Lubię wyjść z siebie i usiąść obok. Spojrzeć sobie w oczy lub czterema oczami w dal. Przede mną wiosna jesieni życia, wolna czasoprzestrzeń do usłania różami albo polnymi kwiatami, miodem codzienności, czekoladą zmierzchów, mlekiem świtów i stukaniem korali spadających lat. Dłonią w powietrzu rysuję sobie drzwi. Codziennie otwieram je i przechodzę na drugą stronę. Gdzie wtedy jestem? O niebo dalej...


Translate

Obserwuj Miejsce Spotkań Wymyślonych

Plany na wiosnę już pachną,

 a tu taka sytuacja 1 kwietnia na południu Europy.
Moja miotła, która stoi na ganku, bardzo jest zdziwiona,
bo zwykle ma sucho i bezpiecznie,
a tu taką niespodziankę przywiał bardzo zimny wiatr 😁


Patrzę przez okno na szczyty górskie,
które znowu mocno pobielone.

Mimo wszystko wybuchu zieleni nie da się już powstrzymać.
Przed tym chwilowym nawrotem zimy
zdążyłam nazbierać z dębów, jesionów i leszczyn
to, co tak cenne - młode listki i kwiatostany do naparów.



W tym roku chciałabym mieć więcej własnych zbiorów.
Mimo że kupuję wszystko eko, to jednak nawet to eko
w większości rośnie nie widząc słońca -
pod folią lub w szklarniach.
Zatem tylko własne jest naprawdę bio, żywe i naj, naj.
Sałata już rośnie, rzodkiewki i natka zasiane,
czosnek w ziemi już od zeszłej jesieni,
podobnie topinambur,
na malinach i miechunkach pokazują się pierwsze listki, 
poziomki i truskawki już kwitną!





Plany na więcej są!
Na słoneczniki, na szczypiorek, na ciepło i radość.

A tymczasem w lesie sosnowym nad morzem
są już szyszki piniowe gotowe do zbiorów.
Piñones (orzeszki piniowe) kupione w sklepie nijak się mają
do tych zebranych własnoręcznie,
które mają głęboko sosnowy, wyrazisty smak 
i są bardziej soczyste i miękkie.




Pozyskiwanie orzeszków jest pracochłonne i żmudne, 
ale skoro już mamy to szczęście, że rosną niedaleko nas,
to aż szkoda nie skorzystać, bo ich niepowtarzalny smak
wynagradza wszystkie trudy dostawania się
do tego smakołyku tak szczelnie opatulonego
przez naturę.




Zachwyca mnie też ostatnio robienie świec
z wosku pszczelego. 
Ale pachną!





Fascynujące jak zapach potrafi przenosić nas
poprzez czas i przestrzeń. 
Odkryłam, że stany emocjonalne też mają swoje zapachy -
smutek pachnie zupełnie inaczej niż radość,
spokój pachnie inaczej niż strach.


Pamiętam cudowny zapach lodów z dzieciństwa,
zapach targu z owocami i przyprawami w Andaluzji,
zapach lasu po deszczu na Mazurach,
zapach nowej książki, ulubionych perfum, 
drewna sosnowego,
zapach świeżej pościeli, kadzidła, milczenia,
oczekiwania na coś przyjemnego, 
aromat zakochania, ukradkowego spojrzenia...

Tak właśnie sobie rozmyślam o zapachach, 
szykując napar
z kwiatów mniszka z listkami poziomek.


Za chwilę wleję do imbryczka gorącą wodę,
a para, znikając w powietrzu, pozostawi zapach wiosny,
kwiatów i ciepłego wiatru z południa.
Mój ulubiony.



*

Aktualizacja z 6 kwietnia -
na górze biało, na dole zielono,
powoli ociepla się.