Lubię wyjść z siebie i usiąść obok. Spojrzeć sobie w oczy lub czterema oczami w dal. Przede mną wiosna jesieni życia, wolna czasoprzestrzeń do usłania różami albo polnymi kwiatami, miodem codzienności, czekoladą zmierzchów, mlekiem świtów i stukaniem korali spadających lat. Dłonią w powietrzu rysuję sobie drzwi. Codziennie otwieram je i przechodzę na drugą stronę. Gdzie wtedy jestem? O niebo dalej...


Translate

Obserwuj Miejsce Spotkań Wymyślonych

Wejście w matrycę. O metodzie Matrix Energetics.

Artykuł możesz również przeczytać na portalu Taraka tutaj.



Platon, dawno, dawno temu, odczuł, że świat, w którym żyjemy, jest złudzeniem. Jest odbiciem świata idei, które są pierwowzorami przedmiotów, a przedmioty to jedynie cienie rzeczywistych bytów. Czy platońska „idea” nie jest łudząco podobna do pojęcia informacji?

 Gdzie mieszka informacja, skąd wszystko przychodzi i dokąd odchodzi? Czy pola morfogenetyczne Sheldrake’a czyli coś na kształt niewidzialnych wzorów czy schematów konstrukcyjnych nie są zbiorami platońskich idei? Wygląda na to, że Platon wyczuł już parę setek lat przed naszą erą coś, co teraz powoli zaczyna nabierać kształtów i przebijać się do ludzkiej świadomości. Mówi się o tym coraz głośniej i coraz śmielej, pisze się o tym coraz częściej.

 Po zapoznaniu się z teorią pól morficznych Ruperta Sheldrake’a, z informacjami z książek Gregga Bradena, z „Transerfingiem rzeczywistościVadima Zelanda, z „Diagnostyką Karmy” Siergieja Łazariewa, z techniką dwupunktu opisaną w „Matrycy energetycznej” Richarda Bartletta czy innymi fantastycznymi pomysłami z „Fizyki cudów” tegoż autora lub wielu innych, których nie sposób tu wszystkich wymienić, aż w końcu – z najnowszymi odkryciami fizyków kwantowych, dochodzimy do wniosku, że właściwie wszyscy mówią o tym samym, oblekając to jedynie w nieco inne słowa. Jeszcze innymi słowami od wieków mówią o tym religie - czy ciała obrócone w proch nie odrodzą się właśnie według zachowanego wzoru? A kto, jak nie religie Wschodu przekazują nam koncepcję, że widzialny świat to maja, iluzja, złudzenie?

Vadim Zeland, autor wieloksięgu „Transerfing rzeczywistości” stwierdza: „Przestrzeń wariantów jest strukturą informacyjną. Jest to nieskończone pole informacji zawierające wszelkie możliwe warianty wszystkich mogących mieć miejsce zdarzeń. W przestrzeni wariantów znajduje się wszystko dla każdego. Każdy otrzymuje to, co wybiera. Masz prawo wyboru właśnie dlatego, że nieskończona ilość wariantów już istnieje.”

 Richard Bartlett: „Matryca jest tym, z czego nieustannie powstaje cała materia. W każdym kolejnym momencie w obrębie siatki morficznej masz dostęp do potencjalnej, nieskończonej liczby możliwości. Zgodnie z teorią kwantową – w każdym momencie możliwe są różne wyniki.”

David Bohm: „Eksperyment z bliźniaczymi fotonami, które przekazują sobie informacje natychmiast, bez żadnego upływu czasu, bez względu na to, w jakiej są od siebie odległości dowodzi, że obiektywna rzeczywistość nie istnieje i mimo jej pozornej trwałości jest ona w istocie złudzeniem – gigantycznym i niezwykle szczegółowym hologramem.”

