idę po polach
i taka radość
wszystko jest moje
choć nic do mnie nie należy
ale przepuszczam przez siebie
ten wiatr, te śpiewy ptasie, tę pełnię maja
pachnie cała moja sukienka
bo w kwiatki
a koszyk podarowany przez
poetę, kiedyś dawno
wypełniony wtedy najlepszymi na świecie jabłkami
zadowolony jest
bo stale nosi dobroć natury
jabłka, pokrzywy, malwy, koniczyny
oddech drzew
od trzeciego roku życia
mówię po hiszpańsku
i wydaje mi się jakby te wibracje
nasycały mą duszę słońcem
bo to taki bardzo słoneczny język:
canela, sol, flor,
primavera, calor
mi alma brilla
wewnątrz swojego szczęścia
nawet gdy czasem pada deszcz łez -
uważam tylko
by mi nie zmoczył
książki dnia pozostawionej nieopatrznie
na stole w ogrodzie
albo
suszącego się siana
by nie zagłuszył modlitwy wonnej
do trawy rosnącej zielenią
buzującą i mocną
jak uderzenie szampana wiosny
zmierzch, który wyłania się znikąd
zastaje eremitkę
siedzącą na zboczu wszechświata
z kotami i falbankami pytań
o niewidzialne i tajemne bytu zagadki
właściwie
ma ona mocne skrzydła
i mogłaby skoczyć w nieodgadnioną dal
ale wraca do domu
bo tam
czekają truskawki
a poza tym
jest coraz bliżej
do lata 😎