Lubię wyjść z siebie i usiąść obok. Spojrzeć sobie w oczy lub czterema oczami w dal. Przede mną wiosna jesieni życia, wolna czasoprzestrzeń do usłania różami albo polnymi kwiatami, miodem codzienności, czekoladą zmierzchów, mlekiem świtów i stukaniem korali spadających lat. Dłonią w powietrzu rysuję sobie drzwi. Codziennie otwieram je i przechodzę na drugą stronę. Gdzie wtedy jestem? O niebo dalej...


Translate

Obserwuj Miejsce Spotkań Wymyślonych

Muzyczne Biodra Andaluzji
















na zdjęciach - Andaluzja w obiektywie Mar Caneli



Muzyczne Biodra Andaluzji to kolejna, po Madryckich Ścieżkach Poezji, 
część mojego poetyckiego dialogu z Zygmuntem Janem Prusińskim.

To jest rozmowa wierszami, które narodziły się i żyją razem.
To oddech poetyckiej rozmowy między kobietą a mężczyzną.

Poniżej kilka naszych wierszy...



Zygmunt Jan Prusiński

JESTEŚMY GRANITOWI ANIOŁOWIE

Motto:
zawsze chciałam być starsza
teraz jestem
(Mar Canela)


Otoczona niebieską farbą nieba
zaiste urok twych słów
wprowadza nastrój -
tak jakbyś gasiła ostatnią lampę w oknie
by noc przybliżyć do piersi.

Stoję trochę dalej
za trzecim wierszem jak za drzewem
wtulasz zapach powietrza -
orliki poszły spać na granitowej skale
sypie gwiazdami na twe włosy.

Widzę że jestem ci potrzebny
noc jest tak długa jak myśl poety
by wmawiać sobie
jak na rysunku domalowałem
twoje piersi...

I było mi dobrze na tym wietrze
gdzieś biegłaś i wracałaś
nieosiągalna tu i teraz -
samoistnie burzyło się wnętrze
a burzy wcale nie było.




Mar Canela

Motto:
by wmawiać sobie
jak na rysunku domalowałem
twoje piersi...
(Zygmunt Jan Prusiński)



rysuj mnie tylko ołówkiem
i w myślach jedynie
badaj kształt
grafitowej sukienki
przezroczystej jak wiatr

nikomu nie mów
jaka jestem
ptaki i tak wiedzą
nocują nie raz w gnieździe
twojej wyobraźni

ja przyjdę tylko na chwilę
aby dorysować
drobne zmarszczki wokół oczu
i zetrzeć
ślady twoich rąk



______________________________



Zygmunt Jan Prusiński

W BŁĘKICIE JESTEŚMY...

Motto:
Kobieta nie jest ciałem -
jest kolorami i wyobraźnią.
(Katarzyna Gołąbek)



Księżniczko Andaluzji,
skup się na moich śladach,
dokąd wędrują ?

Szeleści szyba tęsknoty,
coś tam opowiada,
a kaktusy w Maladze manifestują.

Skojarz mnie że siedzimy
w Cafe Viento,
rozczochrani poezją -
nawet kąt w ścianie chce przemawiać.

Wszyscy chcą rozmawiać
o Miłości której nie ma,
wybrzusza się czas wklęsły,
tylko pogoda jest na ustach.

A tu pada więc nie przyjeżdżaj,
uchronisz swe włosy blond.

Czy wiesz że je dotykam we śnie?


Mar Canela

Motto:
Siedzimy w Café Viento
wybrzusza się czas wklęsły
a tu pada
więc nie przyjeżdżaj...

(Zygmunt Jan Prusiński)


Andaluzja też moknie
nie szukam schronienia
idę pod wiatr
z twarzą ku niebu
na ustach czuję krople
gorzkie, słone, słodkie


ten sam wiatr
poprzewracał stoliki
w Café Viento
potłukł butelki z Sangríą
a teraz bezlitośnie
zaciera twoje ślady


czas wybrzuszył się i pękł
zamarły cztery kąty
jęknęły struny
zbladło flamenco
już późna pora i późna jesień
a miłość na deszczu moknie


_________________________________


Zygmunt Jan Prusiński

ZAPROŚ MNIE NA HERBATKĘ...


Bądź tak miła w któreś popołudnie,
słoneczna na twarzy i w sukience.

Ja nic od ciebie nie chcę Mar,
tylko herbatkę wypić w „Cafe Viento”.

A jeśli będziesz cierpliwa,
opowiem ci o szczęściu poety.

