Lubię wyjść z siebie i usiąść obok. Spojrzeć sobie w oczy lub czterema oczami w dal. Przede mną wiosna jesieni życia, wolna czasoprzestrzeń do usłania różami albo polnymi kwiatami, miodem codzienności, czekoladą zmierzchów, mlekiem świtów i stukaniem korali spadających lat. Dłonią w powietrzu rysuję sobie drzwi. Codziennie otwieram je i przechodzę na drugą stronę. Gdzie wtedy jestem? O niebo dalej...


Translate

Obserwuj Miejsce Spotkań Wymyślonych

Między zerem a jedynką

 Czy zostaliśmy napisani
i żyjemy w kodzie matematycznym?


Poniższe informacje usłyszałam
na jednej z bardzo ciekawych pogadanek
Jacka Sokala:

Między zerem a jedynką
jest nieograniczona ilość liczb.

Matematyczne potęgowanie:
2 do potęgi drugiej to cztery,
4 do potęgi drugiej to szesnaście
i ten ciąg liczb będzie dążył do nieskończoności.


Nasza rzeczywistość,
w której potęgę potraktujemy
jako rodzaj rozwoju przestrzeni:

jeśli ułamki będziemy podnosić
do potęgi takiej samej jak mianownik -
1/2 do potęgi drugiej,
1/4 do potęgi czwartej,
to gdy dojdziemy do 1/16 do potęgi szesnastej,
to wykres zacznie się załamywać.
(Jeśli ktoś jest biegły w matematyce,
sam może to sprawdzić).


Co to oznacza?

To mianowicie,
że w momencie kiedy osiągamy
pewien pułap ułamkowy podniesiony
do tej samej potęgi ułamkowej
ujawnia się ograniczenie matematyczne 
naszego projektu.


Istnieje oddolne ograniczenie matematyczne,
co wskazuje nam na to,
że nasza rzeczywistość została napisana
i ograniczona nie czasem i nie przestrzenią,
tylko kodem matematycznym.


Możemy wyróżnić ułamki,
które mają w mianowniku liczby parzyste i nieparzyste.
Wyróżnienie tych dwóch ciągów powoduje,
że dostaniemy dwie nieskończoności.
Ich suma powinna dać dwa,
ale daje tylko jedną nieskończoność.
I to jest absurd matematyczny.

Ale dochodzimy do wniosku,
że nieskończoność nie jest podzielna.


Czyli żyjemy w nieskończoności,
ale projekt przyrodniczy ma ograniczenie,
ponieważ żeby nastąpił postęp geometryczny
musimy podnieść te cyfry do potęgi.
Ale w pewnym momencie następuje załamanie.


A co będzie się działo,
jak podniesiemy je do potęgi trzeciej?👀


Pierwotny Potencjał 
zawiera Wszystko jako potencjał, 
ale zawiera też Nic jako potencjał,
który nie jest uruchomiony.
Nic zamienia się w Coś
gdy damy temu naszą uwagę.


Musimy mieć wrażenie rozdzielności,
aby mogła nastąpić komunikacja.
Doświadczenie komunikacji służy temu,
aby wyprodukować energię.
Ale jest to jedynie WRAŻENIE rozdzielności.
Nigdy nie nastąpił żaden podział,
nastąpiło tylko wydzielenie doświadczenia.


Gra sama w sobie nie może się rozwijać
bez ingerencji tego, który tę grę napisał.
To on pisze kolejne kody,
to on rozwija tę grę,
a nie ten, który uczestniczy w grze...


Mamy niezliczoną ilość perspektyw
i naszą świadomością możemy badać
i doświadczać pewnych fragmentów -
wycinka całości Życia,
którego nasze umysły nie są w stanie ogarnąć.


Ktoś napisał i zostawił te słowa
wysoko pośród nadmorskich skał:
"Nikt nie może powstrzymać przypływu".





Nicość jest Wszystkim
w ukrytej fazie możliwości.
Ostatecznie nie może być nic więcej
ponad Wszystko.

