Widzę za sobą drogę, którą przyszłam.
Aż tutaj, do końca jesieni.
Ciemne chmury przetaczają się po niebie.
Niosą deszcz.
Dotykam wyziębionej ziemi.
Suche trawy kołyszą się na wietrze.
Lubię ten ich słomiany kolor.
Do domu.
Napalić w kominku.
Zrobić napar z pomarańczy, cynamonu i goździków.
Przytulić kota. Zaopiekować siebie.
Znów coś się kończy, by zacząć się mogło coś.
Między szalikiem a rękawiczką
już słychać staccato zmiany -
oto kropka nad nutą nadchodzącej zimy.
Przesilenie. Przejście. Przemiana. Odrodzenie.
Jeszcze niewidoczne, ale już wyczuwalne
w eterycznym oddechu ziemi.
Kończy się głęboki wdech - czas schodzenia.
Światło ukryte w mroku zacznie teraz
nabierać mocy na wydech,
a mrok będzie się kurczył i znikał w świetle.
Aż do przesilenia letniego.
(Vigilia (łac) --- czuwanie nocne przed dniem świątecznym).
Było już późno, ale nie spałam.
Bo tej nocy była moja wigilia, moje czuwanie,
ten magiczny "dzień przed" i "noc przed",
gdy pory roku zamieniają się miejscami.
W środku nocy wyszłam jeszcze do ogrodu,
by spojrzeć na rozchmurzone właśnie niebo,
na świąteczne bombki z gwiazd
i zebrać najpiękniejsze prezenty -
ciszę śpiących w spokoju ptaków, oddech drzew,
świadomość życia, kołysanie traw.
* * *
Święto Yule. Światła narodzenie.
Życiodajnego przesilenia życzę wszystkim
i cudownej celebracji Yule tym,
którzy pochylają się nad sacrum Koła Natury
i żyją ze świadomością nieśmiertelności i mocy Ducha.