To miałem raz w darze od Boga,
spotkałem na ścieżce Magdalenę.

Pamiętam jej imię święte,
nie pamiętam twarzy i głosu.

Może się odważysz i dotkniesz
mojej ręki - wówczas... zniknę!




Mar Canela

Motto:
Zaproś mnie na herbatkę.
Może się odważysz i dotkniesz
mojej ręki - wówczas... zniknę!
(Zygmunt Jan Prusiński)



różne bywają kobiety...
u jednych dekolt do kolan
reszta równie otwarta
jak książka na wietrze
wytrawny mężczyzna
omiecie spojrzeniem
i pójdzie dalej
dość obojętnie

różne bywają kobiety –
w zwiewnych jak wiatr sukienkach
zapięte prawie pod szyję
zobaczysz może skrawek kolana
stopy, domyślisz się
kształtu bioder
nim wzrok oderwiesz
minie cię, lecz ty się obejrzysz...

wypijesz z nią słodką herbatę
może powróży ci z fusów
może dotknie twej ręki
po prostu, ot tak, od niechcenia...
i zanim znikniesz
wrócisz z powrotem
poszukać
choćby jej cienia



______________________________



Zygmunt Jan Prusiński

BĘDZIEMY DO MADRYTU WRACAĆ WIERSZAMI

Motto:
w iluzji nierzeczywistych spotkań
dialogiem w tkaninie odległych miast
udało nam się nie zbłądzić...
(Mar Canela)


Jakże cię kocham w sukienkach,
jakże jesteś taneczna.
I bruk otwarty i kwiaty na balkonach,
Madryt nasz i nasze zbliżenia -
a wiersze niczym modlitwy kochanków.

Flamenco się budzi od świtu,
rytmy z gitary płyną jak dym po niebie.
Twe włosy akurat wiatr podwiał,
mistrz Goya to zauważył - szykuje pędzle
...zaczekam niech cię maluje w królestwie.

Kalistemon purpurowy rozciąga swe gałązki,
jakby chciał dotknąć mojej ręki.
Usiądę tuż obok by wiersz powstał z niczego,
kilka obrazków odnowię z nocy -
liryczny powrót bez sekretów.




Mar Canela

Motto:
Jakże cię kocham w sukienkach,
jakże jesteś taneczna.
Flamenco się budzi od świtu...
(Zygmunt Jan Prusiński)


za każdym ruchem gorącego ciała
jak żywe podążają falbany
nie odrywasz wzroku, kochasz sukienki
splecione z rytmem kastaniet

w swoim królestwie flamenco
magiczny Duende jak opętany
budzi mistyczne nuty
każdy nerw rozedrgany

w nadgarstkach siła ekspresji
w stopach ogień Malagi
otwarte okna, nikt nie śpi
posyłam ci uśmiech oczami

venga, adelante Poeto
atramentem na niebie rozlana
dziewicza noc, w jej cieniu czekam
czerwienią wina rozgrzana















Zygmunt Jan Prusiński

POŻEGNALIŚMY MADRYT, WITAMY MALAGĘ!

Wiosennie, pół szeptem, błysk oczu...
Sukienki w lustrach się cieszą,
kobiety Hiszpanki zatęskniły -
kobieta w sukience to dla mnie bogini!

Droga Mar, Polska uboga, a kobiety,
no właśnie, nie wiem jak je nazwać.
Opancerzone, jakby wszystkie cnotliwe,
swój skarb broniły w blachach!

Nie ma kobiet w Polsce, dlatego tęsknię,
tęsknię za kolorowymi żorżetami...
Kiedy przyjadę do Malagi - przyrzeknij,
przyrzeknij że będziesz w sukience.

Wiosenna kobieto w wiosennej Maladze,
wiosenny listonosz doniesie,
wiosenny list ode mnie.



Mar Canela

Motto:
Sukienki w lustrach się cieszą.
Wiosenny listonosz doniesie
wiosenny list ode mnie.
(Zygmunt Jan Prusiński)


przeglądam się w lustrze czasu
tej wiosny, kolejnej wiosny -
wszędzie mijają, choć nie tak samo
w Maladze deszczowo lecz ciepło
Costa del Sol bez słońca
turyści nieco zatroskani
wielkanocne obchody na ulicach
zakłócają wędrujące ulewy

wieki temu góry przyszły nad morze
albo morze poszło w góry
tego nikt tak do końca nie wie
może tylko ja się nad tym zastanawiam
chodząc w kaloszach i zmokniętej sukience
po słonecznym wybrzeżu
z nadmorskiej knajpki uśmiechają się
Hiszpanie, lubią blondynki...

idąc dalej czuję
jak mokra sukienka przykleja się do ciała
wiem, że chciałbyś to zobaczyć...
czytam wiosenny list od ciebie –
czyli znów wiosna, kolejna wiosna


______________________________



Zygmunt Jan Prusiński

WIERSZ DLA MAR

Motto:
Io mi rivolgo indietro a ciascun passo 
col corpo stancho ch'a gran pena porto,
et prendo allor del vostr'aere conforto
che 'l fa gir oltra dicendo: Oimè lasso!