Szczęściara

 Kiedy wydeptuję kolejne kilometry
po kamieniach starych jak świat, 
po trawach, piaskach, po ubitej ziemi,
ścieżkach wąskich jak przecinek,
gdy przeciskam się pod wiszącymi skałami,
ignorując ostrzeżenie na tabliczce:
"Uwaga! Niebezpieczeństwo spadających kamieni" -
myślę sobie: ale jestem szczęściarą!






Gdy wspinam się po kamiennych schodkach,
a w dole huczą wzburzone fale,
mewy zataczają kręgi,
wszystko wokół błękitnieje i wiośnieje,
a oprócz mnie nie ma żadnych innych
istot dwunożnych,
może tylko jakieś niewidzialne...
myślę sobie: 
tak, z całą pewnością jestem szczęściarą!




Gdy widzę w oddali ośnieżone szczyty
Picos de Europa
i wspominam czas, gdy wędrowałam tam właśnie,
a teraz macham do nich z oddali...


Gdy wyglądam przez okienka,
które nie są jakimiś tam zwykłymi okienkami,
tylko dumnymi okienkami z widokiem na ocean...
 


  
Gdy myślę sobie, że to wszystko
jest tak blisko domu,
że mogę tu być kiedy tylko zechcę
bez żadnych zbędnych ceregieli,
że mogę tu stać, biegać, 
albo nic nie robić, 
tańczyć z trawami, śpiewać z falami,
śmiać się i płakać, 
wznosić ręce do nieba, 
wyć z wiatrem z całych sił,
tupać, skakać i wirować,
albo milczeć jak głaz -
to jest szczęście.




Szczęście, które trzeba zapisać
na wieczność
w tkance ciała i w tkance świata,
i otulić wdzięcznością,
i celebrować.


Kwitnąca zima

 Mała wioska na północnym krańcu Hiszpanii.
Pueblito.
Gdy zasypiam i jest pogodna noc,
przez okno widzę, jak niebo tasuje gwiazdy.
Księżyc.
Luna.


Rano budzi mnie pianie kogutów.
Gallos.
Poprzez spokój poranka przesączają się powoli
barwy nadchodzącego dnia.
Despacito.






Dzień toczy się swoim rytmem

toczy się

toczy się

toczy się,

a zima kwitnie lazurowym niebem,
leszczynami, jaskrami...




A gdy dzień załatwi już wszystkie swoje
dzienne sprawy,
zmierzch otwiera mu szczelinę do przeszłości. 
Atardecer.
Każdy dzień przechodzi przez tę szczelinę zmroku,
by zniknąć bezpowrotnie raz na zawsze.



 Lubię spacery o zmroku.
Tymi wiejskimi drogami,
które wzdłuż łąk i pól potrafią
zaprowadzić donikąd.
Wtedy zawracam znikąd i idę dalej.
Caminando.

Rześkie powietrze przyjemnie pachnie drewnem
palonym w kominkach okolicznych domów.
Wąskie strużki dymu z kominów
mieszają się z woalem wieczornych mgieł
porozciąganych nieco poniżej
szczytów gór w oddali.
Niebla.

Wracam i delikatnie wsuwam się w ciszę domu.
Pachnie kadzidło - wanilia i cynamon.
Canela.
Przez chwilę bęben, by przestrzeń domu
zaplotła się w dźwięki.
Tambor.

Ogień w kominku.
Gorąca czekolada.
Błyszcząca, słodka i sycąca.
Dulce.

Jest dobrze. Przyjemnie. Wygodnie.
Aż motyle w brzuchu.
Mariposas.

Minął już półmetek zimy..
W gawrach są już małe niedźwiedzie.
Zima kwitnie też prymulkami i kameliami,
teraz czas na hiacynty.
Tiempo.
Zapach hiacyntów ma magiczną moc.
Budzi we mnie wiosnę.


Primavera.






