Lubię wyjść z siebie i usiąść obok. Spojrzeć sobie w oczy lub czterema oczami w dal. Przede mną wiosna jesieni życia, wolna czasoprzestrzeń do usłania różami albo polnymi kwiatami, miodem codzienności, czekoladą zmierzchów, mlekiem świtów i stukaniem korali spadających lat. Dłonią w powietrzu rysuję sobie drzwi. Codziennie otwieram je i przechodzę na drugą stronę. Gdzie wtedy jestem? O niebo dalej...


Translate

Obserwuj Miejsce Spotkań Wymyślonych

Jeszcze

na tarasie  późnym popołudniem
przykucam często i ... znikam...
przymykam oczy
i rozkoszuję się spokojem

zwykłe niezwykłe chwile
łaskoczące samo dno duszy
słońce przez powieki
trąca struny szczęścia

poczucie eterycznego niebytu
słabe, dalekie, ale wraca
no to przywołajmy je jeszcze

jeszcze