Lubię wyjść z siebie i usiąść obok. Spojrzeć sobie w oczy lub czterema oczami w dal. Przede mną wiosna jesieni życia, wolna czasoprzestrzeń do usłania różami albo polnymi kwiatami, miodem codzienności, czekoladą zmierzchów, mlekiem świtów i stukaniem korali spadających lat. Dłonią w powietrzu rysuję sobie drzwi. Codziennie otwieram je i przechodzę na drugą stronę. Gdzie wtedy jestem? O niebo dalej...


Translate

Obserwuj Miejsce Spotkań Wymyślonych

Czym się zajmuję...

 Czasami ludzie pytają mnie
czym się zajmuję.

Bywa, że niczym.
Po prostu leniuchuję.


W końcu jednak trzeba
wziąć się do roboty.
Przynajmniej tak mówią moje koty:





To są różne zajęcia:
sianie wiatru i zbieranie burzy,
łatanie dziur w kociołkach -
tych małych i dużych,
czyszczenie mioteł,
szeptanie, czasem wycie,
smużenie ziołowych kadzideł,
zamiatanie w głowie,
odkurzanie w duszy.
Nic wielkiego.
Nic ponad to, co zrobić się musi.



Gdy kociołki gotowe, 
mikstury się warzą.
Liście figi, rozmaryn, tymianek,
kwiaty tamaryszku.
Czasami po prostu zupa
z korzeni mniszka.




Oczyszczam okolicę.
Licho nie śpi, złe duchy 
też przecież istnieją,
choć boją się mnie jak diabeł
święconej wody.
Boją się dymu, który
wdmuchuje im kłody pod nogi.




Rozwijam potencjały.
Harmonizuję bieg wydarzeń.
Odkrywam zakryte, przykrywam odkryte.
Tańczę, piszę, 
smakuję każdy krok, każdy oddech,
każdy kawałek czekolady.



Często patrzę w gwiazdy,
wtedy moja wewnętrzna kobieta
rozświetla się.
Przemieszczam się przez świat 
form, kształtów i bezkształtów,
podróżuję tu i tam,
choć przecież nie ma podróżującego.

Zapalam świece, stale i stale.
Nie zliczę, ile ich już w życiu zapaliłam.
Zapalam je, gdy listek nie drgnie
i gdy wicher duje.
Wypalają się i gasną,
ale gdy spojrzę w ciemną noc,
widzę płomienie ich wszystkich.
Będą żyły, póki Ogień żyje.




Bujam w obłokach.
Są takie piękne.
Ale trzeba uważać, aby nie zaplątać się
pomiędzy, bo można spaść
na łeb, na szyję.


Jestem swoją najlepszą przyjaciółką,
więc gadam do siebie,
po cichu, ale bywa, że i na głos.
Wciąż mam sobie wiele do powiedzenia.
Śmieję się.
Wokół własnej osi się kręcę.


Rozmawiam też z innymi istnieniami,
które nie są dwunożne.
Chyba nawet z nimi częściej.

A wieczorami rozwijam czas
ze szpuli wieczności,
aby następny dzień
mógł się wydarzyć.
Abym nadal horyzont mogła gonić,
zapatrzać się w nieznane,
skakać na skakance,
grać w klasy,
marzyć...

I idę dalej.
To znaczy - niby idę niby dalej,
bo niby gdzie?
Przynajmniej niby tak mi się wydaje.

Jak widzicie,
mam pełne ręce roboty.
Tym właśnie się zajmuję.
To jest mój świat.
Ten, który wyłania się ze mnie
i otacza mnie kręgiem mocy
utkanej z nieziemskich prawd.
On zmienia się razem ze mną.
Coraz więcej w nim obfitości niczego,
dźwięków ledwie słyszalnych,
puchu ptaków nienarodzonych,
które czekają na mnie tam,
gdzie kończy się czas.

Wtedy, razem, urodzimy się jeszcze raz.


"Aby uczyć się prawdy,
musimy otworzyć się na bezimienne światy
zawierające się w światach,
które stanowią całość stworzenia
wykreowanego przez Wielką Tajemnicę".

"Światy wewnątrz światów,
które obejmują Świętą Przestrzeń
twojej własnej istoty czekają
byś je odkryła".

(Jamie Sams, 13 Pierwotnych Matek Klanowych)