Lubię wyjść z siebie i usiąść obok. Spojrzeć sobie w oczy lub czterema oczami w dal. Przede mną wiosna jesieni życia, wolna czasoprzestrzeń do usłania różami albo polnymi kwiatami, miodem codzienności, czekoladą zmierzchów, mlekiem świtów i stukaniem korali spadających lat. Dłonią w powietrzu rysuję sobie drzwi. Codziennie otwieram je i przechodzę na drugą stronę. Gdzie wtedy jestem? O niebo dalej...


Translate

Obserwuj Miejsce Spotkań Wymyślonych

Nawet nic


nie przerywaj tej ciszy
nie otwieraj jej dźwiękiem
innym niż milczenie
w zaułku moich
czterech ścian
tylko Nic jest potrzebne

ani to nawet!
nawet to może być
zbyt wiele

już teraz jestem
powietrzem, światłem, eterem
za czas jakiś
nie znajdziesz mnie nawet
w popiele