spotkałam kamienny dom
idąc drogą, której nie było
na schodach siedzę
a może nie ja
do kieszeni przemijania
zbieram obfitość lata
na potem
na potem
choć wiem aż nazbyt dobrze
że potem wszystkiego się pozbędę
dom kamienny całkiem
i przez okno wyglądam kamieniami
stale rodzą się nowe
choć nikt nie wie jak
snopy siana chowają w sobie
kosmiczne wspomnienia
każdego skoszonego źdźbła
znam te wspomnienia
ze spadających kartek życia
chmury nie szykują dziś deszczu
miękko spoglądają na ziemię
nucąc z wiatrem stare piosenki
które słyszę gdzieś poza czasem
tam oddycham samotnym drzewem
a może nie ja
może wrócę, może nie
tylko jeśli zawołasz
a może nie ty