Lubię wyjść z siebie i usiąść obok. Spojrzeć sobie w oczy lub czterema oczami w dal. Przede mną wiosna jesieni życia, wolna czasoprzestrzeń do usłania różami albo polnymi kwiatami, miodem codzienności, czekoladą zmierzchów, mlekiem świtów i stukaniem korali spadających lat. Dłonią w powietrzu rysuję sobie drzwi. Codziennie otwieram je i przechodzę na drugą stronę. Gdzie wtedy jestem? O niebo dalej...


Translate

Obserwuj Miejsce Spotkań Wymyślonych

Gdzie podziała się jesień?

 Czym różni się tegoroczna jesień
od tych, które już były?
U mnie różni się tym,
że pierwszy raz mam własne dynie 😁


Cieszyłam się nimi,
jak jeszcze były kwiatami 
i codziennie z zachwytem obserwowałam ich metamorfozy.





I pierwszy raz miałam fasolkę.
Większość już zjedzona,
a część wyłuskana na przyszły rok.


W ogrodzie pierwszy raz rozgościł się dziurawiec,
który w jakiś sposób musiał się wysiać
z tego, który przynosiłam z łąki.
Bardzo mnie to cieszy i tego ogrodowego
nie zbierałam, żeby rozsiał się jeszcze obficiej.


A anginka rozrasta się i rozrasta.
Wkrótce ją podetnę i ususzę
do jesiennych naparów i na wypadek
anginowych bólów gardła - żeby poratowała.


Ta jesień różni się od innych też tym,
że prawie jej nie ma.
Wciąż jest bardzo ciepło, sucho i wietrznie.
Wciąż kwitną plumeros,
wnuś cały czas śmiga w krótkim rękawku,
a ja nadal w letnich sukienkach.












Po całym dniu na plaży,
wieczorem siadam przy kominku
i wyobrażam sobie, że jest jesień...



Robię sobie napar 
z przyprawami korzennymi,
żeby chociaż zapachniało jesienią 😀.


Dokoła jest tak zielono, jakby to była wiosna,
a nie połowa października.
Słońce jest bardzo jaskrawe i mocno grzeje.


Ostatnio wyprawiliśmy się do lasu,
ale jest tak sucho, że grzybów ani widu, ani słychu.
Ale i bez grzybów jest magicznie i pięknie.


Puk, puk, czy ktoś tu mieszka?










W tym lesie rzadko kiedy kogoś spotykamy,
ale kamienie mówią,
że ktoś tu jednak był.


Wychodzimy na polankę,
a tam - zimowit JESIENNY.
Czyli co?
Jest ta jesień czy jej nie ma? 😉


No i ostrokrzew też się już wystroił jesiennie.


Ale buki liści jeszcze nie zrzuciły.



Słońce zajdzie dziś o 19:23,
a ciemno robi się po ósmej.
Mnie w to wszystko graj, bo lubię ciepło.
Ale może się okazać,
że w zamian zima nie będzie potem chciała odpuścić
i będzie nas trzymać aż do maja...
Bo orzechy laskowe w tym roku
obrodziły w tak ogromnych ilościach,
że nigdy czegoś takiego nie widziałam.
I oby to właśnie nie zwiastowało długiej zimy.



Ale z drugiej strony pocieszam się,
że orzechów włoskich jest mniej niż zwykle,
więc może nie będzie tak źle.

Zatem cieszę się tym, co jest
i wyciskam nektar ciepłych październikowych dni
do ostatniej kropelki!