Kiedy poranny śpiew ptaków
wybudza mnie powoli
z wewnętrznego, zimowego zastoju,
wciąż poruszam się w zwolnionym tempie.
wybudza mnie powoli
z wewnętrznego, zimowego zastoju,
wciąż poruszam się w zwolnionym tempie.
Przeleżałam tę zimę w sobie
nieruchoma jak kamień,
ale jednak przebyłam daleką drogę.
Moje wnętrze było
jak budka telefoniczna bez telefonu –
dzwoniła tylko cisza.
jak budka telefoniczna bez telefonu –
dzwoniła tylko cisza.
Pamiętam bezchmurne niebo
na tarasie wspomnienia letniego słońca.
Pamiętam, jak zanikał puls łąki
pod stopą jesieni
i smutek ostatnich kwiatów.
Potem zima – zamknęłam się
niczym głuche zamczysko
i poprzez wewnętrzne krajobrazy
byłam bliżej siebie.
Droga do wyjścia na zewnątrz jest wewnątrz.
Idę sama, powoli, nie przystaję.
Z twarzą ku chmurom sennym
wzrokiem prześwietlam nieba manowce.
Księżyc wychodzi z nowiu.
Pies szczeka gdzieś w oddali.
Świat. Kraina cykli,
wiecznych powrotów i wiecznych oddaleń.
Wracam. Patrzę, gdzie teraz jestem.
Jestem... o niebo dalej.