
Również i tym rozpalanym o zmroku w ogrodzie
 ze zbieranych i suszonych latem patyków, opadniętych gałązek, chruścików.
Płoną delikatnie kopczyki liści, 
popieleją niepotrzebne już zaszłości.
Więcej czasu z płomieniem świec, więcej z energią kamieni,
które mają zamkniętą w sobie moc ziemi, pewien tajemniczy mrok
i ciszę małomówności.
Podobnie ma i jesień.



Chłodne kamienie, szczególnie te duże, mają zdolność wyciszania, 
usypiania we mnie
trzepotliwych i migoczących wibracji lata
i transformowania ich w brązy, ochry i rześkość jesieni.



Kończy się czas dla ciała,
zaczyna się czas dla duszy.





*


Chłodna toń kołysze się mocniej, oddycha głębiej, 
zaprasza do towarzystwa swych jesiennych fal
samotników, dziwaków, outsiderów, 
miłośników posezonowych pustek i nieobecności.


Oto 22 września, stacja Mabon na Kole Przemian.
Przesuwać się teraz będziemy w pierwszą połowę jesieni,
w zanikanie światła, oddalanie ciepła.

O czym zaszumi ta jesień w Tobie?
O czym zapluska i zaszemrze woda w Twoim ciele?
O czym wilgotnieć będą mgły i mżawki?
O czym zakląska zapóźniona mewa?


Pada deszcz.
Niezależnie od pory roku i pogody -
zawsze ciągnie mnie nad morze.
W jesiennych klimatach jest się inaczej,
symbolicznie - bardziej pod powierzchnią wody niż na zewnątrz,
a gdy głębokość stłumi odgłosy świata, 
można spojrzeć na morze nieskończoności w samym sobie
okiem ducha.



Jesień witam  kroplami wody w wodę morza,
morzem kropel w wilgoć piasku,
wilgocią piasku w deszcz łez za latem.

Jeszcze będą ciepłe i słoneczne dni,
jeszcze morze i niebo zalśnią swoim granatowym blaskiem,
który zawsze zapiera mi dech w piersiach, ale dzisiaj...
dzisiaj żegnaj Lato! Adiós moje ukochane Lato!
Potrzebujesz, jak dziecko, dziewięciu miesięcy,
by w czerwcu urodzić się znów.
Będę tęsknić, będę wyglądać, będę czekać,
ale zawsze mocno w tu i teraz, bo to, co jest - jest,
choć tylko w iluzji istnienia, wespół z iluzją wspomnienia
i marzeniem przyszłego spełnienia.


(karta z talii Oracle of Mystical Moments
Catrin Welz-Stein)

*

I tak właśnie sobie jesteśmy, w drodze między
Mabon a Samhain.


Czemu używam tych niepolskich nazw?
Głównie z powodu braku polskich.
Mamy Dziady, Kupalnockę, przesilenia i równonoce,
i na tym koniec.
Samhain, Yule, Imbolc, Ostara, Beltane, Litha, Lammas i Mabon -
to nazwy określonych, ważnych momentów w Kole Natury.
Mimo że głównie wywodzą się ze świąt celtyckich i germańskich -
to jednak nie trzeba przynależeć do żadnej religii, żadnego wyznania,
niepotrzebni są pośrednicy ani przewodnicy,
aby w tych dniach zatrzymać się na chwilę
i na swój sposób uświęcić to, co cykliczne, równoważące i harmonijne.
Jeśli ktoś lubi - można świętować razem,
ale można i w pojedynkę, sam na sam z siłami natury,
pokłonić się temu, co jest zarówno w nas, jak i na zewnątrz, 
temu, co nas karmi i odżywia,
i trzyma przy życiu - Ziemia i jej cykle, Natura i jej plony,
moc kreacji, żywioły i kontinuum pokoleń,
i powiązana z nami wszystkimi kolej rzeczy.
Czasami wystarczy chwila zadumy...

*

O czasie między Lammas a Mabon (1 sierpnia - 22 września) pisałam tutaj

O czasie między Litha a Lammas (20 czerwca - 1 sierpnia) pisałam tutaj

O czasie między Beltane a Litha (1 maja - 21 czerwca) pisałam tutaj

O czasie między Ostarą a Beltane (20 marca - 2 maja) pisałam tutaj

O czasie między Imbolc a Ostarą (1 lutego - 20 marca) pisałam tutaj

O czasie między Yule a Imbolc (21 grudnia - 2 lutego) pisałam tutaj

*

Inne wpisy o jesieni: