Lubię wyjść z siebie i usiąść obok. Spojrzeć sobie w oczy lub czterema oczami w dal. Przede mną wiosna jesieni życia, wolna czasoprzestrzeń do usłania różami albo polnymi kwiatami, miodem codzienności, czekoladą zmierzchów, mlekiem świtów i stukaniem korali spadających lat. Dłonią w powietrzu rysuję sobie drzwi. Codziennie otwieram je i przechodzę na drugą stronę. Gdzie wtedy jestem? O niebo dalej...


Translate

Obserwuj Miejsce Spotkań Wymyślonych

Pierwszy jesienny wieczór

Kantabria, północ Hiszpanii, Klaudia pisze:

"A gdy przysiądzie się trochę dłużej i posłucha,
to cicha nuta szemrze juz rzeką wiadomość o tym,
że pierwsze pożółkłe liście kasztanowca
pognały w dół, ku morzu..."


Ale tu u mnie, na południu
andaluzyjska aura wciąż nie sprzyja 
jesiennym nastrojom -
jest upalnie, sucho i bezwietrznie,
kwiaty kwitną,
a pomarańcze wiszą już na drzewach,
na razie jeszcze zielone,
by w najbliższych tygodniach zamienić się w małe,
pomarańczowe słoneczka.




Patrzę przez moje okno
z domu na wzgórzach:
w dole miasto wciąż pełne turystów,
w oddali brzeg Afryki,
a pomiędzy - szafirowe morze.

Tylko wieczory pachną już nieco inaczej,
ostrzej,
z pewną nutą imbiru i goździków,
a noc zaczyna wcześniej odbijać gwiazdy
w tafli morza...


Przypomina mi się nagle jesienny obraz Eleny Dudiny
"Fin de verano"
Koniec lata