Fritjof Capra: „Atomy składają się z cząsteczek, a te cząsteczki nie są zrobione z żadnej materialnej substancji. To, co obserwujemy, to dynamiczne wzorce nieustannie zmieniające się jeden w drugi – nieustanny taniec energii; jest tam ruch, lecz ostatecznie nie ma ruchomych obiektów, jest aktywność, lecz nie ma aktorów, nie ma tancerzy, jest tylko taniec.”

Jest tylko taniec... Tańczmy zatem! Ale nie tak, jak nam zagrają. Bo skoro możemy tańczyć, to możemy też grać. Mimo, że nas nie ma, jednak poruszamy się. Każdy nasz ruch – to wybór, wybór dokonany w oparciu o naszą świadomość, która może urzeczywistnić któryś z wariantów istniejących w świecie równoległym w postaci wirtualnej. Z nieskończonej ilości możliwości urzeczywistni się tylko ta, która zostanie przez nas wybrana. Czy wierzycie w to?

Buddysta wierzy, Budda wie – powiedział kiedyś Osho.
Powyższe zdanie przypomniało mi się, gdy wyczytałam nie tak dawno treści całkiem podobne w swojej wymowie w książce Richarda Bartletta, „Matryca energetyczna”: „Gdy wiesz, a nie tylko wierzysz, że na coś zasługujesz, możesz to mieć. Mogę robić to, co robię, ponieważ wiem, że to się wydarzy. Zrób to tą częścią siebie, która wie, że możesz tego dokonać, a to się zdarzy. A jeśli nie wydarzy się od razu, nie ustępuj.”
Gdy wiesz, a nie tylko wierzysz... no właśnie.

Możliwości sprawdzania jest wiele, ja – zaintrygowana i zachwycona efektami działania techniki dwupunktu, wybrałam kurs Matrix Energetics. Byłam, przekonałam się, doświadczyłam, wiem. Kolokwialnie mówiąc, nauczyłam się energią powalać ludzi na podłogę, również pozwoliłam, aby mnie powalano. Szybko, łatwo i skutecznie.
Ale zwalanie z nóg to jedynie widowiskowy fragment czegoś o wiele głębszego.

Dla tych, którzy nie czytali książek Richarda Bartletta, podam w skrócie: na początek, aby się nauczyć o co w tym wszystkim właściwie chodzi, stajemy wyprostowani i (na ogół) zamykamy oczy. Jedna osoba stoi za nami, aby nas podtrzymać i ułożyć lub usadzić na podłodze, a druga – działa, czyli uruchamia i przekazuje nam falę z intencją. W czasie od ułamka sekundy do paru sekund zaczynamy odczuwać bardzo wyraźnie, że jakaś siła spływa na nas i delikatnie, acz stanowczo, odgina nasze ciało do tego stopnia, że przewracamy się do tyłu. Wygląda to tak:

 Podczas pracy z tematami z przyszłości ruch często odbywa się do przodu, czyli „lecimy na twarz”. Pierwsze zetknięcie z falą na większość osób działa... rozweselająco. Po prostu wrażenie jest tak niesamowite, nietypowe i zaskakujące, że zaczynamy się śmiać: świadomość jest w szoku, że to jednak prawda, że to istnieje, że to takie łatwe...
Możliwości zastosowania fali są właściwie prawie nieograniczone. Bartlett przypomina: „Musimy jedynie zrobić to, o czym mówiła Królowa w „Alicji w Krainie Czarów”: musimy mieć pewność, że nawet sześć niemożliwych rzeczy wydarzy się jeszcze przed śniadaniem! Przeniesiemy się wtedy w sferę myśli, gdzie magia i cuda są możliwe. Właśnie z tej sfery pochodzi i w niej mieszka Matryca Energetyczna.”