(Francesco Petrarca) 

Co krok za siebie patrzę, a strudzone
Doprawdy ledwie dźwigać mogę ciało,
W tchnieniach ku Laurze czerpiąc siłę całą,
Z jękiem w przeciwną popędzany stronę.
(tł. Felicjan Faleński) 


Przytulam twoją duszę kiedy śpię -
samotny rycerz zagubiony w lesie.
Kobieta dla mnie jest na obrazach,
nawet jedna śmieje się do mnie.

Wiem że kochania jak na lekarstwo,
czujność ma jak małe uszy sowy.
Samotny lot gdzie księżyca spacer,
i nikt poza mną nie śpiewa o miłości.

Poeta Francesco wciąż Laury szukał,
ja wiem Mar że istniejesz w Maladze.
Przystrajam stół jakbyś miała przyjść,
w fizycznym blasku w białej sukni.

O serdeczności moja różą zostań -
niewiele z mego życia jest nieba.
Wędrowny jam pasterz bez owiec,
piszę na liściach swoje poematy.




Mar Canela

Motto:
Kobieta dla mnie jest na obrazach,
nawet jedna śmieje się do mnie.
Przystrajam stół jakbyś miała przyjść...
(Zygmunt Jan Prusiński)


spokojnie smakuję nowy dzień
ukryta za falą twoich marzeń
przyglądam się obrazom kobiet
dla których piszesz wiersze

znajduję również siebie -
to właśnie ja do ciebie się śmieję
zdjęcie jest z tego akurat życia
pamiętam nawet kto trzymał aparat

czasami znienacka zadajesz pytania
kto czeka nie lubi czasu – lecz ja przecież
idę drogą bez skrótów i drogowskazów
pod kamieniami szukam odpowiedzi

niech stół będzie zawsze przygotowany
przywołuj moje szepty stale, być  może
pojawię się kiedyś  niezapowiedziana
niczym szmer liści bez wiatru


______________________________



Zygmunt Jan Prusiński

MOKRY AKSAMIT TWOICH OCZU


Motto:
pocieszasz mnie i piórem zakreślasz 
ślady do miejsc ukochanych... 
(Mar Canela)  


Jeśli w wierszu tym czy innym
pozbywam się szorstkich stron,
a szukam powracającego ptaka
i twoich ud do pocałunków z rana,
to niech nikt nam nie przeszkadza.

Czy trudno miłość ułożyć w wierszu
jak i sukienki założyć dla mnie,
w ten dzień zwycięstwa w poezji
wciąż szukającej uśmiechu i dotyku,
kiedy to piszę o Księżniczce z Malagi?

Nie baczmy Mar że dziś pochmurno
wystarczą nam ręce by pieścić drzewa,
a w naszej intymnej krainie spokój
przyodziewa i sznur czerwonych korali,
upiększa każdy wiersz idący drogą.

Zdobywam tę przestrzeń bez skrzydeł -
rozpalony w rozpalonej afirmacji...


Mar Canela

Motto:
Jeśli szukam powracającego ptaka
i twoich ud do pocałunków z rana,
to niech nikt nam nie przeszkadza.
(Zygmunt Jan Prusiński)


dzieckiem będąc, na wiosnę
zbierałam kwiatki najmniejsze
miniaturowe lśniące skrzydełka
trawki, groszki, pyłki –
układałam mozaiki
pod szkłem stłuczonej butelki
zakopywałam pod ziemią

dziś jak dawniej
wypatruję pierwszej jaskółki
jest coś magicznego
w oddechu powracających ptaków...
klękam na piasku i piórem łabędzim
maluję muszle, smaki, zapachy
wiatr niesie skądś dźwięki gitary

ty z drugiej strony morza
też szukasz powracających ptaków
po omacku chwytasz barwy
mojego istnienia
zapisujesz niczym kronikarz
każdy skrawek mojego ciała
przerywasz na chwilę
by wpleść pocałunki -

właśnie zaczyna się przypływ

niech nikt nam nie przeszkadza....


