Lubię wyjść z siebie i usiąść obok. Spojrzeć sobie w oczy lub czterema oczami w dal. Przede mną wiosna jesieni życia, wolna czasoprzestrzeń do usłania różami albo polnymi kwiatami, miodem codzienności, czekoladą zmierzchów, mlekiem świtów i stukaniem korali spadających lat. Dłonią w powietrzu rysuję sobie drzwi. Codziennie otwieram je i przechodzę na drugą stronę. Gdzie wtedy jestem? O niebo dalej...


Translate

Obserwuj Miejsce Spotkań Wymyślonych

W sadzie


złotymi nićmi wyplatam koszyk
na nasze słodkie dojrzałe wiersze
zawiśnie potem w prastarym sadzie
by się kołysać wiecznie
na wietrze

my w tym czasie pójdziemy daleko
między garbate płodne jabłonie
bujać nas będzie uczuć huśtawka
szmer bransoletek na moich
dłoniach

zanim wejdziemy na Mleczną Drogę
dam ci krainę miodem płynącą
nie wiem czy wrócisz, bo to jest miejsce
gdzie mieszka magia i gwiazd
tysiące

abyś nie przepadł w rozkosznym sadzie
gdzieś na gałęzi zawieszę nić
błękit mych oczu drogę ci wskaże
gdy się obudzisz, by nadal śnić...