Co ciekawe – zupełnie „przypadkiem” odkryłam, że fala „kotwiczy się” i zaczyna potem działać spontanicznie: parę dni temu podczas spaceru brzegiem morza, zatrzymałam się na chwilę, zamknęłam oczy i pozostałam w stanie nie – umysłu. Nie minęło parę sekund jak, zaskoczona, odczułam znajome odginanie ciała do tyłu. Natychmiast usiadłam na piasku, zanim zostałabym przewrócona. Gdy już ochłonęłam, zaczęłam się zastanawiać, co właściwie się stało i dlaczego? Nie wywoływałam fali, nie pomyślałam żadnej intencji, nie zrobiłam niczego oprócz stanięcia w miejscu, zamknięcia oczu i zatrzymania myśli. A jednak Matryca poczęstowała mnie falą. Dopiero gdy to się stało, przypomniało mi się: „Gdy potrafisz uspokoić myśli, wchodzisz w rezonans z wielkim morzem energii wszechświata, czyli polem punktu zerowego. Przestań się starać zrozumieć, jak to się dzieje i po prostu pozwól, aby się działo. W chwili, gdy przestaniesz aktywnie myśleć, możesz stać się jednością z obiektem swoich myśli – jesteś splątany z perspektywy kwantowej i wtedy następuje pożądana przez ciebie zmiana. (Bartlett)

Odczucie działania Matrycy Energetycznej na własnym ciele powoduje, że nabieramy przekonania. Uczymy się wiedzieć, zamiast tylko wierzyć. Jest to doznanie, które burzy stare programy, jeśli ktoś ma problemy ze zwaleniem ich w sposób świadomy. Nagle jesteśmy świadkami tego, jak jakaś niesamowita moc, której przecież częścią jesteśmy, spływa na nas i oplata nas siłą swego niewidzialnego istnienia. Piękna symbioza. Zespolenie ze Źródłem, które odtąd możemy przywoływać kiedy tylko chcemy i sycić się nim do woli. Oto naprawdę dotyka nas to, czego nie widać – fala osławionej Boskiej Matrycy.
Nasze przekonania określają to, co jest dla nas możliwe. Od nas zależy wybór. Trzeba jedynie uwolnić wszelkie wątpliwości i działać z poczuciem pewności, nie pozwolić, aby umysł dokonał korekty do znajomego nam stanu rzeczywistości uzgodnionej, w której na ogół nic niesamowitego się nie wydarza, bo jesteśmy ciałem w świecie twardej materii – zatem cuda są niemożliwe. Tymczasem tak naprawdę „nie istniejemy”, nie jesteśmy ciałem – jesteśmy ZBIOREM INFORMACJI i możemy działać w przestrzeni rzeczywistości nieuzgodnionej zmieniając częstotliwość, gęstość lub jakość wzorców światła budujących naszą rzeczywistość.

Sposób, w jaki postrzegamy fizyczną realność, ustalone i utrwalone wzorce, tworzą matrycę codziennych, zwykłych, powtarzalnych doświadczeń, a tymczasem wszędzie dookoła oscylują inne, nowe, szalone możliwości! Są w zasięgu ręki! Zgodnie z teorią kwantową – w każdym momencie możliwe są różne wyniki. Wszędzie wokół nas dzieją się światy równoległe, a przeszłość i przyszłość są teraz. Teraz – to wieczność. Wszystko jest wieczne. Wierzysz? Nie wierz! Sprawdź sam!

Richard Bartlett mówi: „Poddaj się! Na ułamek sekundy wyjdź z czasoprzestrzeni. Chociaż przez chwilę odczuj nową rzeczywistość, a stan twojego otwartego oczekiwania stanie się twoją kwantową modlitwą. Niech pierwiastek łaski wszechświata zmienia elementy twojego życia.”

 Odczucie fali Boskiej Matrycy pozostawiło we mnie pewność podobną do tej, której doświadczyłam już kiedyś w Peru, po spotkaniu z ayahuaską: od teraz już nic nie będzie takie samo...

Zatem, nowe motto na co dzień: Ja mogę! To łatwe! Niech!