Wilki nauczyły mnie, że pełnia jest wtedy,
kiedy umiem wyć.
Sowy nauczyły mnie
bezszelestnych lotów
i przenikliwości spojrzenia.
Od sępów nauczyłam się,
jak niczego nie marnować.
Sarna pokazała mi ścieżkę łagodności.
Mysz powiedziała mi,
że w życiu ważne są drobiazgi
i że każde najdrobniejsze ziarenko
powiększa górę obfitości.
Kruk otworzył mnie na to, co pomiędzy.
Koty pociągnęły mnie ku niezależności
i ku ścieżkom na dzikie manowce.
Jednorożce pokazały mi przejście
do świata fantazji
i do tajemniczych lasów, które są,
chociaż wcale ich nie ma.
Nietoperze udowodniły mi,
że nawet kiedy wszystko wywróci się
do góry nogami - da się żyć.
Mewy uświadomiły mi,
że morze zawsze jest blisko,
a najbliżej podczas smutku,
bo wtedy podpływa pod same oczy.
Zając nauczył mnie
jak bacznie słuchać i rozpoznawać
od czego uciekać jak najdalej.
A Niedźwiedź...
Niedźwiedź trzyma mnie przy ziemi.
Czasami nawet wlecze mnie pod ziemię,
do gawry, żebym tam otrzepała pióra
i zrównoważyła się.
Piszę "wlecze", bo się opieram.
Jestem lotna i powietrzna,
lubię bujać w obłokach.
Nie raz widzę Niedźwiedzia, który staje
na dwóch łapach i mnie ściąga.
Wracam wtedy, ale niechętnie,
czując za sobą łopot skrzydeł
moich odlatujących ptaków mocy...
***
"- Nie wierzysz,
że magiczne jelenie mówią, prawda?
- Przykro mi, ale nie mogę uwierzyć,
że takie rzeczy się wydarzają.
- Nie mam do ciebie o to pretensji.
To cholernie dziwna rzecz".
(Carlos Castaneda)