Dlaczego jedni żyją w skrajnej nędzy,
a inni mają miliony?
Dlaczego cierpią i umierają dzieci?
Dlaczego jedni rodzą się sprawni,
a inni niepełnosprawni?
Dlaczego tutaj tyle zła,
tyle nienawiści, niesprawiedliwości?
Czemu takie skrajności?
Czy coś poszło nie tak?
Odpowiedź jest jedna
i całkiem prosta -
tutaj wszystko musi się wydarzyć.
Absolutnie wszystko.
I wydarza się.
Są tacy, którym wydaje się,
że trzeba naprawiać ten świat,
bo jakaś grupa ludzi
nieustannie go psuje.
To ich misja -
uwalnianie, ratowanie, pomaganie.
Ale tutaj nie da się niczego popsuć,
ani naprawić.
To iluzja.
Kolejne pokolenia zasilają tę iluzję.
Dualność ma się dobrze,
bo nie ma nocy bez dnia.
Są i będą kaci i ofiary,
anioły i demony,
szczyty i doliny.
Błogość i euforia, ale i zapaść bez dna.
To wszystko zawarte jest we Wszystkim,
a ja się temu przyglądam.
I widzę to.
Gdzieś umierają ludzie,
inni się rodzą.
Właśnie w tej chwili.
Ktoś cierpi, ktoś się raduje.
Ktoś coś naprawia, inny coś psuje.
Coś się powtarza,
ale i zadziewa się powoli coś,
czego wcześniej nie było.
Wydobywa się ze Wszystkiego.
Czy nam się to podoba czy nie -
wszystko musi się wydarzyć.
I wydarzy się.
Patrzę na kwiaty, na zioła, które zebrałam.
Patrzę na kryształ,
który trzymam w dłoni.
Patrzę na wrzosy wokół, na góry, chmury
i to, co pomiędzy.
Przez krótką chwilę wydarzamy się razem.
Gdzie się przeniesie?
Jestem przecież krótkotrwała,
on był na długo przede mną
i zostanie po mnie.
A co z innymi kamieniami, które "mam"?
Zanim odejdę, oddam je rzece,
oddam je morzu.
W miejscu niedostępnym do wypłynięcia.
Będę wiedzieć, kiedy i gdzie.
To się wydarzy, bo tak ma się stać.
To trochę tak, jak z zaślubinami patyków,
o których pisał kiedyś Jonathan Carroll:
"Ilekroć w twoim życiu wydarzy się
coś naprawdę istotnego -
gdziekolwiek byś była -
poszukaj najbliższego patyka
i napisz na nim
tę okoliczność i datę.
Zbieraj patyki, dbaj o nie.
Nie powinno być ich zbyt wiele.
Co parę lat sortuj je, oddzielaj wydarzenia,
które zachowują ważność od tych,
które ją tracą.
Wiesz o co chodzi.
Resztę wyrzuć.
Kiedy się zestarzejesz, rozchorujesz,
albo będziesz pewna,
że zostało ci mało czasu,
zbierz wszystkie w wiązkę i spal ją.
Dokonaj zaślubin patyków".
Zatem oprócz patyków, dokonam też
zaślubin kamieni.
I paru innych rzeczy, o których wiem,
jak mają się zadziać.
Każdy coś wie.
Ale nikt nie wie, czego nie wie.
I jest też Coś, czego nikt z żyjących
i nieżyjących nie wie.
Tajemnica.
Jest jak horyzont.
Zawsze się oddala...
Ale przecież
we Wszystkim jest zawarta możliwość
wyjścia ze Wszystkiego.
Nasze istnienie czy nieistnienie
może wyjść ze Wszystkiego,
bo przecież wszystko jest możliwe.
Istniejący bądź nieistniejący,
gdzie wtedy będziesz?
Poza Wszystkim?
Na zewnątrz Wszystkiego?
Czy stan "na zewnątrz Wszystkiego" też
mieści się we Wszystkim?
Wszystko na tym świecie
będzie się wydarzać -
sen musi wyśnić się do końca.
Do cna.
Idea, że nie ma końca
jest tak samo prawdziwa jak ta,
że koniec istnieje.
Obie mieszczą się we Wszystkim.
Przedstawienie trwa.
Możesz osiąść w swoim istnieniu
i dać się ponieść,
albo szarpać się jak ryba w sieci.
Wszystko jest po coś.
Wydarza się, staje się.
Dzieci umierają, bo nie stanowią
żadnego wyjątku w umieraniu.
Umieranie dzieci zawarte jest we Wszystkim,
tak jak wojna i pokój,
cierpienie i radość,
życie i śmierć,
odwaga i strach.
Niestety.
Jak wszystko, to wszystko.
WszystkoŚwiat.