______________________________



Zygmunt Jan Prusiński

JEŚLI NAWET NIE DOPOWIESZ...


Jeśli nawet nie dopowiesz o bólu wobec życia,
pozostaje ci Liryka, blues i moje usta.

Przy szklance z winem, pozdrowię bezimiennych
- jest tyle zamkniętych stron książek.

Biblioteki czekają na czytelników,
kościoły mają swe dzwony więc dzwonią...

Mnie budzą kawki o świcie bym pisał wiersze;
to tylko ma sens w moim kwadracie...

Myśli, myśli, myśli - te wierne myśli,
i miłość do kobiety nieznanej. 

Kochaj mnie Mar chociaż w wierszu!




Mar Canela

Motto:
Pozostaje ci liryka, blues i moje usta.
Myśli, myśli, myśli – te wierne myśli
i miłość do kobiety nieznanej.
(Zygmunt Jan Prusiński)


zawsze chciałam być starsza
teraz jestem
już wiem czego nie chcę i czuję
dokąd warto biec
odróżniam dotyk pełnych słów
od dźwięku pustych obietnic
znam cenę wyróżnienia

wino spokojniej uderza do głowy
ale mocniej
fale płyną wolniej, docierają głębiej
jeszcze wciąż pozwalam
na ujęcia z bliska -
by potem dojrzeć wszystko
patrząc z oddalenia

gdy jest osiem guzików
na ogół rozpinam trzy
na czworo drzwi
lekko uchylę ci jedne
nie powiem nie, nie powiem tak
wiem, nie wiem, potem, tu i tam
kiedyś, być może, zresztą ...

z resztą będziesz musiał
poradzić sobie sam


______________________________


Zygmunt Jan Prusiński

PACIERZE SĄ W TOBIE, PRAGNIENIA TYM BARDZIEJ...


Motto:
w dłoniach mnie trzymasz
jak ptaka
serce mocno bije

(Mar Canela)


Pisałem ci o siedemnastu łabędziach,
zeszły one z obrazka nieba
obok mojej samotności.
Tylko wiersze wiernością pachną,
w nich słoneczniki w ogrodach
i pnie w lasach.
Ale wszędzie gdzie spojrzę
idziesz do mnie w sukienkach,
wiesz co dla mnie znaczy sukienka?

Wiek mój dojrzały -
mam tyle za sobą stron książek
w bibliotekach,
czytam o kobiecie w Maladze
jak wyrasta dla mnie kwiatem,
nie tylko wiosną...

Moja Mar w kolorowych lustrach,
stań w nich nago -
obejmę cię skrzydłami
białego ptaka!



Mar Canela

Motto:
Pisałem ci o siedemnastu łabędziach.
Obok mojej samotności
wiek mój dojrzały.
Tylko wiersze wiernością pachną...
(Zygmunt Jan Prusiński)


bywa taka samotność
której nie uniosą łabędzie

cięższa niż książki
we wszystkich bibliotekach świata

lustra zamienia
w krzywe zwierciadła

pnie w lesie zieją pustką
ogrody wysychają

a wyblakłe słoneczniki
nie rozpoznają van Gogha

lata nawinięte na szpulę czasu
dojrzałe jak kiście winogron

preludium jesiennego wina
które lepiej smakuje we dwoje

czas na magię, zamknij oczy
dotknę cię piórem łabędzia

wtedy lekko odlecisz
w moje ciepłe serce


______________________________



Zygmunt Jan Prusiński

ROZGŁOSZĘ SŁOWEM I ZAPROSZĘ...


Miałem trudny czas który minął.
Niby imieniny - jakby kwiaty zwiędły,
rozczuliłem się w moim pustkowiu
- świat zamknięty...

Tylko ta biedna poezja ze mną -
dwaj żebracy sobie podobni...
Ona jak zwykle roztańczona w kolorach,
ja z gitarą której brakuje jednej struny.

Gram Mar dzisiaj na basie -
niech blues mój wieczny
rozpruje gęste chmury.
Może w melodii poznasz mój głód
do kobiety - rysowanej piórem...

Całuję twe ramiona,
całuję twe biodra,
całuję...

Jest zarys zasyczenia,
jakbyś stopą dotknęła leżącą pokrzywę. 

I taka jest moja towarzyszka... Poezja!


