Po upalnym dniu...
... upalny wieczór.
Cisza układa się w warstwach zmroku.
Dokąd idziesz dniu, który właśnie tak cicho odchodzisz?
Mijasz niepostrzeżenie, ale ja to widzę.
Mijasz w przeszłość, jak wszystko.
Dzień po dniu, dzień za dniem - drogie dni,
zabrałyście już ze sobą prawie całe lato!
Sięgam po dzwonki Koshi,
które swoim słodkim, delikatnym brzmieniem
wprawiają w dobry nastrój wszystko dokoła.
Jest nów, ostatni tego lata.
Atmosfera nowiu zawsze mnie urzeka i magnetyzuje -
noc jest wtedy jakby głębsza,
bardziej aksamitna, wyrazista i gęsta,
a moja dusza reaguje wspomnieniem,
bo gdy wchodziłyśmy na ten świat, był nów właśnie.
Smak, zapach nocy w nowiu jest zupełnie inny od pozostałych.
Nowie sprzyjają obrotom ku sobie,
cichnięciom myśli, poruszeniom duszy,
medytacyjnym zapatrzeniom w lustro mijających nas.
Ten nów powoli domyka drzwi lata.
Siedzę i trzymam w dłoniach drewniany krążek,
na którym namaluję jesienne liście,
koszyk pełen grzybów i wiatr.
Nadchodzące, nowe dni szykują się pełne słodkich fig,
coraz dłuższych cieni i mgieł nad górami.
Nowe dni, coraz krótsze,
nowe noce, coraz dłuższe,
nowe fazy księżyca,
niektórym ciemność, niektórym blask.
Coś się rozdziela, coś się łączy,
coś się zaczyna, a coś kończy...
Dobrze, że wciąż jeszcze jest ciepło.