Lubię wyjść z siebie i usiąść obok. Spojrzeć sobie w oczy lub czterema oczami w dal. Przede mną wiosna jesieni życia, wolna czasoprzestrzeń do usłania różami albo polnymi kwiatami, miodem codzienności, czekoladą zmierzchów, mlekiem świtów i stukaniem korali spadających lat. Dłonią w powietrzu rysuję sobie drzwi. Codziennie otwieram je i przechodzę na drugą stronę. Gdzie wtedy jestem? O niebo dalej...


Translate

Obserwuj Miejsce Spotkań Wymyślonych

Przychodzi w życiu godzina

 No i co ty tam porabiasz?


Och, nic takiego.
Przyglądam się swojemu DNA,
zmieniam ustawienia fabryczne,
uwalniam, co nie moje,
użyźniam pole pod przepływ obfitości,
którą jestem.

Wdycham.
Wydycham.
Oddycham.

Wzdycham.

Postanawiam,
że mogę, umiem, potrafię,
nawet jeśli nie wiem jak.


Uczę się Ciszy.
Takiej Ciszy, w której hałasy
przestają mieć znaczenie.
Wyciszam umysł, ciało, ducha,
a świat wokół wycisza się razem ze mną.
Spokój zaczyna się we mnie.

Sięgam do takiej Prawdy,
którą jestem w stanie unieść.

Przychodzi w życiu godzina,
gdy rozumiemy nagle, że niczego nie da się przyspieszyć
ani opóźnić.
Że jest, jak jest.
Że jest tak. Że jest nie tak.
Że jest inaczej.
Że jest. Że nie jest.
Że.


Przestaję patrzeć wstecz i pytać: dlaczego?
Przenoszę spojrzenie w przód i pytam: dlaczego by nie?


Tańczę. Śpiewam. Nucę. Wzniecam kłęby dymu.
Wybębniam przeszłość, dzwonkuję przyszłość,
wyświęcam teraźniejszość.
Opowiadam niestworzone historie.
Często wybucham śmiechem.
Może jestem wariatką?


Ale dziś jest piękny dzień.
Nigdy wcześniej takiego nie widziałam.


Wiedźmy palono za to, że wiedziały to,
czego nie wolno było wiedzieć.
Czarownice palono za to, że znały zioła,
rośliny mocy i moc roślin,
i umiały z nimi rezonować, 
odczyniać to, co szkodliwe, chore, fatalne.
Nie mówiły wszystkiego, co wiedziały,
ale zawsze wiedziały, co mówią.
Mądra wiedźmo Tych Czasów - nie daj się spalić
na stosie chaosu, strachu i dezinformacji.
Nie spal się sama.
Lekko stąpaj, unoś się tuż nad ziemią,
bo tam właśnie jest do wiecznej mądrości brama.



Jeśli boli cię gardło - śpiewaj.
Jeśli bolą cię piersi - pokochaj się prawdziwie.
Jeśli bolą cię uszy - wysłuchaj siebie z uwagą.
Jeśli boli cię żołądek - odżyw się dobrą strawą.
Jeśli bolą cię ręce - puść.
Jeśli bolą cię nogi - tańcz.
Jeśli bolą cię kolana - zegnij się, pochyl ku ziemi.
Jeśli bolą cię plecy - ulżyj sobie, zrzuć w końcu ten ciężar.
Jeśli bolą cię stopy - odpocznij.
Ty jesteś swoim lekarstwem - tako rzecze wiedźma.
Jesteś przestrzenią swojego łona,
kołyską śnienia, odwiecznym dźwiękiem bębna.
W sobie masz samą siebie, więc
nigdy nie jesteś samotna i nigdy nie będziesz sama.


Rozumiem, że rzeczy, których nie mogę zmienić,
zmieniają mnie.
Rozumiem, że niektórych Istot nie będę kochać przez całe życie,
niektóre tak, a nawet potem.

Już wiem, że życie nie ma sensu,
ale nie jest bez sensu,
Sensem życia jest życie,
a nie szukanie sensu.



"Przychodzi w życiu godzina -
jesteś jeszcze od niej bardzo daleko -
kiedy znużone oczy znoszą już tylko jedno światło,
to, które piękna noc, jak dzisiejsza,
tworzy i sączy wraz z mrokiem;
kiedy uszy nie mogą już słuchać innej muzyki prócz tej,
którą gra blask księżyca na flecie milczenia.
Gdzieś w połowie niewiadomego drzewa
niewidzialny ptak siląc się skrócić dzień
zgłębiał przeciągłą nutą otaczającą samotność,
ale otrzymywał od niej odpowiedź tak jednomyślną,
odzew tak nabrzmiały ciszą i bezruchem,
iż można by rzec, 
że zatrzymał na zawsze chwilę,
której bieg chciał przyspieszyć".
(Marcel Proust, W poszukiwaniu straconego czasu)


Nie, Marcelu, wcale nie jestem daleko od tej godziny.

*