Tymczasem zbliża się 2020 i bardzo mi się to podoba.
Dwa łabędzie, dwa oczka, symetria, stabilność, uziemienie.
Cieszę się na ten rok, zupełnie bez powodu, bardziej niż na inne.
Będzie inny. Przełomowy?
Będzie inny. Przełomowy?
Wraz z nadejściem zimy zrobiło się wiosennie.
Szalejący od tygodni sur - mocarny wiatr z południa ucichł
tak nagle, jak się pojawił.
Raz widziałam go jeszcze pod moją miotłą,
innym razem w dziupli jesionowej,
potem jeszcze wskoczył przez okno do opuszczonej cabañi,
i tyle go widzieli.
innym razem w dziupli jesionowej,
potem jeszcze wskoczył przez okno do opuszczonej cabañi,
i tyle go widzieli.
Deszcze też się zmyły.
Mgielne Istoty zaległy w górskich grotach.
Zrobiło się cicho, spokojnie, słońce świeci, niebo bezchmurne.
Ciepło w dzień, noce i poranki rześkie, srebrne, mokre od siwego szronu.
Zatem, tymczasem w Kantabrii, zimowiosna.
Spomiędzy tej zimowiosny, powitam 2020 pod niebem ciężkim od gwiazd,
z rogalikiem przybywającego Księżyca,
z sypiącymi się iskrami nowych dni i nocy -
prosto w moje rozpostarte ramiona.
Jeszcze tylko ostatnie zapiski w notesie codzienności,
aby domknąć i pożegnać 2019.
Dobry był, bezpieczny, syty i łagodny.
Lata dwudzieste, nowa dekada, jak to brzmi!
W powietrzu wiszą już zupełnie inne wibracje,
zagląda inny rodzaj światła,
inny Duch przejmie dowodzenie.
Ruchome piaski, ruchome wody,
ruchomy ogień
i powietrze ruchome.
Jesteśmy na planecie, gdzie wszystko się rusza,
zmienia, rodzi i umiera, transformuje.
Jesteśmy tym wszystkim, zawsze.
Zmieniają się lata, dekady, stulecia.
Zmieniamy się my, życie się zmienia.
Zmieniają się lata, dekady, stulecia.
Zmieniamy się my, życie się zmienia.
Nigdy nie żyłam w latach dwudziestych, bo zeszłam w sześćdziesiątych.