Mar Canela

Motto:
Niby imieniny – jakby kwiaty zwiędły,
ja z gitarą której brakuje jednej struny,
może w melodii poznasz mój głód...
(Zygmunt Jan Prusiński)


imieniny są zawsze na niby
jak całe to życie dziwne
a kwiaty zawsze więdną
mimo wszystko napraw gitarę
i roztańcz struny w kolorach
jak twoja Poezja –
zagraj, jak dawniej grywałeś

usłyszę twoją melodię
schodząc z czułości gór
idąc ku morzu -
silna bryza wygnała ludzi
w głąb ulic, kawiarni
tylko ja kłócę się z wiatrem
targa włosy, rozbiera mnie z sukienki

wiem, że mu zazdrościsz


______________________________


Zygmunt Jan Prusiński

NAD SPOKOJNĄ WODĄ


Motto:
kłócę się z wiatrem 
targa włosy, rozbiera mnie z sukienki 
wiem, że mu zazdrościsz...
(Mar Canela)

Tobie nie potrzeba
lusterek,
tobie nie potrzeba telegramów.
Ty poprzez krwiobieg
wiersza
czujesz moje intymne zapędy.

Zaprawdę zazdroszczę wiatrom,
które rozbierają cię
z sukienek.
Sam bym był to za wiatr zrobił,
gdybym mógł chmurami
zawitać.

Nocna Mar jak nocna ćma -
uspokój temperament
orzecha.
Wystarczy położyć się na mnie,
wystarczy masaż
delikatny...

Ciche zatoki w Maladze skryte,
i mewy ciche powracające
do wiosek.
Tam właśnie uda ci uniosę,
bym mógł całować
piersi i usta.


Mar Canela

Motto:
Ty poprzez krwiobieg
wiersza
czujesz moje intymne zapędy
(Zygmunt Jan Prusiński)


jaśmin mdląco – słodki
umówiony z wiatrem -
narkotyczny zapach
przez lekko uchylone okno
właśnie nocą
dotyka najmocniej

w mroku opieram się
jedynie o krawędź
drewnianego stołu
budzą się wszystkie sęki
i skrzypi podłoga
lepiej się nie odwracać

to stary dom
na zboczu marzeń
wyglądam cię
poprzez framugi wiersza
czas stanął odkąd
kukułka uciekła z zegara

którą to wiosnę
odmierza jaśmin
jaka to pora życia?
zatrzaśnięta w bezczasie
w materii wiersza
wciąż nie mogę cię spotkać...


______________________________



Zygmunt Jan Prusiński

OGRÓD ALMEDA I KSIĘŻNICZKA Z MALAGI

Motto:
w nadgarstkach siła ekspresji 
w stopach ogień Malagi
otwarte okna, nikt nie śpi
posyłam ci uśmiech oczami

niech nikt nam nie przeszkadza...
(Mar Canela) 


Powabne myśli w powabnej kobiecie.
Nawet ulice są powabne,
gdy idziesz po nich Mar
obecna dla mnie.

Wczoraj czytałem biografię
o Włodzimierzu Szostkiewiczu.
Mój dawny kolega - muzyk ze Świdra,
skomponował do słów poety muzykę.

Heniek Alber - Serafinowicz rozsławił
wiersz „Zaproście mnie do stołu”.
Nigdy się oni nie spotkali,
poeta popełnił samobójstwo.
Który z kolei...

A co z nami we współczesności.
Wygina się drogowskaz na drodze,
pająki cierpliwe czekają na muchy.
Liże czas drogę...

Nie wiem czy zrozumiesz ten wiersz.
Wczoraj pożegnałem na cmentarzu
też poetę Jurka Izdebskiego.
Pewnie i na mnie czas ku odejściom,
nic nie zostawię tylko wiersze.

Powabne myśli w powabnej kobiecie.
Nawet ulice są powabne,
gdy idziesz po nich Mar
obecna dla mnie...


Mar Canela


Motto:
Liże czas drogę...
Pewnie i na mnie czas ku odejściom,
Nic nie zostawię tylko wiersze.
(Zygmunt Jan Prusiński)



sprawiedliwie wszyscy
idziemy w jednym kierunku
wbrew potocznej opinii
życie nie jest krótkie –
setki miesięcy, tysiące dni
i nocy
rozpostartych w czasie
który nie istnieje

melancholią rozstań
dotyka nagła myśl –
i nas kiedyś odprowadzą
z tej strony – pożegnają
powędrujemy do źródeł
otuleni aksamitem
nieuchwytnej siły
po linii uśmiechu Boga
zapadniemy w błękit
punktualnie w chwili
już dawno uzgodnionej

kiedyś nawet wiersze
wrócą tam skąd przyszły