Lubię wyjść z siebie i usiąść obok. Spojrzeć sobie w oczy lub czterema oczami w dal. Przede mną wiosna jesieni życia, wolna czasoprzestrzeń do usłania różami albo polnymi kwiatami, miodem codzienności, czekoladą zmierzchów, mlekiem świtów i stukaniem korali spadających lat. Dłonią w powietrzu rysuję sobie drzwi. Codziennie otwieram je i przechodzę na drugą stronę. Gdzie wtedy jestem? O niebo dalej...


Translate

Obserwuj Miejsce Spotkań Wymyślonych

Koronki chwil


dzień zaczyna się
w moim oknie
wchodzi, rozlewa się
blaskiem po ścianach
budzi senne powieki
prowadzi za sobą
bursztyn słońca
pachnący morzem i solą

rozprzestrzeniam zmysły
koronki chwil
których nigdy nie było
wargi szukają braku słów
by ułożyć je
w niemy zachwyt
nad pulsowaniem wszechbytu
w rzece mojej krwi

wędruję w miejscu
w nieskończoność nowego dnia
wczepiam się w radość poczucia:
jestem żywa!
jeszcze cielesna
jeszcze namacalna
nadal wierząca
w rzeczy niewidzialne

to wszystko objawia się
każdego ranka
powtarzane jak
echo echo echo
w granicach mojego oddechu
w granicach mojego ciała
w granicach mojego okna
choć wszystkie one nie mają granic