"Nasze żywoty to rzeki,
których ujściem jest śmierć,
która jest życiem.
Śmierć to brama otwarta na wszechświat.
Z wysokości zstępują narodzeni.
Tam jest gniazdo życia.
Nasze ciała to tylko odbitki.
Tajemnicza jest ojczyzna życia:
stamtąd przychodzi pieśń.
Stamtąd przychodzą ludzie i pieśni.
Tam jest rzeczywistość.
Tutaj tylko śnimy.
Tam wznosi się prawda, niewzruszona jak piramida.
Tam, gdzie kwiaty są prawdziwe.
Tam właśnie jest gniazdo życia.
Tam gdzie łączy się lazur nieba z błękitem morza,
Jesteśmy blisko tego miejsca i daleko".
(Ernesto Cardenal)
José Ángel Leyva:
"Także nauka mówi
że spoglądamy w przeszłość słońca i gwiazd.
Ich wczoraj dla nas jest dzisiaj.
Dochodzą nas ich staro - nowe twarze,
światła jakiejś nowo narodzonej galaktyki,
która właśnie umiera.
która właśnie umiera.
Czy my ludzie będziemy gasnąć tutaj
po to by rozbłysnąć
gdzie indziej?"
Octavio Paz:
"Trzeba rozszyfrować tatuaż nocy,
spojrzeć w oczy południa,
odczytać litera po literze
pismo gwiazdy i pismo rzeki,
przypomnieć sobie to,
co mówi krew i przypływ morza, ziemia i ciało,
powrócić do punktu wyjścia,
ani do wewnątrz, ani na zewnątrz,
ani w górę, ani w dół,
na skrzyżowanie dróg, tam
gdzie zaczynają się drogi (...)
jak nieskończona rzeka
pod sklepieniem wieków przepływają
pory roku i ludzie, zdążając tam,
gdzie bije żywy oddech źródła,
poza końcem i poza początkiem.
Między uciszeniem a ruchem
trwa wielkie pulsowanie bytu".
Octavio Paz:
"Dzisiaj wspominam zmarłych z mojej rodziny.
Także tego, co wyszedł na kilka godzin i nie wiadomo,
w jakiej ugrzązł ciszy.
Między drzwiami a śmiercią
jest przestrzeń niewielka.
Dzisiaj wspominam zmarłych z mojej rodziny.
Czy szukam w nich zagadki własnego istnienia,
boga krwi, który moją krew burzy?
W lustrze ich milczeń widzę swoje życie,
Życie i śmierć nie są przeciwieństwem,
jesteśmy tą samą łodygą,
która wydaje dwa bliźniacze kwiaty.
Dzisiaj wspominam zmarłych z mojej rodziny".
*
Na przełomie października i listopada granica między światami
robi się cienka jak zasłonka z muślinu.
Przezroczysta i lśniąca jak skrzydełko ważki.
Płonące świece rozświetlają miejsca zwykle zasłonięte...
Dzisiaj wspominam zmarłych z mojej rodziny.
I tych wszystkich, którzy, zanim stąd odeszli,
dotknęli mojego życia.
Niektórzy bardzo subtelnie, krótko. Inni dogłębnie, znacząco.
Bez nich nie byłabym tą, którą jestem.
*
*
Na przełomie października i listopada granica między światami
robi się cienka jak zasłonka z muślinu.
Przezroczysta i lśniąca jak skrzydełko ważki.
Płonące świece rozświetlają miejsca zwykle zasłonięte...
Dzisiaj wspominam zmarłych z mojej rodziny.
I tych wszystkich, którzy, zanim stąd odeszli,
dotknęli mojego życia.
Niektórzy bardzo subtelnie, krótko. Inni dogłębnie, znacząco.
Bez nich nie byłabym tą, którą jestem.
sprawiedliwie wszyscy
idziemy w jednym kierunku
wbrew potocznej opinii
życie nie jest krótkie –
setki miesięcy, tysiące dni
i nocy
rozpostartych w czasie
który nie mija
to my mijamy
melancholią rozstań
to my mijamy
melancholią rozstań
dotyka nagła myśl –
i nas kiedyś odprowadzą
z tej strony – pożegnają
powędrujemy do źródeł
otuleni aksamitem
nieuchwytnej siły
po linii uśmiechu Tajemnicy
zapadniemy w błękit
punktualnie w chwili
już dawno uzgodnionej
kiedyś nawet wiersze
wrócą tam skąd przyszły
spieszmy się kochać, póki żyjemy
póki krew cicho w żyłach płynie
póki wiatr, póki szmer rzeki, póki świt i zmierzch,
póki powstajemy ze snu po nocy każdej
jak feniks ognisty
spieszmy się kochać, póki żyjemy
póki krew cicho w żyłach płynie
póki wiatr, póki szmer rzeki, póki świt i zmierzch,
póki powstajemy ze snu po nocy każdej
jak feniks ognisty