Lubię wyjść z siebie i usiąść obok. Spojrzeć sobie w oczy lub czterema oczami w dal. Przede mną wiosna jesieni życia, wolna czasoprzestrzeń do usłania różami albo polnymi kwiatami, miodem codzienności, czekoladą zmierzchów, mlekiem świtów i stukaniem korali spadających lat. Dłonią w powietrzu rysuję sobie drzwi. Codziennie otwieram je i przechodzę na drugą stronę. Gdzie wtedy jestem? O niebo dalej...


Translate

Obserwuj Miejsce Spotkań Wymyślonych

Szczęściara

 Kiedy wydeptuję kolejne kilometry
po kamieniach starych jak świat, 
po trawach, piaskach, po ubitej ziemi,
ścieżkach wąskich jak przecinek,
gdy przeciskam się pod wiszącymi skałami,
ignorując ostrzeżenie na tabliczce:
"Uwaga! Niebezpieczeństwo spadających kamieni" -
myślę sobie: ale jestem szczęściarą!






Gdy wspinam się po kamiennych schodkach,
a w dole huczą wzburzone fale,
mewy zataczają kręgi,
wszystko wokół błękitnieje i wiośnieje,
a oprócz mnie nie ma żadnych innych
istot dwunożnych,
może tylko jakieś niewidzialne...
myślę sobie: 
tak, z całą pewnością jestem szczęściarą!




Gdy widzę w oddali ośnieżone szczyty
Picos de Europa
i wspominam czas, gdy wędrowałam tam właśnie,
a teraz macham do nich z oddali...


Gdy wyglądam przez okienka,
które nie są jakimiś tam zwykłymi okienkami,
tylko dumnymi okienkami z widokiem na ocean...
 


  
Gdy myślę sobie, że to wszystko
jest tak blisko domu,
że mogę tu być kiedy tylko zechcę
bez żadnych zbędnych ceregieli,
że mogę tu stać, biegać, 
albo nic nie robić, 
tańczyć z trawami, śpiewać z falami,
śmiać się i płakać, 
wznosić ręce do nieba, 
wyć z wiatrem z całych sił,
tupać, skakać i wirować,
albo milczeć jak głaz -
to jest szczęście.




Szczęście, które trzeba zapisać
na wieczność
w tkance ciała i w tkance świata,
i otulić wdzięcznością,
i celebrować.