Lubię wyjść z siebie i usiąść obok. Spojrzeć sobie w oczy lub czterema oczami w dal. Przede mną wiosna jesieni życia, wolna czasoprzestrzeń do usłania różami albo polnymi kwiatami, miodem codzienności, czekoladą zmierzchów, mlekiem świtów i stukaniem korali spadających lat. Dłonią w powietrzu rysuję sobie drzwi. Codziennie otwieram je i przechodzę na drugą stronę. Gdzie wtedy jestem? O niebo dalej...


Translate

Obserwuj Miejsce Spotkań Wymyślonych

O ciemności wciąż jeszcze

 Jak to jest pobyć sobie w ciemności,
co to daje i dokąd można dojść?

Najpierw obserwuję zapadający zmrok 
( u mnie jest to teraz około szóstej), 
a potem pozostaję w nim na kilka godzin. 
Nie zapalam wtedy niczego, ani nawet świeczki.


Mieszkam w dużym domu, który ma 80 lat. 
Piętrowy, ze strychem, na którym dzieje się niejedno. 
Przy domu ogród, a wokół pola, łąki i pastwiska.
Sowy, nietoperze, jeże, zające, lisy, sarny, myszy, 
kuny, koty, psy i wiele innych stworzeń; 
duchy natury, strażnicy drzew, skrzaty, gnomy, salamandry, 
Istoty Mgielne, nocne mary - to wszystko wdycha i wydycha 
po drugiej stronie ścian mojego domu. 
Bliżej lub dalej, ale jest. Czuć Obecność.
Ściany też oddychają. 


W tych ciemnościach wyczulam się. 
Zmysły się wyostrzają. 
Przywołuję pradawne moce ciała, przypominam je sobie. 
Poruszam się po domu starając się widzieć całą sobą. 
Czuję zapachy minionego dnia: 
zapach pieczonego chleba, wygaszonego już paleniska, 
palonych wcześniej kadzideł. 
Zapach skórek pomarańczy, miodu i czekolady.
Komin wydycha ostatnie smugi dymu. 
Gdzieś coś stuknęło, skrzypnęło, pyknęło. Dom żyje. 
W oddali zaszczekał pies. 
Odezwała się sowa.
Potem cisza.
Aż usłyszałam bicie serca w uszach. 

Być kilka godzin w ciemności nie robiąc nic - to jest wyzwanie. 
W ciemności, ciszy, milczeniu.
W sobie.
Głębiej i głębiej.

Powoli robi się trochę niesamowicie,
trzeba się przyzwyczaić.

Zmysły wpadają w próżnię
i umysł szuka czegokolwiek, aby się tego uchwycić.
Może to być oddech -
podążamy za nim i dajemy się mu poprowadzić.
Można energią zejść do brzucha, 
pobyć w jego miękkości i mocy.
Można zejść do dolnego świata.
Do korzeni.
Do podziemnych źródeł.
Do rzeki pod rzeką, o której pisała Clarissa Pinkola Estés: 
río abajo río. 
Ugasić pragnienie. 
Ugasić pragnienia.
Ty decydujesz, gdzie pójdziesz.
Można tak wiele w ciemności.

A potem, dużo potem, rozpalić w kominku. 
Wziąć bęben. On jest żywą istotą. Jak drzewo, jak dom, jak chleb.
Po kilkugodzinnej ciemnej cichości 
jeden bęben brzmi jak sto bębnów. 
To jest wtedy mocne i mocarne. 
Równie mocne, głębokie i regenerujące jak to, 
co przychodzi potem bezszelestnie:
słodkie znużenie
i sen.