*


pueblito - wioska
luna - księżyc
gallos - koguty
despacito - powolutku
atardecer - zmierzch
caminando - idąc
niebla - mgła
canela - cynamon
tambor - bęben
dulce - słodki
mariposas - motyle
tiempo - czas
primavera - wiosna

Kotwice równowagi ⚓

Każdy ma swoje okno czasowe
i może je wykorzystać
zgodnie z tym, kim jest
i kim się staje.
Codziennie na nowo można ustawić
sposób postrzegania wydarzeń.
Samoświadomie.
Jak wybieram się czuć?


Gdy czuję się w równowadze,
zakotwiczam w sobie ten stan.
Przywołuję go potem,
gdy komuś lub czemuś nieopatrznie pozwolę 
rozhuśtać moje wewnętrzne wahadło.

Zatem tworzę sobie kotwice.
Kotwica może być duża
albo całkiem malutka.
⚓ 


Całe wnętrze mojego domu jest tak zaprojektowane, 
aby wspierać mój stan równowagi.
Każdy obraz, każda ozdoba, poduszka, świeca,
lustro (nawet ramy są ważne),
lampy, wzór dywanu, meble -
każdy szczegół działa nieustannie ku mnie,
a nie przeciw.
Dywany, zasłony w oknach, pościel, ubrania -
to wszystko najbardziej wspiera,
gdy jest z naturalnych włókien.
Żadnych syntetyków.
Porządek. 
Nieobecność rzeczy, które "jeszcze kiedyś może się przydadzą".
I czyste, lśniące szyby w oknach.
Cały mój dom jest dla mnie sprzymierzeńcem.


Jeśli nie ma się komfortu
w postaci całego domu czy mieszkania,
można taką oazę zrobić w swoim pokoju.
Jeśli nie ma nawet tego -
wydzielić choćby swój osobisty kącik.

Innym sposobem są zdjęcia.
Małe kotwice.
Gdy jestem w miejscu, gdzie czuję
przepływ równowagi w sobie -
plaża, las, łąka, góry, nawet
ulubiona kawiarenka w mieście - robię zdjęcie.
Dobrze sobie takie zdjęcia wydrukować,
żeby nie oglądać ich z ekranów.


Te konkretne zdjęcia, które przywołują
poczucie dobrostanu i wygody - kotwice.
I gdy nastaje taka potrzeba,
sięgamy po te zdjęcia,
a duch tamtej chwili 
od razu na nas spłynie.


W taką fotografię wkomponowane są
dobre energie tamtych momentów i miejsc -
są one tam zatrzymane siłą twojej intencji 
i teraz mogą się tobą zaopiekować.
Na zawołanie wypłyną
niczym dżin z butelki.
Tylko zawołaj!
Tylko sięgnij po nie świadomie,
przywołaj ten stan do tu i teraz.
To są zdjęcia mocy.


Inne małe kotwice ⚓ 
to kamyk, który, czujesz, chce z tobą pójść.
Muszla, szyszka, patyk.
Napar z ulubionych ziół.


Gorąca czekolada. Kakao.
Bransoletka lub wisiorek.
Bęben.



Bezy samodzielnie zrobione,
które tak wybornie smakowały 😁


Stwórz własne kotwice w czasie,
gdy jest w tobie
duch równowagi.


Coś, co przywoła te motyle w brzuchu,
ten uśmiech, słodycz, wzruszenie,
to coś bardzo twojego i niepowtarzalnego
co czułeś, gdy byłeś szczęśliwy.


To znakomici pomocnicy, którzy są blisko, wokół,
zawsze na wyciągnięcie ręki -
aż stan równowagi i harmonii
sam stanie się kotwicą
dla całego wydarzania się życia.


A póki co - bęben, kamyk lub
mój własny uśmiech z przeszłości
są jak dobre duchy, które stoją przy mnie
i tylko czekają na przywołanie.

Lubię je, cieszę się nimi i jestem wdzięczna.


⚓