Lubię wyjść z siebie i usiąść obok. Spojrzeć sobie w oczy lub czterema oczami w dal. Przede mną wiosna jesieni życia, wolna czasoprzestrzeń do usłania różami albo polnymi kwiatami, miodem codzienności, czekoladą zmierzchów, mlekiem świtów i stukaniem korali spadających lat. Dłonią w powietrzu rysuję sobie drzwi. Codziennie otwieram je i przechodzę na drugą stronę. Gdzie wtedy jestem? O niebo dalej...


Translate

Obserwuj Miejsce Spotkań Wymyślonych

Rozplatam gałęzie

stoję na brzegu
przejezdnej drogi
czas śpi w moim cieniu

poprzez kruchość liści
rozplatam gałęzie
i wydobywam słońce

(Halina Poświatowska)



przebija szept wiosny
by nowe przyjść mogło
coś innego przemija
coś innego się oddala

w drewnianej podłodze
budzą się wszystkie sęki
cicho skrzypi furtka
w moim starym domu
na zboczu marzeń
czas zatrzymał się odkąd
kukułka uciekła z zegara

którą to wiosnę
odmierza jaśmin?
jaka to pora życia?
nie chcę wiedzieć
zawieszona w bezczasie
między snem a jawą


coś krąży i zmysły zniewala