Bliskość kamieni.
Ach, jakie to jest dobre na listopad.
Ta chwila, gdy pochylamy się nad nimi,
by wyczuć ich istność, pomruk, ich starość,
energię mocno zagęszczoną w pozorną twardość.
I zdecydować,
które przytulić, które zbliżyć, z którymi pooddychać.
One były przed nami i będą po nas.
Na chwilę z nami.
Wdzięczność.
Weź je ze sobą na noc do łóżka,
ugrzej w dłoniach
i intuicyjnie wyczuj, które miejsce na ciele
potrzebuje ich bliskości.
Tam je ułóż. I zostaw. I uśnij.
Cudowna terapia.
Rozmawiaj z nimi.
Albo tylko słuchaj. Kamienie mówią.
Te, które znajdujesz na swoich drogach,
w wyschniętych korytach rzek,
na kamienistych plażach, albo w snach.
Te, po które się schylisz, bo w jakiś sposób przyciągną Twoją uwagę.
Warto odkryć dlaczego.
*
Napar z dzikiej róży, jarzębiny
i czarnego bzu.
Ach, jakie to jest dobre na listopad!
Do tego mały kawałeczek ciasta kokosowego,
które dopiero co wyszło z pieca i okryło się
czekoladową pierzynką. Mmmm....
Skrzaty czekają już na okruszki.
*
Cytryna marynowana z cynamonem i imbirem,
w miodzie.
Ależ to jest dobre na listopad!
sporo ususzonych,
a drugie sporo siedzi w słoiczkach
w zalewie octowo - miodowej.
Jesienne przysmaki.
*
Babcia z wnuczkiem, dynie, itp.
Zabawy, wygłupy, nieśpieszny czas.
Jakie to jest dobre na listopad 😊
Morskie pogody i niepogody.
Statek sklecony naprędce ze "skarbów"
wyrzuconych przez morze.
Niech żyje kreatywność!
Pływał potem na falach znakomicie niczym wytrawny żaglowiec,
ku wielkiej uciesze małego konstruktora 😀
zmiennością chmur,
niewzruszonym istnieniem potężnej siły,
dzięki której żyjemy, idziemy, oddychamy, pulsujemy.
Jakie to jest dobre na listopad.
*
Dom.
Za oknami wiatr.
Kalosze przed drzwiami.
W kuchni powietrze w aromatach kardamonu, imbiru,
cynamonu i goździków.
Magia długich wieczorów spędzanych zgodnie
z duchem listopada - w zamgleniu duszy,
w nostalgii jesieni, do wewnątrz, do wewnątrz, do wewnątrz...
Czasami zanurzam się tak głęboko,
że dotykam serca nieskończoności.
W czeluściach wieczności
szukam Początku i Końca,
ale kiedy docieram Gdzieś,
zapominam siebie.
Tajemnica pozostaje nieodkryta, bo
nie ma szukanego bez szukającego.
Trzaskają szczapy, migocze płomień.
Delikatny zapach kadzidła.
Rozgrzane policzki. Ulubiony sweter.
Obok czeka ciekawa książka.
Kocykowy wieczór. Jeden z wielu.
Nagła radosna myśl, że niedługo znów zakwitną hiacynty.
I uśmiech w świetle świec, w cieple kominka.
Jakie to jest dobre na listopad!