Lubię wyjść z siebie i usiąść obok. Spojrzeć sobie w oczy lub czterema oczami w dal. Przede mną wiosna jesieni życia, wolna czasoprzestrzeń do usłania różami albo polnymi kwiatami, miodem codzienności, czekoladą zmierzchów, mlekiem świtów i stukaniem korali spadających lat. Dłonią w powietrzu rysuję sobie drzwi. Codziennie otwieram je i przechodzę na drugą stronę. Gdzie wtedy jestem? O niebo dalej...


Translate

Obserwuj Miejsce Spotkań Wymyślonych

Nie ty, nie mnie

powróciłem tam, gdzie zacząłem
wygrałem czy straciłem?
wszystko jest wygraną
jeśli wszystko jest stracone

idę w głąb siebie
przestrzeń jest we mnie
miejsca krzyżują się ze sobą
trzepoczą się obecności
na mgnienie przestrzeni

wędruję w miejscu
nigdy nie dojdziemy
nigdy nas nie ma tam
gdzie jesteśmy
to nie przeszłość
to teraz jest nietykalne

(Octavio Paz)

*



żyje na niby, żyje naprawdę
w ciemnościach świtu, we śnie, we mgle
między słowami w przydługich listach
w pustych słoikach na szafy dnie

zrywa wskazówki na cyferblacie
chowa obrazy z mężczyzną w tle –
chowa na później, na zaś, na nigdy
ty, ja, nie ty, nie mnie, nie mnie

dzika natura, dziwna kobieta
znowu odeszła, nikt nie wie gdzie
tylko się za nią trawy kołyszą
ktokolwiek widział, ktokolwiek wie...