Lubię wyjść z siebie i usiąść obok. Spojrzeć sobie w oczy lub czterema oczami w dal. Przede mną wiosna jesieni życia, wolna czasoprzestrzeń do usłania różami albo polnymi kwiatami, miodem codzienności, czekoladą zmierzchów, mlekiem świtów i stukaniem korali spadających lat. Dłonią w powietrzu rysuję sobie drzwi. Codziennie otwieram je i przechodzę na drugą stronę. Gdzie wtedy jestem? O niebo dalej...


Translate

Obserwuj Miejsce Spotkań Wymyślonych

Każde przelatujące piórko

"Ważną rzeczą jest mieć symboliczne naczynie,
by włożyć w nie wszystko, co wychwytujemy z dzikiej natury.
Dla niektórych kobiet są to pamiętniki,
gdzie notują każde przelatujące piórko,
dla innych twórczość artystyczna - taniec, malarstwo, pisarstwo.
Czy pamiętacie Babę - Jagę?
Ma wielki garniec i lata w kotle, kóry przypomina moździerz z tłuczkiem.
Innymi słowy, posiada naczynia, które wszystko mieszczą.
Jej myśli i ruchy zebrane są w jednym miejscu.
Tak, posiadanie symbolicznego naczynia
jest rowiązaniem problemu utraty energii".

(Clarissa Pinkola Estés)




*

Zapełnia się mój garniec każdym przelatującym piórkiem.
Dymem z ogniska i czarnym bzem. 
Z kwiatôw białych jak śnieg najpierw zielone,
a potem czarne kulki. Magiczna transformacja.



Zapełnia się ziołami, barwami, nasionami,
zapachami ulotnymi jak letni czas.





Zapełnia się aromatycznym sianem, 
pachnącym polnymi kwiatami i beztroską,
jak to ze starej drewutni, skąd czasami wylatuje
spłoszony ptak, a czasami nietoperz.
Często zagląda tam duch ogrodu.
Albo ja.




Zapełnia się nostalgią i tęsknotami 
skrywanymi głębiej niż korzenie drzew;
mchem i paprocią, które za domem karmi
północna strona świata, bezsłoneczna i tajemnicza.

Zapełnia się patchworkiem ze skrawków nieba
w różnych odcieniach błękitu, różu, lila, 
lekkiej szarości, żółci, pomarańczy.

Każdym przelatującym piórkiem...



Są tam drogi, które znają moje ślady.
Spacery częste, które znają mój oddech.
Chmury, przelotne swoją kłębiastą urodą.
Zachwyty, które mieszkają wśród traw.



Pojemny jest mój garniec nieskończenie!
W nim wszystko, co robię, gdy na płocie tabliczka:
no me molesten - nie przeszkadzajcie.
Gdy porządkuję ogród i obrazy w pamięci,
dotykam migotliwych plam słońca,
nalewam wodę do glinianych dzbanów,
gdy szukam strawy na hambre del espíritu - głód ducha
i nasycam go wyciszeniem, kołysaniem, miarowym oddychaniem.
I czymś jeszcze, czymś jeszcze
o czym wiemy tylko On i ja.


Podziemny, pierwotny las - La Selva Subterránea,
pod światem widzialnym, w innej rzeczywistości,
gdzie klaszcze tylko jedna dłoń,
gdzie doświadczamy participation mystique,
by w popiołach wszystkich wcieleń 
dokopać się do najpierwszego zapachu nas samych.


A potem, co uzbieram, to porzucę.
Właściwie samo odpadnie
z tanecznym wdziękiem liścia, którego wiatr strąca z drzewa,
gdy nadejdzie jego czas.
Gdy iluzja oddzielenia pęknie jak bańka mydlana,
 rozpłynie się jak mgła
ogrzana promieniami słońca,
Yo Soy - Ja Jestem 
zalśni jak perła w muszli.

I jeszcze tylko gdzieś z oddali usłyszę dźwięk,
echo, echo, echooo
pękającego garnca...




*

Clarissa Pinkola Estés:
"Dla wielu kobiet owo przeobrażenie,
to przejście od poczucia rozproszenia lub fascynacji
każdą osobą lub ideą, która puka do drzwi,
do głębokiego zrozumienia swego przeznaczenia,
jest cudowną przemianą.
Z szeroko otwartymi oczami, rozpostartymi dłońmi,
wyraźnie słysząc głos instynktu,
kobieta wkracza w życie odnowiona i potężna".

*