"Jestem tylko przerwą między kolejnymi błyskami,
żywym, wyostrzonym punktem
na przecięciu dwóch spojrzeń,
które nie znają się i spotykają we mnie".
(Octavio Paz)
Świątynie światła na szczytach.
Dokooła kwitnie uroda miejsc nieuczęszczanych, samotnych, pięknych.
Idę.
Idę na długo, bo krajobrazy wciągają i trudno zawrócić.
Idę w te fałdy, kolory, rozblaski, pomiędzy westchnienia duchów gór.
W falujący, eteryczny oddech samej siebie.
Zadałam sobie parę odpowiedzi i teraz szukam pytań.
Szukam nisko i wysoko, bo życie jest wszędzie.
Jesienne melancholie marszczą góry.
Dzwonią blaszki liści i płatki anemonów.
Smętki między przydrożnymi kamieniami, widzę je.
Widzę siebie w przelatującym ptaku.
Widzę, jak cienie poruszają się po dnie doliny.
Napotykam też spojrzenia dawnych pasterzy.
Ślady zdarzeń sprzed czasów odległych.
Stara ta ziemia...
I będę tak szła po śladach niczyich.
Wydeptując własne, na styku ziemi i poezji.
Drogami wiatru i westchnień.