Lubię wyjść z siebie i usiąść obok. Spojrzeć sobie w oczy lub czterema oczami w dal. Przede mną wiosna jesieni życia, wolna czasoprzestrzeń do usłania różami albo polnymi kwiatami, miodem codzienności, czekoladą zmierzchów, mlekiem świtów i stukaniem korali spadających lat. Dłonią w powietrzu rysuję sobie drzwi. Codziennie otwieram je i przechodzę na drugą stronę. Gdzie wtedy jestem? O niebo dalej...


Translate

Obserwuj Miejsce Spotkań Wymyślonych

Czas wyjęty z ram

 Zmierzch jest pomostem
między dniem, a nocą.
Świt powoli rozświetla noc,
by przemienić ją w dzień.
Listopad jest pomostem między jesienią, a zimą.
Jest też czasem pomiędzy tym,
co żywe tutaj,
a tym, co żywe inaczej gdzieś tam.


Czas opadających liści.
Czas zamierania i transformacji.
Czas wyjęty z ram.
Puste pola, suche łodygi,
wiatr trzaska okiennicami.
Istoty Mgielne szykują suknie na bal.

W listopadzie czasami słyszę z przestrzeni
magnetyczne pieśni.
Są piękne, ale niepokojące.
Gdy słucham z kotem i jeży mu się sierść na grzbiecie -
to wiem, że on też je słyszy.
Te dziwne melodie.
Poruszają dusze i ostatnie liście,
to się zaśmieją, to załkają żałośnie,
obracają pod ziemią zmurszałe kości
i odpływają w najdalszą dal.

Wczesne zmierzchy i długie noce.
Z dziupli przydrożnego drzewa
wypełzają cienie i zjawy.
Gdzieś w oddali szczeka pies.
Zakwilił zbudzony ptak.

Gdybym mogła sobie wybrać miesiąc
na zwrócenie ciała ziemi -
byłby to właśnie listopad.
I żeby wtedy wiał silny wiatr.



Clarissa Pinkola Estés:
"Kiedy porusza się życie,
kości śmierci 
odpowiadają swym ruchem.
Kiedy porusza się śmierć,
zaczynają się obracać kości życia".