Lubię wyjść z siebie i usiąść obok. Spojrzeć sobie w oczy lub czterema oczami w dal. Przede mną wiosna jesieni życia, wolna czasoprzestrzeń do usłania różami albo polnymi kwiatami, miodem codzienności, czekoladą zmierzchów, mlekiem świtów i stukaniem korali spadających lat. Dłonią w powietrzu rysuję sobie drzwi. Codziennie otwieram je i przechodzę na drugą stronę. Gdzie wtedy jestem? O niebo dalej...


Translate

Obserwuj Miejsce Spotkań Wymyślonych

Każdy raz

W jakich kolorach wydarzam ostatnio życie?
W jakich odcieniach ono reaguje na mnie?
Dokładnie w takich samych.
Odbicie w lustrze pierwsze się do mnie nie uśmiechnie.
Wszystko zaczyna się we mnie, tu
gdzie właśnie stoję -
lipiec w słońcu, pustkowia, drogi zapomniane,
pagórki traw, wiatru ciepłego warkocze.



Co sadzę w żyznych dolinach mojej wyobraźni,
co powoli dojrzewa do wyjścia w świat?
Jeszcze zamglone, niewyraźne, odległe,
ale ode mnie zależy, ile życia mu dam,
ile energii, ile kształtu i mocy.


Tylko na ścieżkach nieuczęszczanych
zbieram płatki dni i pióra nocy.
Nie chcą moje stopy wchodzić w ślady inne
niż wydrążone odciski spływającej z gór wody,
między kamienie i grudki ziemi.
Przysłuchuję się historiom niczyim,
które echo po zboczach toczy.



Spojrzeniem serca dotykam
tych pejzaży wokół mnie,
sacrum ciszy, puchy chmur muskające wierzchołki gór,
esy - floresy rozwijające przejścia tajemne
norami w głąb ziemi i z powrotem
na powierzchnię pośród zieloności.
I wiem, mogę tu przychodzić setki razy
i każdy raz będzie inny,
nowy, nietknięty, nieskazitelny
i każdy na nowo mnie zauroczy.




"Prawdziwa miłość i zrozumienie obejmuje wszystko,
z tego powodu Kapłanka w równym stopniu
troszczy się o człowieka, jak i o zwierzę,
nie niszczy bez potrzeby roślin i drzew,
a wszystko, czego dotknie i co ogarnie swoją miłością,
staje się silniejsze, lepsze i szczęśliwsze".
(Alicja Chrzanowska)