Lubię wyjść z siebie i usiąść obok. Spojrzeć sobie w oczy lub czterema oczami w dal. Przede mną wiosna jesieni życia, wolna czasoprzestrzeń do usłania różami albo polnymi kwiatami, miodem codzienności, czekoladą zmierzchów, mlekiem świtów i stukaniem korali spadających lat. Dłonią w powietrzu rysuję sobie drzwi. Codziennie otwieram je i przechodzę na drugą stronę. Gdzie wtedy jestem? O niebo dalej...


Translate

Obserwuj Miejsce Spotkań Wymyślonych

Wszystko przychodzi znikąd

 Pierwsze wiosenne wieczory są jak balsam dla mojej duszy.
Patrzę przez okno.
Jesiony jeszcze bez liści, jeszcze czekają.


Ale wystarczy wyjść do ogrodu,
a tam...
Powietrze powoli zaczyna już pachnieć inaczej,
bardziej słodko, a cała ta słodycz unosi się wokół
niczym dobry znak - esencja kwitnących drzew,
krzewów, kwiatów i południowego wiatru.
Każdej wiosny obejmuję przestrzeń wokół
jak nową baśń, która jednak pamięta wszystko,
co już było wcześniej.
Widzę tę całą karuzelę nowego życia,
ale zaglądam też tam, gdzie nic nie widać.

Patrzę na gałęzie kwitnącej moreli.
Stale pojawiają się nowe kwiaty,
które wyłaniają się ... znikąd.
To znaczy z pączków na gałęzi, oczywiście,
ale przecież parę dni temu ich tam nie było.
A co było? 
Niematerialna informacja.
Teraz pchnięta energią życia 
przeistacza się właśnie w materię. 
Na naszych oczach.
Fascynujące.

Przeczytajcie to jeszcze raz
z pełną uwagą:
materia wyłania się znikąd.
Spójrzcie jeszcze raz na kwitnącą gałąź - 
tam kilka dni temu nic nie było...


Natura jest dzika i potężna.
Cokolwiek człowiek pozostawi bez swojej opieki,
zawali się, porośnie, zdziczeje, aż w końcu zniknie.
Wszystkie zwierzęta były dzikie,
dopóki człowiek paru nie oswoił.
Kto co roku na swoim terenie stacza walkę z "chwastami"
doświadcza właśnie mocy i nieustępliwości 
pierwotnej niepokonanej dzikości.
(Dlaczego człowiek tak się uładził, utemperował
i oddalił od mocy swojej dzikości,
od czucia potęgi żywiołów w swojej krwi i swoich kościach?)


Poznanie Pierwotnej Przyczyny Wszystkiego
co widzimy i czego nie widzimy
nie jest dla nas możliwe,
bo każda Istota, nawet najpotężniejsza,
zawsze będzie słabsza od Pierwszej Mocy.
Nie znamy początku ani końca -
są ukryte w wieczności i nieskończoności.
Zatem możemy sobie tylko podskoczyć.
Pośmiać się. Albo pocierpieć.
Pobawić się albo ponudzić.
Przegrać albo wygrać.
Poprzestawiać pionki na swojej małej planszy,
albo pozostawić je bez zmian.
Jesteśmy chwilowym życiem tutaj,
ale co dalej?

Kolejna wiosna.

Jak powiedział kiedyś Miguel Cervantes:
"Życie jest jak gra w szachy:
po skończonej partii i królowie, i zwykłe pionki
składane są do tego samego pudełka".

Nowa wiosna, nowa partia.
Do jesieni, gdy znowu wszystko zacznie znikać
pochłonięte przez pudełko bez dna.
Zatem pierwsze wiosenne wieczory, balsamiczne i wonne.
A ja znowu obejmuję przestrzeń wokół
jak nową baśń, która jednak 
wiecznie się powtarza i pamięta to wszystko,
czego ja nie pamiętam.

Gdzie bym była, gdybym...

 Czasami patrzę w oczy sobie z kiedyś
(nie tylko na zdjęciu)
i zastanawiam się, ile zostało we mnie tamtej mnie.
No niewiele.


Gdy przyglądam się, jak potoczyło się
moje całkiem nieźle poukładane życie,
to ogarnia mnie wielka ciekawość, żeby zobaczyć,
jak by się rozwinęło, gdybym
podjęła zupełnie inne decyzje
w kluczowych momentach życia.
Bardzo dokładnie widzę te momenty.
I te decyzje.
Te graniczne, wstrząsowe, przełomowe,
które na ogół trwają parę sekund,
ale przestawiają całe życie na inne tory
i potem nic już nie jest takie samo,
a konsekwencje ciągną się latami.
Albo do samego końca.

Zatem gdzie byłabym dzisiaj,
gdybym wtedy postanowiła inaczej?
Może w tym samym miejscu,
do którego doszłabym po prostu inną drogą?
A może jednak w zupełnie innym?

Geograficznie wygląda to tak,
że mogłam zostać w Urugwaju,
ale nie zostałam.
W Hiszpanii mieszkam od 2005 roku,
ale propozycję, aby tu zostać
miałam już w roku 1986.
Odrzuciłam.
Zaraz potem pojawiła się Kanada.
Też nie chciałam.
Rok później mogłam wylądować na stałe w Australii.
Nie zdecydowałam się.
Mogłam też w końcu pozostać w Polsce.
Ale nie.

To nie tylko geografia, bo, oprócz Urugwaju,
za tymi miejscami stali mężczyźni.
Geografia była w tle.
(A może to jednak mężczyźni byli w tle?).

Mówi się: 
"nie było ci pisane, wszystko jest tak, jak ma być".
Ok.
Lecz ja odbieram to inaczej.
Bo coraz wnikliwiej przyglądam się temu,
co czuję, gdy nie wiem, co "się mówi".
Gdy NIC nie wiem - nic z tego, 
co przyjęłam od innych, z zewnątrz.
Gdy tylko siadam i wczuwam się w Rdzeń siebie.
On wyrasta z Macierzy i jest
niezaludniony i niezasłowiony.
Nie jest też pusty.
Raczej pełen informacji i potencjałów.

I wtedy to Coś błąka się po mnie.
Aż do szpiku kości.
Jakieś odległe, niepokojące odczucie,
że było mi pisane coś zupełnie innego.

I że w tym życiu mogę już tam nie zdążyć...