Lubię wyjść z siebie i usiąść obok. Spojrzeć sobie w oczy lub czterema oczami w dal. Przede mną wiosna jesieni życia, wolna czasoprzestrzeń do usłania różami albo polnymi kwiatami, miodem codzienności, czekoladą zmierzchów, mlekiem świtów i stukaniem korali spadających lat. Dłonią w powietrzu rysuję sobie drzwi. Codziennie otwieram je i przechodzę na drugą stronę. Gdzie wtedy jestem? O niebo dalej...


Translate

Obserwuj Miejsce Spotkań Wymyślonych

Zostaje nic

zaparzyłam listopadową herbatę
w ciszy przyglądam się
jak paruje
moment podnoszenia filiżanki do ust
jest chwilą absolutnego szczęścia

pełnia




przybywam ze środka tego
czym jestem

filiżanka i ja
potem zostaje tylko filiżanka
aż nie zostaje nic

pustka

bo to, co jest, jest
a to, czego nie ma, nie jest

pustka wewnątrz pełni